Ustawa zmienia podejście do sukcesji

Iwona JackowskaIwona Jackowska
opublikowano: 2018-12-09 22:00

Trzeba ułatwić przekazanie firmy za życia właściciela — apeluje PIH. Resort przedsiębiorczości odpowiada: obecne przepisy pozwalają jej przetrwać po jego śmierci, a z tym był największy problem

Z tekstu dowiesz się m.in.:

  • jak sukcesję regulują obcenie przepisy
  • co zmieniło się w przepisach związanych z przekazaniem firmy dzieciom
  • co powinno być jeszcze zmienione w przepisach

Obowiązująca od niedawna ustawa o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej jeszcze na dobre nie weszła do praktyki, a już wywołuje sporo emocji. Dokładnie rzecz biorąc, nie chodzi nawet o tę ustawę, ile o sukcesję firm w ogóle. Przepisy, które weszły w życie 25 listopada, pozwalają przedsiębiorcom wpisanym do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) powołać zarządcę sukcesyjnego, dzięki czemu po śmierci właściciela w mocy pozostaną umowy o pracę, kontrakty, zezwolenia, pozwolenia czy koncesje. Poza tym przez okres sprawowania tego zarządu firma będzie mogła posługiwać się numerem identyfikacji podatkowej (NIP) i rachunkiem bankowym zmarłego.

MOŻLIWE ZMIANY:
MOŻLIWE ZMIANY:
Mariusz Haładyj, wiceminister przedsiębiorczości, podkreśla, że wprowadzenie ustawy o zarządzie sukcesyjnym było konieczne. Problem z przekazaniem firmy rodzinnej po śmierci właściciela zagrażał bytowi setek tysięcy podmiotów wpisanych do CEIDG. Według wiceministra nie znaczy to jednak, że reguły prawne sukcesji za życia właścicieli firm nie wymagają żadnych zmian.
Fot. Marek Wiśniewski

Przedsiębiorca, który powoła zarządcę, zgłasza go do CEIDG. Jeśli nie zdąży wyznaczyć takiej osoby, w ciągu dwóch miesięcy po jego śmierci będą mogli ją wybrać spadkobiercy lub małżonek przedsiębiorcy, który jest współwłaścicielem firmy. To wymaga wizyty u notariusza.

Zarządca sukcesyjny ma tymczasowo prowadzić firmę po śmierci przedsiębiorcy — na rzecz jego sukcesorów, np. spadkobierców czy małżonka. Będzie zarządzał nią do zakończenia formalności spadkowych i podjęcia przez uprawnionychdo spadku decyzji co do dalszych losów firmy.

Opinia PIH

W ocenie Polskiej Izby Handlu (PIH) ustawa ta nie rozwiązuje jednak wielu problemów sukcesyjnych. Jak pisaliśmy w „Pulsie Biznesu”, PIH docenia znaczenie ustawy jako ważnego kroku w rozwiązywaniu problemów małych i średnich przedsiębiorców, którzy rozpoczynali działalność w latach 90. i już muszą myśleć o emeryturze i przekazaniu biznesu następcom. Jednak, zdaniem Waldemara Nowakowskiego, prezesa izby, ustawa nie pomaga w sytuacji, kiedy do sukcesji dochodzi jeszcze za życia przedsiębiorcy. Według PIH ustawodawca powinien rozpocząć intensywne prace nad przepisami, które wesprą właścicieli firm w tym aspekcie.

W stanowisku izby stwierdzono, że konieczne są zmiany prawa administracyjnego, handlowego i podatkowego. Należy też przywrócić promesy, prawo do kontynuacji amortyzacji środków otrzymanych na podstawie darowizny, czy rozszerzyć możliwe opcje przekształcania przedsiębiorstwa jednoosobowego. Poinformowano też, że PIH we współpracy z partnerami rozpoczęła już działania na rzecz wprowadzenia zmian w ustawie, aby objęła ona swoim działaniem możliwie najwięcej przypadków związanych z sukcesją firm.

