Listę najbogatszych ludzi świata amerykański „Forbes” publikuje regularnie od 29 lat. W rankingu 2015 doliczył się aż 1826 osób, których majątki osiągnęły poziom przynajmniej 1 mld USD. Na topie te same nazwiska co w latach ubiegłych: Bill Gates, Carlos Slim Helu, Warren Buffett i Amancio Ortega.

Na dalszych miejscach jednak jest sporo przetasowań. 138 bogaczy notowanych jako miliarderzy jeszcze rok temu teraz zbiedniało na tyle, że wypadło z rankingu. Wśród nich m.in. Petro Poroszenko, prezydent Ukrainy, oraz wielu Rosjan. Przybyło natomiast aż 290 nowych miliarderów, i to z każdego, z wyjątkiem Antarktydy, kontynentu świata. Najliczniejszą grupę stanowią w tym gronie Chińczycy (71 osób), zaraz za nimi Amerykanie (57), Hindusi (28) i Niemcy (23).
— W pomnażaniu dochodów nie przeszkodziły im nawet ubiegłoroczne zawirowania na świecie, takie jak wojny, choroby i kryzysy walutowe — mówi Dan Alexander z „Forbesa”, współautor najnowszego rankingu.
Jest to o tyle trafne, że tylko niewielką część nowobogackich stanowią szczęściarze, którzy miliarderami stali się w wyniku śmierci bogatego ojca lub męża. Tacy jak najbogatsza wśród nowych miliarderów Maria Franca Fissolo, wdowa po zmarłym kilkanaście dni temu „królu nutelli” Michele Ferrero, która do rankingu trafiła prawdopodobnie w ostatniej chwili. Jej majątek, pomniejszony o części przypadające pozostałym spadkobiercom, wynosi dziś, według „Forbesa”, aż 23,4 mld USD.
Wśród tych, którzy pierwszego miliarda dorobili się sami, znalazło się sporo ludzi młodych, właścicieli lub współwłaścicieli pomysłowych start-upów z Krzemowej Doliny. Wymienić tu należy najmłodszego miliardera świata, ledwie 24-letniego Evana Spiegela, współzałożyciela Snapchata, współzałożycieli transportowej aplikacji Uber — Garretta Campa i Travisa Kalanicka, oraz najmłodszą miliarderkę — 31-letnią Elizabeth Holmes, prezeskę medycznej firmy Theranos. Ich majątki powstały w krótkim czasie, głównie w wyniku zastrzyku finansowego od bogatych inwestorów.
Najsłynniejszym nowym miliarderem na liście „Forbesa” jest Michael Jordan, były gwiazdor NBA, który pierwszego miliarda dolarów dorobił się na kontrakcie z firmą Nike oraz na własnym ligowym klubie Charlotte Hornets. To nic, że w ciągu roku dostaje od Nike’a 90 mln USD, skoro jego pakiet 89,9 proc. udziałów w koszykarskiej drużynie jest już, według magazynu, wart ponad 500 mln USD. To pokłosie sytuacji w całej branży sportowej w USA, gdzie 2014 r. upłynął pod znakiem drogich przejęć klubów z ligi MBA. Ich wysoką wycenę zapoczątkował Steve Ballmer, były prezes Microsoftu, który w czerwcu 2014 r. wyłożył 2 mld USD na klub Los Angeles Clippers. Natychmiast zdrożały pozostałe kluby, przynosząc miliardowe majątki nie tylko Michaelowi Jordanowi, ale także jego byłemu szefowi — Jerry’emu Reinsdorfowi z Chicago Bulls oraz Lesliemu Alexanderowi, właścicielowi Houston Rockets.