Obowiązująca od niedawna ustawa o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej jeszcze na dobre nie weszła do praktyki, a już wywołuje sporo emocji. Dokładnie rzecz biorąc, nie chodzi nawet o tę ustawę, ile o sukcesję firm w ogóle. Przepisy, które weszły w życie 25 listopada, pozwalają przedsiębiorcom wpisanym do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) powołać zarządcę sukcesyjnego, dzięki czemu po śmierci właściciela w mocy pozostaną umowy o pracę, kontrakty, zezwolenia, pozwolenia czy koncesje. Poza tym przez okres sprawowania tego zarządu firma będzie mogła posługiwać się numerem identyfikacji podatkowej (NIP) i rachunkiem bankowym zmarłego.

Przedsiębiorca, który powoła zarządcę, zgłasza go do CEIDG. Jeśli nie zdąży wyznaczyć takiej osoby, w ciągu dwóch miesięcy po jego śmierci będą mogli ją wybrać spadkobiercy lub małżonek przedsiębiorcy, który jest współwłaścicielem firmy. To wymaga wizyty u notariusza.
Zarządca sukcesyjny ma tymczasowo prowadzić firmę po śmierci przedsiębiorcy — na rzecz jego sukcesorów, np. spadkobierców czy małżonka. Będzie zarządzał nią do zakończenia formalności spadkowych i podjęcia przez uprawnionychdo spadku decyzji co do dalszych losów firmy.
Opinia PIH
W ocenie Polskiej Izby Handlu (PIH) ustawa ta nie rozwiązuje jednak wielu problemów sukcesyjnych. Jak pisaliśmy w „Pulsie Biznesu”, PIH docenia znaczenie ustawy jako ważnego kroku w rozwiązywaniu problemów małych i średnich przedsiębiorców, którzy rozpoczynali działalność w latach 90. i już muszą myśleć o emeryturze i przekazaniu biznesu następcom. Jednak, zdaniem Waldemara Nowakowskiego, prezesa izby, ustawa nie pomaga w sytuacji, kiedy do sukcesji dochodzi jeszcze za życia przedsiębiorcy. Według PIH ustawodawca powinien rozpocząć intensywne prace nad przepisami, które wesprą właścicieli firm w tym aspekcie.
W stanowisku izby stwierdzono, że konieczne są zmiany prawa administracyjnego, handlowego i podatkowego. Należy też przywrócić promesy, prawo do kontynuacji amortyzacji środków otrzymanych na podstawie darowizny, czy rozszerzyć możliwe opcje przekształcania przedsiębiorstwa jednoosobowego. Poinformowano też, że PIH we współpracy z partnerami rozpoczęła już działania na rzecz wprowadzenia zmian w ustawie, aby objęła ona swoim działaniem możliwie najwięcej przypadków związanych z sukcesją firm.
Stanowisko resortu
Na opinię izby zareagował Mariusz Haładyj, podsekretarz stanu w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii (MPiT). To ten resort przygotował ustawę o zarządzie sukcesyjnym.
— Sukcesja biznesu jest jednym z największych wyzwań, przed jakim stają firmy rodzinne. Od decyzji właściciela, formy prawnej i rodzaju działalności oraz od sytuacji rodzinnej zależy, czy dojdzie do sukcesji za życia przedsiębiorcy. Skala i charakter problemów przy przejmowaniu firmy po śmierci przedsiębiorcy były przy tym zupełnie inne niż trudności, jakie mogą wystąpić w procesie sukcesji za życia. W pierwszym przypadku — bez obecnej ustawy — firma jednoosobowa przestawała istnieć jako podmiot gospodarczy. Nie było żadnych prawnych rozwiązań, które pozwoliłyby zachować podmiotowość i ciągłość jej działania. Stawała się ona zbiorem składników majątkowych. Z dnia na dzień wygasały umowy o pracę, NIP, koncesje, zezwolenia, nie można było wykonywać umów z kontrahentami i klientami ani korzystać z firmowych kont bankowych. Mieliśmy do czynienia z olbrzymią luką prawną, wymagającą działań legislacyjnych. Jak podkreślają firmy rodzinne, był to najbardziej palący problem sukcesji. Kompleksowo rozwiązuje go ustawa o zarządzie sukcesyjnym — wyjaśnia wiceminister w stanowisku przekazanym naszej redakcji.
Mariusz Haładyj zwraca uwagę, że opisane przez niego skutki dotychczasowych problemów nie występują w przypadku sukcesji za życia.
— Firma oraz związane z nią stosunki prawne istnieją, mogą więc być stopniowo przekazywane następcy przez właściciela. Istnieją ramy prawne do zaplanowania sukcesji za życia, o ile jej właściciel rzeczywiście ma potrzebę uporządkowania takich kwestii. Jak jednak wskazują firmy rodzinne i eksperci zajmujący się procesami sukcesyjnymi, dla przedsiębiorców zaplanowanie sukcesji nie jest zadaniem łatwym, nie tyle z przyczyn prawnych, co z czysto ludzkich i psychologicznych — stwierdza wiceminister.
Zwraca uwagę np. na badania dotyczące sporządzania testamentów. Wynika z nich, że tylko ok. 13 proc. Polaków, którzy ukończyli 50 lat, sporządziło takie akty.