Stanowisko resortu

Na opinię izby zareagował Mariusz Haładyj, podsekretarz stanu w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii (MPiT). To ten resort przygotował ustawę o zarządzie sukcesyjnym.

— Sukcesja biznesu jest jednym z największych wyzwań, przed jakim stają firmy rodzinne. Od decyzji właściciela, formy prawnej i rodzaju działalności oraz od sytuacji rodzinnej zależy, czy dojdzie do sukcesji za życia przedsiębiorcy. Skala i charakter problemów przy przejmowaniu firmy po śmierci przedsiębiorcy były przy tym zupełnie inne niż trudności, jakie mogą wystąpić w procesie sukcesji za życia. W pierwszym przypadku — bez obecnej ustawy — firma jednoosobowa przestawała istnieć jako podmiot gospodarczy. Nie było żadnych prawnych rozwiązań, które pozwoliłyby zachować podmiotowość i ciągłość jej działania. Stawała się ona zbiorem składników majątkowych. Z dnia na dzień wygasały umowy o pracę, NIP, koncesje, zezwolenia, nie można było wykonywać umów z kontrahentami i klientami ani korzystać z firmowych kont bankowych. Mieliśmy do czynienia z olbrzymią luką prawną, wymagającą działań legislacyjnych. Jak podkreślają firmy rodzinne, był to najbardziej palący problem sukcesji. Kompleksowo rozwiązuje go ustawa o zarządzie sukcesyjnym — wyjaśnia wiceminister w stanowisku przekazanym naszej redakcji.

Mariusz Haładyj zwraca uwagę, że opisane przez niego skutki dotychczasowych problemów nie występują w przypadku sukcesji za życia.

— Firma oraz związane z nią stosunki prawne istnieją, mogą więc być stopniowo przekazywane następcy przez właściciela. Istnieją ramy prawne do zaplanowania sukcesji za życia, o ile jej właściciel rzeczywiście ma potrzebę uporządkowania takich kwestii. Jak jednak wskazują firmy rodzinne i eksperci zajmujący się procesami sukcesyjnymi, dla przedsiębiorców zaplanowanie sukcesji nie jest zadaniem łatwym, nie tyle z przyczyn prawnych, co z czysto ludzkich i psychologicznych — stwierdza wiceminister.

Zwraca uwagę np. na badania dotyczące sporządzania testamentów. Wynika z nich, że tylko ok. 13 proc. Polaków, którzy ukończyli 50 lat, sporządziło takie akty.

— Musimy zatem brać pod uwagę, że wielu właścicieli nie zdoła lub nie zdąży przekazać przedsiębiorstwa następcy. Tym ważniejsze było wprowadzenie ustawy o zarządzie sukcesyjnym — podkreśla.

Jak jednak wiceminister przyznaje, to nie znaczy, że reguły prawne sukcesji za życia właścicieli firm nie wymagają żadnych zmian.

— Ułatwianie takich procesów sukcesyjnych jest ze wszech miar pożądane, ale wymaga innego podejścia. Nie mamy do czynienia z systemowym problemem. Takim, który zagrażał bytowi setek tysięcy firm wpisanych do CEIDG, była sukcesja przedsiębiorstwa po śmierci właściciela. Po rozwiązaniu tego problemu potrzebne jest identyfikowanie konkretnych kłopotów i reagowanie na nie w adekwatny sposób. Przedsiębiorców i ekspertów zachęcamy do przekazywania nam informacji o takich trudnościach — deklaruje Mariusz Haładyj.

Sporo do zrobienia

Dr Małgorzata Rejmer, prezes Kancelarii Finansowej Lex, ekspertka PIH, przyjmuje stanowisko przedstawiciela kierownictwa resortu przedsiębiorczości jako potencjalną zapowiedź pożądanych zmian legislacyjnych. A zwłaszcza przyznanie, że regułyprawne sukcesji za życia właścicieli firm mogą wymagać zmian.

