Dziennikarze przystąpili ponownie do pracy równie nieoczekiwanie, jak ją przerwali w poniedziałek o godzinie 15 - dokładnie w chwili, gdy w części Włoch zakończyły się wybory samorządowe i rozpoczęło się ogłaszanie ich wstępnych wyników.
Opuszczając pracę bez wcześniejszych zapowiedzi dziennikarze dali wyraz swej irytacji wywiadem prezesa agencji ANSA Borisa Biancheri, który mówił w telewizji o kontraktach pracowników i o konieczności zwolnienia 15 procent załogi. Strajk miał trwać do godziny 7 rano w piątek. Akcję protestacyjną poparła Krajowa Federacja Włoskiej Prasy, jedyny związek zawodowy dziennikarzy.
W środę rano doszło do spotkania kierownictwa agencji ze związkami zawodowymi, podczas którego zapewniono, że nie planuje się żadnych zwolnień.