Państwa „nowej Unii” i szargana brexitem Wielka Brytania stanowiły motor napędowy europejskiego przemysłu w marcu bieżącego roku – wynika z najnowszych informacji Eurostatu. Podczas gdy w strefie euro przemysł wyhamował o 0,6 proc. rok do roku (to i tak wynik lepszy od konsensu rynkowego, który wynosił -0,8 proc.), to w całej Unii Europejskiej urósł o 0,4 proc. Kluczową różnicą był popyt na dobra konsumpcyjne, który w krajach z własnymi walutami rósł, a w unii monetarnej notował spadki. Warto przypomnieć, że ostatni pozytywny odczyt w przemyśle strefa euro zanotowała w październiku 2018 r.

Największym hamulcowym była produkcja energii, która w marcu zwolniła w strefie euro o 7,3 proc., a w całej UE o 6,2 proc. Najlepiej zaś radziły sobie dobra inwestycyjne, które urosły o - odpowiednio -1,3 proc. i 1,5 proc., co daje rynkowi nadzieję na optymizm przedsiębiorców. Spośród państw członkowskich najlepszy wynik zanotowała Irlandia z ponad 22-proc. wzrostem produkcji, jednak wynik zaburzony jest przez metody księgowe największych światowych korporacji mających w tym kraju europejskie siedziby. Tuż za nią znalazła się Polska z 8-proc. wzrostem, a także Węgry z 7,9-proc. przyspieszeniem w przemyśle. Najgorzej radzą sobie natomiast peryferyjne kraje strefy euro, które jeszcze niedawno były w centrum unijnego kryzysu: Portugalia, Malta, Hiszpania i Grecja. Portugalski przemysł zwolnił o 7,9 proc., maltański o 3,6 proc., hiszpański o 3,4 proc. a grecki o 2,8 proc. Niemcy, największa europejska gospodarka i główny partner handlowy Polski, kontynuują spadkowy trend - tym razem produkcja przemysłowa skurczyła się o 2,5 proc. rok do roku.
Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego, problemów Europy Zachodniej upatruje w niedoskonałości jej waluty.
- O złej sytuacji w strefie euro decydują czynniki strukturalne: brak potrzebnych reform, nieelastyczność gospodarek czy za wysokie koszty pracy. Wszystkie te czynniki przez lata sprzyjały przenoszeniu bazy przemysłowej do naszej części Europy, w tym do Polski. Teraz, w okresie negatywnych wstrząsów w globalnej gospodarce, te słabości i błędy się ujawniają - uważa Piotr Bujak.
Bert Colijn, starszy ekonomista ING, ostrzega, że nadchodzące miesiące nie będą lepsze. „Przedsiębiorstwa nadal wskazują, że nowych zamówień jest coraz mniej, a oczekiwania produkcyjne są pesymistyczne. Prawdopodobne jest więc, że produkcja przemysłowa będzie w wiosennych miesiącach w najlepszym razie skromna. Nasilający się konflikt handlowy między Stanami Zjednoczonymi a Chinami osłabi zamówienia eksportowe, które już teraz napływały w wolniejszym tempie”, puentuje holenderski analityk.
To jedne z ostatnich danych o unijnej gospodarce przed przyszłotygodniowymi wyborami, po których wyłonione zostaną nowe władze w Brukseli. Analitycy przekonują, że pogarszające się wyniki gospodarcze powinny być sygnałem do działań dla nowych unijnych decydentów.