USA na granicy recesji, UE próbuje wstać z kolan

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-05-04 20:00

Amerykańska gospodarka wyraźnie zwolniła w pierwszym kwartale, a europejska notuje stabilny, choć wciąż niski wzrost. W tym roku Stany Zjednoczone będą walczyć o uniknięcie recesji, a Europa o odzyskanie wigoru.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Z pierwszych danych o PKB wynika, że największa gospodarka świata wpadła w dołek z powodu chaosu związanego z cłami. Trzeba przyznać, że jest to dołek mniejszy od niektórych pesymistycznych przewidywań i w tym Amerykanie mogą szukać nadziei na to, że mimo zawirowań generowanych przez prezydenta uda im się uniknąć recesji. W Unii Europejskiej natomiast gospodarka próbuje wrócić na trajektorię wzrostową po dwóch latach stagnacji. Idzie to nieźle, choć na restart wciąż czeka największa unijna gospodarka — Niemcy.

Zacznę od USA. W pierwszym kwartale gospodarka skurczyła się o 0,1 proc. k/k (-0,3 proc. po zannualizowaniu, jest to liczba częściej podawana w amerykańskich mediach), co zdarzyło się po raz pierwszy od trzech lat. W ujęciu rok do roku — częściej używanym w Europie — dynamika PKB wyniosła +2 proc., czyli najmniej od dziewięciu kwartałów (wykres). Dane były mniej więcej zgodne ze średnią oczekiwań rynkowych, aczkolwiek wiele prestiżowych ośrodków przewidywało znacznie gorsze wyniki. Na przykład uważnie obserwowany model Rezerwy Federalnej z Atlanty wskazywał na możliwy spadek PKB o 0,4 proc. k/k (-1,5 proc. po zannualizowaniu).

Dołek amerykańskiej gospodarki wziął się ze strachu firm o skutki wojny celnej. Gwałtownie zwiększyły import, co zaszkodziło krajowej koniunkturze. To sprawia, że dane jest bardzo trudno interpretować. Zarówno popyt wewnętrzny, jak też handel zagraniczny były pod dużym wpływem panicznej akumulacji zapasów.

Ekonomista Jason Furman, profesor Uniwersytetu Harvarda i były doradca prezydenta Baracka Obamy, uważa, że najważniejsze elementy PKB rosną w tempie wskazującym na optymistyczny obraz gospodarki. Popyt konsumentów, nakłady firm na środki trwałe i zakupy mieszkań przez gospodarstwa domowe rosną w bardzo stabilnym tempie przekraczającym łącznie 5 proc. rocznie. W tym zakresie nie widać żadnych istotnych zmian, co może sugerować, że po ustaniu zaburzeń związanych z handlem zagranicznym gospodarka utrzyma się na ścieżce wzrostu.

Ale ekonomista przyznaje, że przy tak dużym chaosie w decyzjach politycznych obraz może się zmienić. Z notowań na platformie Polymarket wynika, że po publikacji danych prawdopodobieństwo recesji w USA w tym roku przekroczyło 65 proc. Recesja w tym zakładzie jest oceniana jako dwa kwartały spadku PKB lub jako ogłoszenie recesji przez Narodowe Biuro Badań Ekonomicznych (NBER).

Rozstrzał prognoz dla USA na ten rok jest ogromny. W ankiecie Bloomberga prognozy średniorocznego wzrostu PKB wahają się między 0,5 a 3 proc., co daje różnicę między minimum i maksimum na poziomie 2,5 pkt. Dla porównania, w Polsce ta różnica wynosi 1,6 pkt.

Dezorientacja w prognozach dla amerykańskiej gospodarki wynika z faktu, że sposób jej reakcji na wojnę celną jest ekstremalnie trudny do przewidzenia. Wzrost ceł sam w sobie nie powinien wywołać recesji, ale chaos w decyzjach dotyczących polityki handlowej może zahamować inwestycje firm, a to już może recesję wywołać. Innym destabilizującym czynnikiem jest możliwe utrzymanie wysokich stóp procentowych przez bank centralny, jeżeli będzie się obawiał proinflacyjnych skutków wojny handlowej.

W Unii Europejskiej sytuacja jest bardziej unormowana. Ze wstępnych szacunków Eurostatu wynika, że wzrost PKB UE w pierwszym kwartale wyniósł 1,4 proc. r/r/, czyli dokładnie tyle samo ile kwartał wcześniej. I wiąż mniej niż w USA, biorąc pod uwagę porównywalne ujęcie r/r. Pozornie jest to niezły wynik, bo jest zgodny z długookresową średnią. Ale trzeba przypomnieć, że długookresowa średnia z ostatnich 10 czy 20 lat jest mało satysfakcjonująca, w UE powszechne są apele o reformy przyspieszające tempo rozwoju.

Cały czas w stagnacji tkwi gospodarka niemiecka, która w ujęciu r/r notuje minimalnie ujemną dynamikę PKB (-0,2 proc.). Duże nadzieje są wiązane z reformami nowego rządu Friedricha Merza, ale on zostanie wybrany na kanclerza dopiero w nadchodzącym tygodniu. Prędzej na gospodarkę wpłyną obniżki stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny. Ich efekty zaczynają być stopniowo coraz bardziej widoczne.