W sobotę pierwsza rocznica interwencji wojskowej w Iraku

opublikowano: 2004-03-20 09:06

Według polityków SLD, PO i PiS decyzja władz o udziale polskich wojsk w zeszłorocznej interwencji wojskowej w Iraku była słuszna; według UP była ona przedwczesna; PSL, Samoobrona i LPR uważają, że był to polityczny błąd. W sobotę minie rok od interwencji zbrojnej wojsk sprzymierzonych w Iraku.

Premier Leszek Miller potwierdził w piątek, że stosunek Polski do obecności naszych wojsk w Iraku i udziału w koalicji antyterrorystycznej pozostają bez zmian. Miller zaznaczył, że gdy rząd podejmował decyzję o zaangażowaniu w Iraku, uważał, że stoją za nią racje polityczne i moralne. "Dzisiaj nie można przecież powiedzieć, że Irak bez Saddama Husajna jest gorszy Dodał, że Polska życzy Irakijczykom, by jak najszybciej mogli przejąć odpowiedzialność za swój kraj, a także chce, by nasi żołnierze mogli jak najszybciej wrócić do domu. "Nie będziemy tam ani dnia dłużej, niż wymaga tego sytuacja. Jesteśmy za zwiększeniem roli ONZ i NATO w procesie normalizacji sytuacji w Iraku" - podkreślił.

Miller nie skomentował czwartkowej wypowiedzi prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, że Polska była "zwodzona" w sprawie broni masowego rażenia w Iraku.

Zdaniem szefa klubu PO Jana Rokity, wojna w Iraku to "klasyczny przykład" sprawiedliwej wojny w dobrej sprawie, "która broni ideałów świata zachodniego i chrześcijańskiego". Według Rokity, jeśli chce się bronić własnych ideałów, to trzeba ryzykować także własnym życiem.

Rokita uważa, że decyzja Amerykanów o rozpoczęciu wojny zmierzała do tego, aby w najbardziej newralgicznym punkcie świata ulokować prozachodnie, przyjazne i respektujące standardy praw człowieka państwo. "Całe pokolenia Irakijczyków i Amerykanów będą jeszcze dziękować tym wszystkim, którzy zaangażowali się w wojnę w Iraku" - uważa Rokita.

Również szef klubu PiS Ludwik Dorn uważa, że interwencja w Iraku była potrzebna. "Sprawy zabrnęły wówczas tak daleko, że użycie siły militarnej było niezbędne" - powiedział. Dorn ma jednak wrażenie, że Polska nie "wygrała z odpowiednią mocą karty naszego zaangażowania w kwestię iracką". Według niego, można było rozwiązać sprawę amerykańskich wiz i zaprosić Amerykanów, by ulokowali swoje bazy wojskowe w Polsce.

"Można było wykazać większą cierpliwość i poczekać na mandat ONZ" - uważa szef klubu UP Janusz Lisak. "My w Unii Pracy nigdy nie byliśmy zwolennikami tej wojny" - podkreślił. Lisak zauważył jednak, że mimo użycia drastycznych środków, reżim Husajna został obalony w imię ocalenia dobrej przyszłości narodu.

Zdaniem marszałka Senatu Longina Pastusiaka (SLD), postawa Saddama Husajna, który lekceważył i ignorował rezolucje ONZ, była "karygodna i zasługiwała na karę". "Polska zachowała się jak lojalny sojusznik" - ocenił marszałek.

Innego zdania jest szef klubu PSL Zbigniew Kuźmiuk. Jego zdaniem, konsekwencje wojny w Iraku są dla Polski olbrzymie, a Polacy ponoszą "przeogromne koszty", finansując polski kontyngent w Iraku. Według niego, nawet ważniejsze są koszty polityczne, m.in. reperkusje skierowane wobec Polski przez dwa najważniejsze kraje UE: Francję i Niemcy.

Szef Samoobrony Andrzej Lepper uważa, że Polska - biorąc udział w wojnie w Iraku - "zadarła" z Europą i osłabiła swoją międzynarodową pozycję. Jego zdaniem, decyzja Amerykanów o interwencji zbrojnej w Iraku była "całkowicie niesłuszna".

Według lidera LPR Romana Giertycha, nic nie zyskaliśmy na zaangażowaniu w interwencję, a decyzja ta była niemoralna. "Żadnych zysków gospodarczych, wszystkie kontrakty przegrane, offset praktycznie zerowy, procedury wizowe zaostrzone dla nas tak, że jesteśmy na granicy z USA traktowani jak bydło" - dodał.

Z kolei socjolog prof. Paweł Śpiewak uważa, że wojna w Iraku "jest głęboko przegrana". Według niego nie jest możliwe powstanie w Iraku stabilnego państwa ze stabilnymi instytucjami politycznymi, które byłyby zgodne z miejscowymi tradycjami.