Inwestorzy nie muszą się martwić o pieniądze na rachunkach maklerskich. Ryzyko upadłości brokerów jest nikłe, a nawet gdyby — są rekompensaty.
Otrzymaliśmy wiele pytań od czytelników zaniepokojonych tym, czy ich papiery wartościowe i gotówka, znajdujące się na rachunkach w domach maklerskich, są bezpieczne. Obawy potęguje atmosfera nieufności do banków na całym świecie. Rządy wielu państw już zdecydowały, by zwiększyć (nawet do 100 proc.) gwarancje dla depozytów bankowych. Co z rachunkami w domach maklerskich?
Banki to nie wszystko
W sprawie pieniędzy zdeponowanych
u brokerów na razie jest cisza, choć i te instytucje nie są wolne od zagrożeń
związanych z obecnym kryzysem.
— Można sobie wyobrazić problemy finansowe brokera w sytuacji, gdyby kłopoty z płynnością miał bank czy banki, w którym dom maklerski deponuje pieniądze klientów. Wtedy klienci mogliby mieć ograniczoną możliwość wypłaty pieniędzy zgromadzonych na rachunkach. Upadłość mogłaby nastąpić w wyniku nietrafionych inwestycji własnych biura (jeśli prowadziłoby ono je na dużą skalę), a także wtedy, gdyby jego działalność operacyjna była trwale niedochodowa. Lub wtedy, gdyby doszło do przestępczych działań, które doprowadziłyby do sprzeniewierzenia pieniędzy klientów. Patrząc jednak realnie, takiego ryzyka w tej chwili nie ma — mówi anonimowo dyrektor jednego z domów maklerskich.
Co chroni inwestora
— Sytuacja sektora firm
inwestycyjnych jest dobra i stabilna. Banków zresztą też — zapewnia Łukasz
Dajnowicz, rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego.
Załóżmy jednak, że pieniądze inwestorów, ulokowane w domu maklerskim, przepadły (tak było choćby w przypadku WGI Domu Maklerskiego). Inwestorów chroni wówczas system rekompensat, którym zarządza Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Trafiają do niego wpłaty brokerów. To podobny mechanizm gwarancyjny jak ten w ramach Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Uczestnikami systemu jest 75 podmiotów, w tym banki, domy maklerskie, firmy zarządzające aktywami (również TFI). Pełną listę można znaleźć na stronie internetowej KDPW.
Procedura wypłaty rekompensat rusza w trzech przypadkach. Po pierwsze — jeśli następuje ogłoszenie upadłości domu maklerskiego. Po drugie — wniosek o upadłość brokera zostaje prawomocnie oddalony ze względu na to, że majątek firmy nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania. Po trzecie — Komisja Nadzoru Finansowego stwierdza, że dom maklerski — z powodów ściśle związanych z sytuacją finansową — nie jest w stanie spłacić zobowiązań wy-nikających z roszczeń inwestorów.
Progi i instrumenty
Jeśli kapitał, który trafi do masy
upadłościowej domu maklerskiego, nie wystarczy na wypłatę inwestorom należnych
im kwot, pokrywane są one z systemu rekompensat do określonych warości.
Pieniądze zgromadzone na rachunku oraz utracone maklerskie instrumenty finansowe
(chodzi np. o papiery, które bez wiedzy inwestora broker sprzedał, nie
przelewając pieniędzy na rachunek klienta), są zwracane w 100 proc. do 3 tys.
EUR. Dziś to około 10,6 tys. zł. Jeśli kapitał inwestora jest większy, to straty
w 100 proc. pokrywane są do 3 tys. EUR., a ponad tę sumę — w 90 proc. do
równowartości 22 tys. EUR (78 tys. zł). Powyżej tej kwoty trudno już cokolwiek
odzyskać.
A co z akcjami czy obligacjami zapisanymi na rachunku?
— Instrumenty pozostają własnością inwestora i nie wchodzą do masy upadłościowej. Możliwości są dwie. Klient sam może wskazać inny dom maklerski, do którego przenoszone są papiery. Po drugie — Komisja Nadzoru Finansowego może nakazać przeniesienia walorów do innego brokera za jego zgodą — wyjaśnia Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.
Brokerzy przetrwają kryzys
Sytuacja finansowa domów maklerskich istotnie zależy od koniunktury giełdowej, a ta nie jest obecnie dobra. Spadły nie tylko ceny akcji, ale przede wszystkim obroty, co jest ważne dla wyników domów maklerskich. Prowizje są bardzo istotnym źródłem przychodów biur maklerskich. Zamarł również rynek ofert pierwotnych, a w związku ze spadkiem cen nie ma wyników także większość zarządzających aktywami.
Nie mam szczegółowych informacji o poszczególnych brokerach, jeśli chodzi o ich inwestycje własne, gdyż nie jest to wiedza ogólnie dostępna. W każdej firmie obowiązują jednak procedury kontroli ryzyka związanego z inwestycjami własnymi, tak więc ewentualne straty są ograniczone. Nie jest to jednak ryzyko porównywalne do występującego na rynkach i w firmach inwestycyjnych w USA i Europie Zachodniej, gdzie genezą kłopotów były inwestycje w instrumenty będące podstawową przyczyną wybuchu obecnego kryzysu, oparte głównie na kredytach hipotecznych. W naszych portfelach takich instrumentów nie ma. Sytuacja finansowa branży jest wprawdzie istotnie gorsza niż w ostatnich latach, ale nie ma powodów do paniki. Uważam, że nie ma również powodu do niepokoju o zagrożenie upadłością brokerów. W zdecydowanej większości są to firmy o stabilnych fundamentach kapitałowych, przygoto- wane na przetrwanie dekoniunktury.
Jacek Rachel, prezes Beskidzkiego Domu Maklerskiego
Inwestorzy nie muszą obawiać się o brokerów
O bawy inwestorów wynikają z ogólnej atmosfery wokół instytucji finansowej, ale mogę zapewnić, że nie ma realnego ryzyka utraty płynności przez dom maklerski. Pieniadze zgromadzone na rachunkach maklerskich, są bezpieczne, bo zgodnie z przepisami muszą być przechowywane na wyodrębnionym od środków biura rachunku bankowym. Broker nie może inwestować gotówki, która tam się znajduje. Samodzielne inwestycje biur (na własny rachunek) to w większości znikoma część ich aktywów, dlatego nawet ewentualne straty z tego tytułu nie mogłyby zachwiać ich kondycją finansową. Dom maklerski działa jak typowy pośrednik i usługodawca. Nawet jeśli zarządzamy pieniędzmi na zlecenie klientów, to oni ponoszą finansowe konsekwencje obranej przez siebie strategii inwesty- cyjnej.
Upadłość domu maklerskiego można sobie wyobrazić tylko w wypadkach skrajnych, jak WGI. Lub inaczej — jeśli przychody, generowane z codziennych operacji, nie wystarczą firmie do pokrycia ponoszonych przez niego kosztów stałych.
Katarzyna Iwaniuk- -Michalczuk, dyrektor zarządzający DM PKO BP