Giełda energii myśli o kapitałowym aliansie z instytucją finansową, żeby wspólnie uruchomić rynek futures.
Wczorajsze walne Towarowej Giełdy Energii (TGE), zgodnie z przewidywaniami, nie zgodziło się na zmiany w statucie umożliwiające pojedynczemu akcjonariuszowi (lub spółkom z jego grupy) wykonywanie prawa głosu z ponad 10 proc. akcji. Z informacji "Pulsu Biznesu" wynika, że projekt uchwały — głosowany na wniosek Polskiej Grupy Energetycznej (bo to o jej akcje chodzi) — nie uzyskał nawet zwykłej większości (nie mówiąc o statutowej), co oznacza, że prawdopodobnie poparł go tylko skarb państwa i jego spółki.
Najwyraźniej akcjonariusze TGE nie chcą dopuścić do przejęcia kontroli nad firmą przez jeden podmiot, zanim nie zostanie uzgodniona strategia umożliwiająca im ewentualne wyjście z inwestycji. Rozwiązaniem mogą okazać się giełdowe plany TGE.
— W ciągu miesiąca powinniśmy przedstawić akcjonariuszom w miarę kompletny projekt upublicznienia TGE. Liczymy na przychylne przyjęcie, bo akcjonariusze już raz wypowiedzieli się pozytywnie o wprowadzeniu TGE na giełdę, akceptując ponad pół roku temu naszą strategię, w której ten zamiar zapisaliśmy — przypomina Grzegorz Onichimowski, prezes TGE.
Zdaniem prezesa, wprowadzenie TGE nie giełdę nie tylko zapewniłoby obecnym akcjonariuszom wiarygodną wycenę posiadanych udziałów, ale też mogłoby być dla spółki źródłem gotówki na przejęcia.
— Poważnie myślimy o aliansie kapitałowym z instytucją finansową, z którą moglibyśmy zbudować rynek instrumentów pochodnych. Łatwiej byłoby nam też rozwijać inne nasze projekty. Myślimy o nowych produktach, np. o gazie — dodaje szef TGE.
W jego opinii, ten rok to najlepszy czas na debiut, bo spółka — po wprowadzeniu obowiązku handlu giełdowego dla firm energetycznych — złapała wiatr w żagle.
— Nasz udział w krajowym rynku, obliczony na podstawie transakcji z ostatnich dwóch miesięcy, sięga 65 proc. Kiedy kilka miesięcy temu pracowaliśmy nad strategią, firma doradcza przygotowała wycenę TGE opartą właśnie na udziale w rynku. Wówczas wartość spółki oszacowano na 80-100 mln zł. Gdyby tę samą metodologię zastosować dla obecnych wskaźników, wycena może sięgnąć nawet 350 mln zł — mówi Grzegorz Onichimowski.