Trwa spór o akcje Drobimexu-Heintza
OSTATNI Z WIELKICH: Drobimex-Heintz, zarządzany przez Bodo Englinga, jest ostatnią liczącą się na rynku firmą z branży, wciąż czekającą na sprywatyzowanie. fot. ARC
Rejonowy Sąd Pracy w Szczecinie 8 grudnia podejmie decyzję, czy pracownicy i dostawcy firmy Drobimex-Heintz otrzymają nieodpłatnie 15 proc. akcji spółki.
Pracownicy i dostawcy (rolnicy i rybacy) szczecińskiej firmy Drobimex-Heintz domagają się od Ministerstwa Skarbu Państwa 15 proc. akcji spółki. Resort nie zgadza się z żądaniami pracowników, twierdząc, że pierwszy etap prywatyzacji zrealizowano niezgodnie z wymogami ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw.
Związki zawodowe, występujące w imieniu pracowników, również powołują się na tę samą ustawę. Twierdzą, że prawo przemawia za interesami załogi Drobimexu-Heintza.
Od 1990 r. inwestorem mniejszościowym w szczecińskiej spółce jest niemiecka firma EFHA, która przejęła 25-proc. udział. Niemcy zainwestowali w Drobimex 6 mln DEM. Dzięki temu zabiegowi spółka przez kilka lat była liderem na rynku drobiarskim.
Okazało się jednak, że inwestor bankrutuje na rynku niemieckim i chce odsprzedać swoje udziały w polskiej spółce.
Po ogłoszeniu wyroku w sprawie przejęcia udziałów przez pracowników zrealizowany zostanie kolejny etap prywatyzacji, która ciągnie się od dziewięciu lat. Bodo Engling, prezes Drobimexu- -Heintza, czeka na decyzję Ministerstwa Skarbu Państwa.
— Najgorsze jest to, że czas działa na naszą niekorzyść — twierdzi prezes.
Kiedy inne spółki z branży zaczęły się prywatyzować, Drobimex stracił pozycję lidera rynku.
Aby utrzymać się w czołówce, firmie potrzebny jest kapitał, który wraz z przejęciem Drobimexu wniesie inwestor. A taki już nawet jest. Międzynarodowe konsorcjum niemiecko-amerykańskie, którego nazwy do tej pory nie ujawniono, od ponad dwóch lat czeka na decyzję MSP o sprzedaży udziałów Drobimexu.
Ostatnio zainteresowanie firmą wyraziła również spółka holenderska, która skierowała list intencyjny do resortu.