— Zasadnicze pytanie brzmi: co zrobić, aby polskie firmy zachowały pełną ciągłość działania, bez względu na to, czy są prowadzone przez pierwsze pokolenie, czy przeszły w ręce następców prawnych. Utrzymanie ciągłości biznesu — to wyzwanie, ale także szansa polskiej gospodarki. Jeśli tak, należy właściwie zdefiniować ryzyko sukcesyjne. Temat śmierci przedsiębiorcy jednoosobowego i wspólnika spółki cywilnej, a dokładnie konsekwencji, jakie ta śmierć niesie za sobą, jest bez wątpienia ważny społecznie i gospodarczo. Jednak statystycznie dużo większa grupa przedsiębiorców stanie przed wyzwaniem sukcesji za życia właściciela, a w tym zakresie nie są prowadzone żadne skoordynowane działania. Nie sposób podzielić argumentu ministerstwa, że ta kwestia nie ma charakteru systemowego — podkreśla dr Małgorzata Rejmer.

W jej opinii, sukcesja za życia wymaga wprowadzenia wielu rozwiązań, obejmujących kilka gałęzi prawa.

— Obecna ustawa, choć ważna w kontekście utrzymania firm po śmierci ich właścicieli, rozwiązuje problem w niewielkim stopniu. Co gorsza, może przynieść efekt uśpienia wielu przedsiębiorców, którym może się wydawać, że ustawa rozwiązała wszystkie problemy. To bardzo niebezpieczne, bo w praktyce spadkobiercy będą musieli ciężko walczyć o przetrwanie przedsiębiorstwa — mówi Waldemar Nowakowski.

Również według prezes kancelarii Lex większość przedsiębiorców uznała, że po wejściu w życie ustawy nie muszą podejmować żadnych działań służących zapewnieniu trwałości ich firm.

— A to nieprawda. Po pierwsze, ustawa wprowadza rozwiązania o charakterze tymczasowym i tylko w kontekście śmierci właściciela. Wynika z tego, że zadziała tylko, gdy spełniona zostanie pierwsza przesłanka, czyli śmierć przedsiębiorcy oraz kolejne wskazane w przepisach, m.in. zgoda spadkobierców posiadających 85/100 udziału w spadku. W większości firm te warunki nie zaistnieją. To oznacza, że ustawę o zarządzie sukcesyjnym należy potraktować jako inspirację do wprowadzenia wielu istotnych zmian w prawie, które umożliwią efektywne przekazanie biznesu za życia właściciela — wyjaśnia dr Małgorzata Rejmer.

Uważa, że również retoryka wypowiedzi na te tematy powinna być zmieniona, aby przedsiębiorcy nie mieli wrażenia, że ustawa rozwiązuje problem ciągłości biznesu.

— To, czy uda się polskich przedsiębiorców przekonać do wdrożenia wielu zmian, które umożliwią skuteczną sukcesję za życia, w dużej mierze zależy zarówno od tego, jakie zachęty zastosuje ustawodawca i jakie komunikaty będą otrzymywać. Żaden kraj europejski nie ma takiej sytuacji, jaka jest w Polsce, czyli nigdzie tak wielu przedsiębiorców nie działa w nieadekwatnej formie prawnej, stwarzając ryzyko dla siebie, swoich pracowników, kontrahentów, wierzycieli i Skarbu Państwa — mówi ekspertka PIH.

Dwa lata zarządu

Zarząd sukcesyjny może trwać maksymalnie dwa lata od dnia śmierci właściciela. Jest to czas na załatwienie formalności spadkowych i podjęcie decyzji czy — a jeśli tak, to w jakiej formie prawnej — przedsiębiorstwo będzie działać dalej. W wyjątkowych przypadkach sąd może przedłużyć ten czas do pięciu lat. W zasadzie zarząd ten wygaśnie z momentem podziału między spadkobierców majątku pozostawionego przez zmarłego przedsiębiorcę.