— Musimy zatem brać pod uwagę, że wielu właścicieli nie zdoła lub nie zdąży przekazać przedsiębiorstwa następcy. Tym ważniejsze było wprowadzenie ustawy o zarządzie sukcesyjnym — podkreśla.
Jak jednak wiceminister przyznaje, to nie znaczy, że reguły prawne sukcesji za życia właścicieli firm nie wymagają żadnych zmian.
— Ułatwianie takich procesów sukcesyjnych jest ze wszech miar pożądane, ale wymaga innego podejścia. Nie mamy do czynienia z systemowym problemem. Takim, który zagrażał bytowi setek tysięcy firm wpisanych do CEIDG, była sukcesja przedsiębiorstwa po śmierci właściciela. Po rozwiązaniu tego problemu potrzebne jest identyfikowanie konkretnych kłopotów i reagowanie na nie w adekwatny sposób. Przedsiębiorców i ekspertów zachęcamy do przekazywania nam informacji o takich trudnościach — deklaruje Mariusz Haładyj.
Sporo do zrobienia
Dr Małgorzata Rejmer, prezes Kancelarii Finansowej Lex, ekspertka PIH, przyjmuje stanowisko przedstawiciela kierownictwa resortu przedsiębiorczości jako potencjalną zapowiedź pożądanych zmian legislacyjnych. A zwłaszcza przyznanie, że regułyprawne sukcesji za życia właścicieli firm mogą wymagać zmian.
— Zasadnicze pytanie brzmi: co zrobić, aby polskie firmy zachowały pełną ciągłość działania, bez względu na to, czy są prowadzone przez pierwsze pokolenie, czy przeszły w ręce następców prawnych. Utrzymanie ciągłości biznesu — to wyzwanie, ale także szansa polskiej gospodarki. Jeśli tak, należy właściwie zdefiniować ryzyko sukcesyjne. Temat śmierci przedsiębiorcy jednoosobowego i wspólnika spółki cywilnej, a dokładnie konsekwencji, jakie ta śmierć niesie za sobą, jest bez wątpienia ważny społecznie i gospodarczo. Jednak statystycznie dużo większa grupa przedsiębiorców stanie przed wyzwaniem sukcesji za życia właściciela, a w tym zakresie nie są prowadzone żadne skoordynowane działania. Nie sposób podzielić argumentu ministerstwa, że ta kwestia nie ma charakteru systemowego — podkreśla dr Małgorzata Rejmer.
W jej opinii, sukcesja za życia wymaga wprowadzenia wielu rozwiązań, obejmujących kilka gałęzi prawa.
— Obecna ustawa, choć ważna w kontekście utrzymania firm po śmierci ich właścicieli, rozwiązuje problem w niewielkim stopniu. Co gorsza, może przynieść efekt uśpienia wielu przedsiębiorców, którym może się wydawać, że ustawa rozwiązała wszystkie problemy. To bardzo niebezpieczne, bo w praktyce spadkobiercy będą musieli ciężko walczyć o przetrwanie przedsiębiorstwa — mówi Waldemar Nowakowski.
Również według prezes kancelarii Lex większość przedsiębiorców uznała, że po wejściu w życie ustawy nie muszą podejmować żadnych działań służących zapewnieniu trwałości ich firm.
— A to nieprawda. Po pierwsze, ustawa wprowadza rozwiązania o charakterze tymczasowym i tylko w kontekście śmierci właściciela. Wynika z tego, że zadziała tylko, gdy spełniona zostanie pierwsza przesłanka, czyli śmierć przedsiębiorcy oraz kolejne wskazane w przepisach, m.in. zgoda spadkobierców posiadających 85/100 udziału w spadku. W większości firm te warunki nie zaistnieją. To oznacza, że ustawę o zarządzie sukcesyjnym należy potraktować jako inspirację do wprowadzenia wielu istotnych zmian w prawie, które umożliwią efektywne przekazanie biznesu za życia właściciela — wyjaśnia dr Małgorzata Rejmer.
Uważa, że również retoryka wypowiedzi na te tematy powinna być zmieniona, aby przedsiębiorcy nie mieli wrażenia, że ustawa rozwiązuje problem ciągłości biznesu.
— To, czy uda się polskich przedsiębiorców przekonać do wdrożenia wielu zmian, które umożliwią skuteczną sukcesję za życia, w dużej mierze zależy zarówno od tego, jakie zachęty zastosuje ustawodawca i jakie komunikaty będą otrzymywać. Żaden kraj europejski nie ma takiej sytuacji, jaka jest w Polsce, czyli nigdzie tak wielu przedsiębiorców nie działa w nieadekwatnej formie prawnej, stwarzając ryzyko dla siebie, swoich pracowników, kontrahentów, wierzycieli i Skarbu Państwa — mówi ekspertka PIH.
Dwa lata zarządu
Zarząd sukcesyjny może trwać maksymalnie dwa lata od dnia śmierci właściciela. Jest to czas na załatwienie formalności spadkowych i podjęcie decyzji czy — a jeśli tak, to w jakiej formie prawnej — przedsiębiorstwo będzie działać dalej. W wyjątkowych przypadkach sąd może przedłużyć ten czas do pięciu lat. W zasadzie zarząd ten wygaśnie z momentem podziału między spadkobierców majątku pozostawionego przez zmarłego przedsiębiorcę.