Przed luksemburski trybunał trafiły trzy zapytania z warszawskiego sądu rejonowego. Pierwsze dotyczyło umowy denominowanego we frankach kredytu w Deutsche Banku, w której za zgodą banku konsument od początku mógł dokonywać spłat w szwajcarskiej walucie. Sąd zastanawiał się, czy może wykreślić fragment „za zgodą banku”, co umożliwiałoby dalsze funkcjonowanie umowy bez abuzywnej klauzuli przeliczeniowej. TSUE stwierdził, że prawo unijne nie pozwala, żeby sąd stwierdzał „nieuczciwy charakter nie całości warunku umowy zawartej między konsumentem a przedsiębiorcą, lecz jedynie elementów tego warunku, które nadają mu nieuczciwy charakter”.
– Trybunał stwierdził też, że taki zabieg jest niedopuszczalny ze względu na prewencyjny charakter sankcji– mówi Mariusz Korpalski, adwokat reprezentujący frankowiczów.
Kurs średni NBP wykluczony
W drugiej sprawie chodziło o to, czy abuzywne klauzule przeliczeniowe (umożliwiające bankom decydowanie bez ograniczeń o kursach walut) można zastępować kursem średnim NBP. TSUE nie zgodził się na to zarówno w sytuacji, gdy po usunięciu klauzuli abuzywnej umowa pozostawałaby w mocy, jak i wówczas, gdy wykreślenie niedozwolonego warunku (i niezastąpienie go równoważnym) prowadziłoby do unieważnienia umowy.
– Do kodeksu cywilnego został wprowadzony kurs średni NBP i banki twierdziły, że to jest tzw. przepis dyspozytywny [względnie wiążący - red.], którym można łatać umowy w miejsce klauzul abuzywnych. Trybunał zgodził się z naszym stanowiskiem, że w prawie polskim nie ma przepisów o charakterze dyspozytywnym, które mogłyby zastąpić abuzywne postanowienie. Norma w kodeksie cywilnym nie dotyczy wprost umów między przedsiębiorcą a konsumentem – mówi Joanna Wędrychowska, adwokatka.
– Umowa może obowiązywać bez klauzuli niedozwolonej lub upaść. TSUE odrzucił inne możliwości, o ile ich celem nie jest ochrona konsumenta, który takiej ochrony pragnie. Przedsiębiorca musi przyjąć konsekwencje upadku umowy jako sankcję za jej nieuczciwy charakter – mówi adwokat Marcin Szymański.

Przedawnienie zależy od wiedzy konsumenta
Trybunał nie widzi także możliwości, aby bieg przedawnienia dla konsumenta rozpoczynał się wcześniej niż w chwili, gdy konsument dowiedział się o nieuczciwości warunków umownych. To oznacza, że nawet pierwsza spłacona rata nie może się przedawnić, dopóki konsument nie wejdzie w spór z bankiem. Sędziowie zwrócili także uwagę, że czas przedawnienia dla konsumenta (10 lat) jest krótszy niż okres obowiązywania umowy kredytu hipotecznego (w rozpatrywanym przypadku 30 lat).
– Okres przedawnienia nie może się skończyć przed końcem okresu, na jaki została zawarta umowa. Biegu terminu nie możemy liczyć od momentu spełnienia świadczenia przez konsumenta, np. pierwszej zapłaconej raty, tylko od chwili, kiedy konsument mógł dowiedzieć się o wadzie tej umowy, klauzuli niedozwolonej – mówi radca prawny Beata Strzyżowska.
To wydaje się stać w sprzeczności ze stanowiskiem Sądu Najwyższego, na podstawie którego sądy zasądzają odsetki ustawowe dla frankowiczów dopiero od momentu złożenia przez nich przed sądem oświadczenia o zgodzie na unieważnienie umowy.
– Konsument najczęściej nie wie, że jego umowa ma postanowienia niedozwolone. Natomiast przedsiębiorca, nawet jeśli nie wie, to wiedzieć powinien – uważa Marcin Szymański.
– Z orzeczenia można wyciągnąć wniosek, że dla przedsiębiorcy termin przedawnienia biegnie od momentu spełnienia świadczenia, czyli od wypłacenia kredytu – mówi Beata Strzyżowska.
Miałoby to ogromne konsekwencje dla sektora bankowego, który nie tylko nie mógłby domagać się wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, ale także miałby problemy z odzyskaniem wypłaconego kredytu. Prawnicy liczyli, że TSUE wypowie się na ten temat, ale tak się nie stało. Kwestii wynagrodzenia za korzystanie z kapitału trybunał poświęci kolejną rozprawę, zaplanowaną na 12 października.