Na wpuszczenie inwestora strategicznego do portu w Szymanach nie wyraża zgody resort obrony. Powód — zagrożenie interesów kraju.
Jeżeli lotnisko w Szymanach koło Szczytna kiedykolwiek miało szanse na to, by przejąć pasażerski ruch lotniczy na Mazurach, to teraz te szanse topnieją w oczach. Borykający się z problemami finansowymi (dług sięga 9 mln zł) przedstawiciele portu zabiegali o wpuszczenie inwestora, który miałby objąć ponad 60 proc. udziałów w spółce port lotniczy Mazury-Szczytno. Takie zainteresowanie przejawia European Business Partners (EBP) — polska spółka, której właścicielem jest Aleksander Rechter, obywatel Izraela.
Obrona w natarciu
Podmiot ten jednak ma problemy z wiarygodnością finansową. Tak przynajmniej widzi to Urząd Lotnictwa Cywilnego (ULC), który już raz wydał w tej sprawie decyzję negatywną. Nie zrażając się odmową, spółka ponownie zwróciła się z wnioskiem do ULC, powołując się na nowe argumenty. Decyzja miała być podjęta do 5 lutego. Termin ten został jednak przesunięty.
— Zwróciliśmy się o wydanie opinii do resortów rozwoju regionalnego (port może korzystać z funduszy unijnych), infrastruktury i obrony narodowej — tłumaczy Katarzyna Krasnodębska z ULC.
O ile resorty infrastruktury i rozwoju regionalnego nie widzą problemów, to dostrzegło je Ministerstwo Obrony Narodowej (MON).
— Decyzję o ponownym przedłużeniu terminu do 15 lutego podjęto, aby dać EBP możliwość ustosunkowania się do negatywnej opinii Ministerstwa Obrony Narodowej, stwierdzającej, iż w obecnej sytuacji uchylenie przez prezesa ULC zakazu nabycia udziałów spowodowałoby realne zagrożenie ważnego interesu gospodarczego kraju — mówi Katarzyna Krasnodębska.
Za niski kapitał
Stanowisko MON, które wpłynęło do nadzoru lotniczego 5 lutego, jest obecnie jedynym czynnikiem przemawiającym przeciwko uchyleniu wcześniejszego zakazu i umożliwieniu EBP objęcia udziałów w przedsiębiorstwie zarządzającym lotniskiem.
— Pozostałe kwestie zostały przez ULC wyjaśnione w toku prowadzonego postępowania zarówno w kontaktach z EBP, jak i odpowiednimi organami administracji publicznej i samorządu terytorialnego — twierdzą przedstawiciele ULC.
Jak podkreśla płk. Cezary Siemion z MON, negatywna opinia wynika z braku pewności, że skarb państwa nie poniesie strat.
— Nasze obawy wzbudzał zarówno niski kapitał zakładowy spółki (70 tys. zł), jak i fakt, że nie prowadziła ona żadnej działalności — stwierdza Cezary Siemion.
Czas ucieka
Co w tej sytuacji? Chęć ratowania aktywów wyrażali dotychczasowi akcjonariusze: Energopol i Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL).
Zdaniem Remigiusza Kobierskiego, przewodniczącego rady nadzorczej spółki i dyrektora ds. zarządzania majątkiem PPL, tylko do otwarcia lotniska potrzeba minimum 8 mln zł. Oprócz tego potrzebne jest większe wsparcie, które pozwoli na uruchomienie i rozwój połączeń oraz niezbędne prace modernizacyjne. Brak szybkich decyzji grozi wykreśleniem portu w Szymanach z rejestru lotnisk i środowiskowym paraliżem. Lotnisko leży częściowo na obszarze Natura 2000 i uzyskanie ponownych pozwoleń będzie znacznie utrudnione.