Unimot to spółka z branży paliwowej, wyceniana na warszawskiej giełdzie na ponad 800 mln zł i znana m.in. jako operator stacji Avia. Opublikowane przez nią przed weekendem wyniki finansowe zasługują na uwagę, ponieważ opisują okres kwiecień-czerwiec, pierwszy pełny kwartał, w którym grupa funkcjonowała w formule powiększonej, czyli z uwzględnieniem przejętych ostatnio aktywów Lotosu i kolejowych.
Asfalty to potęga
Przejęcia zmieniły profil biznesowy Unimotu. W dotychczasowej działalności dominował obrót olejem napędowym, biopaliwami, gazem LPG, gazem ziemnym oraz działalność stacji Avia (119 obiektów). Od 7 kwietnia w wyniku głośnej sprzedaży aktywów przez łączące się firmy Orlen i Lotos Unimotowi doszła działalność terminali paliwowych i produkcja asfaltów. Stał się trzecim graczem na rynku magazynowania paliw i drugim na rynku sprzedaży asfaltów. Ponadto wszedł w logistykę kolejową i paliwa lotnicze.
„Drugi kwartał pokazał, jak ważna jest dywersyfikacja biznesu. W wymagającym otoczeniu rynkowym, które znacząco wpłynęło na wynik segmentu oleju napędowego, wynik grupy utrzymaliśmy na dobrym poziomie, wypracowując ok. 60 proc. EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja – red.) za pomocą wszystkich nowych podmiotów przejętych od początku 2023 r.” – pisze w komentarzu do wyników Adam Sikorski, prezes i akcjonariusz Unimotu.
Podkreśla, że wyjątkowo dobrze radzi sobie biznes asfaltowy, który wyrasta na jednego z liderów wśród segmentów grupy kapitałowej. Jest to też biznes perspektywiczny, jeśli wziąć pod uwagę potrzeby odbudowującej się w przyszłości Ukrainy.
Jeśli chodzi o olej napędowy, który do tej pory generował około 75 proc. zysku EBITDA Unimotu, na początku roku rynek miał obawy o jego dostępność po wprowadzeniu embarga na import z Rosji.
„Szybko okazało się jednak, że produkt jest dostępny, ale jego import stawał się z miesiąca na miesiąc coraz mniej opłacalny” – zauważa Adam Sikorski.
Import paliw siadł
Łukasz Prokopiuk, analityk Domu Maklerskiego BOŚ, uważa, że nowe aktywa w grupie Unimotu, a zwłaszcza terminale paliwowe, mogą sobie radzić w przyszłości nawet lepiej, niż prognozował to zarząd. Analityk szacuje, że mogą generować nawet 100 mln zł zysku EBITDA rocznie, ale nie jest jasne, jak bardzo poprawią ten wynik w kolejnych latach.
Niepokojem napawa jednak sytuacja na krajowym rynku paliw.
– Mamy do czynienia z bardzo dużym wzrostem cen ropy, niskimi zapasami w Europie, do tego dolar umocnił się wobec złotego. Każdy z tych trzech czynników zapowiadałby wzrost cen paliw w kraju, tymczasem Orlen (największy gracz na rynku – red.) od miesiąca codziennie obniża ceny hurtowe – mówi Łukasz Prokopiuk.
Podkreśla, że wśród analityków panuje konsens, że ceny na stacjach powinny być dziś o 1,5-2 zł wyższe. Nie są, dlatego import paliw do Polski stał się nierentowny, a media donoszą o wykupywaniu przez hurtowników taniego paliwa ze stacji.
– Wyniki finansowe firm paliwowych są więc pod presją – mówi analityk.
Po wyborach ceny w górę
Niskie ceny paliw mogą się utrzymać do wyborów zaplanowanych na 15 października. Łukasz Prokopiuk uważa, że dla państwowego Orlenu oznacza to już miliard utraconego zysku EBITDA, co jest działaniem – zdaniem analityka – wbrew interesowi spółki i mniejszościowych akcjonariuszy. Po wyborach koncern zacznie prawdopodobnie podwyższać ceny, ale nie wiadomo, jak szybko.