Polscy przedsiębiorcy do 28 czerwca mają czas na dostosowanie swojej oferty do postanowień ustawy o zapewnianiu spełniania wymagań dostępności niektórych produktów i usług przez podmioty gospodarcze (tzw. ustawa o dostępności). Wdraża ona do prawa krajowego Europejski Akt o Dostępności (EAA). Ustawa skierowana jest do małych, średnich i dużych firm, nie obejmuje natomiast mikroprzedsiębiorstw, nawet jeśli przedmiot ich działalności wskazuje na konieczność dostosowania się do wchodzących w życie przepisów.
Co się zmieni
Dzięki nowym regulacjom osoby z niepełnosprawnościami mają mieć łatwiejszy dostęp do niektórych usług i towarów. Chodzi tu między innymi o branże e-commerce, bankowość i usługi płatnicze. I tak na przykład biletomaty, bankomaty i kioski informacyjne – zgodnie z wchodzącymi w życie przepisami – powinny być wyposażone w ekrany z wysokim kontrastem oraz głosowe wskazówki.
- Założenia ustawy co do zasady są dobre. W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby umożliwić korzystanie z produktów i usług zgodnie z ich przeznaczeniem wszystkim, również osobom ze szczególnymi potrzebami. Skorzystają więc osoby z niepełnosprawnościami, ale też osoby starsze, niedowidzące czy niedosłyszące. Szkopuł w tym, że to, co jednym ma ułatwić życie, drugim je utrudnia - mówi Maciej Oczkowski, adwokat z krakowskiego biura kancelarii Drzewiecki Tomaszek i Wspólnicy.
Pole do nadużyć
Prawnicy zwracają uwagę między innymi na to, że dosłowne tłumaczenie przepisów prawa wspólnotowego na grunt polski wiąże się z koniecznością wyjaśniania przez sądy zastosowanych w ustawie pojęć. Poza tym – jak twierdzą - nowe obowiązki nakładane na firmy często są nieprecyzyjnie czy wręcz zbyt ogólnie formułowane, co otwiera pole do nadużyć.
- Przykład: ustawa odwołuje się do pojęcia racjonalnych usprawnień, o których mowa w Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych, podpisanej w Nowym Jorku w 2006 r. Rozumiane są tu one jako konieczne i odpowiednie dostosowania nienakładające nieproporcjonalnego lub nadmiernego obciążenia. Te sformułowania są zbyt ogólne i organy kontrolujące mogą interpretować je dowolnie. Normy prawne o charakterze regulacyjnym powinny być maksymalnie dookreślone, aby podmioty im podlegające działały w klarownym otoczeniu biznesowym. Postulat generalny jest więc taki: ograniczać regulację, ale tam, gdzie jest ona konieczna, niech będzie jednoznaczna – zwraca uwagę Michał Wojtyczek, adwokat z kancelarii Drzewiecki Tomaszek i Wspólnicy.
Niezrozumiałe terminy
Prawnicy przyznają wprost, że wchodząca w życie w czerwcu ustawa jest niezrozumiała dla przedsiębiorców. Jakie zapisy budzą wątpliwości właścicieli firm? Jednym z nich jest regulacja, która dotyczy obowiązku przekazywania informacji w sposób zapewniający jej zrozumiałość za pomocą więcej niż jednego kanału sensorycznego.
- Wielu przedsiębiorców po prostu nie wie, co ten termin oznacza. Problemem jest też ustalenie, ile to jest więcej niż jeden kanał sensoryczny - czy wystarczy osobom z dysfunkcją wzroku zapewnić dostęp do czytników albo czy klienci z problemami narządu słuchu dodatkowo muszą mieć możliwość skorzystania z tłumaczenia na język migowy. Przepisy tego nie wyjaśniają - zwraca uwagę Maciej Oczkowski.
Zbyt ogólne pojęcia i nieprecyzyjne sformułowania zawarte w ustawie o dostępności sprawiają, że ostateczne rozstrzygnięcie oraz jego ewentualne konsekwencje dla firmy będą zależały od interpretacji organu kontrolującego.
