W rozmowie z portalem Dariusz Mioduski podkreśla, że w zeszłym tygodniu nie zostały podpisane dokumenty mające określić proces zmian i są dwie podstawowe kwestie sporne,od których nie zamierza odstąpić.



Są one dla mnie kluczowe, a z punktu widzenia Legii i jej dobra, fundamentalne, dlatego na pewno od nich nie odstąpię – mówi Dariusz Mioduski cytowany w materiale na stronach legia.sport.pl.
Mioduski nie wyraża zgody i nie daje przyzwolenia na to, by został wykupiony przez dotychczasowych wspólników za pieniądze klubu. Druga istotną kwestią jest – jego zdaniem – odpowiedzialność obecnego zarządu. Nie chce zgodzić się by momencie wygrania przez niego licytacji, zarząd został zwolniony z odpowiedzialności za wszystkie dotychczasowe działania.
W każdej normalnej spółce taka odpowiedzialność za działanie na szkodę spółki obowiązuje. Nie wiem, czego się obawiają i dlaczego zerwali negocjacje [Maciej Wandzel i Bogusław Leśnodorski], skoro według nich Legia jest tak dobrze zarządzana - dodaje Mioduski w wywiadzie.
Serwis sport.pl skontaktował się z drugą stroną konfliktu i uzyskał komentarz do wypowiedzi Mioduskiego. Bogusław Leśniodorski stwierdził, że nic nie wie o zerwaniu negocjacji, a w najbliższych dniach zaplanowane były dwa spotkania Komisji Mediacyjnej.
Zarzuca Mioduskiemu dezinformację.
Przypomnijmy, że mediacje prowadzone są przez Polską Radę Biznesu. Jak podaje portal sport.pl, do niej miały trafić koperty z ofertami. Jedną - na zakup 40 procent udziałów Leśnodorskiego i Wandzla - miał złożyć Mioduski. Drugą - na zakup 60 procent udziałów Mioduskiego - złożyć mieli Leśnodorski i Wandzel.
Sytuacja na razie wskazuje, że negocjacje mogą znacząco się przedłużyć, a zaplanowane na 27 lutego i 3 marca dwie licytacje mogą się nie odbyć.