Bartłomiej Farjaszewski właścicielem Warty, najstarszego istniejącego klubu piłkarskiego w Poznaniu, został w 2018 r., ratując ją przed upadkiem. Inwestując prywatne pieniądze, doprowadził do awansu zespołu do PKO BP Ekstraklasy. W niej poznaniacy, dysponując jednym z mniejszych budżetów, zadomowili się na dobre. W pokonanym polu zostawili kluby utrzymywane dzięki środkom płynącym ze spółek Skarbu Państwa albo miejskich pieniędzy – w polskiej lidze nie tak dawno były przypadki, że w celu ratowania płynności do klubu przesuwano środki przeznaczone na... ogród zoologiczny albo edukację.
Problemem Warty jest jednak brak stadionu w Poznaniu, na którym mogłaby rozgrywać mecze. Najstarszy klub piłkarski w Wielkopolsce korzysta dziś z położonego kilkadziesiąt kilometrów za miastem obiektu w Grodzisku Wielkopolskim. – To duże utrudnienie dla prowadzenia działalności – przyznaje Farjaszewski.
Wyjazdy na mecze poza Poznań oznaczają kłopoty logistyczne i odbijają się na finansach. W raporcie przygotowanym przez Grant Thornton i Ekstraklasę S.A., czyli spółkę zarządzającą rozgrywkami, podano, że w ubiegłym sezonie z tzw. dnia meczowego Warta wygenerowała ledwie 0,64 mln zł przychodu, podczas gdy dla całej ligi średnia wynosi 7,6 mln zł. Własny obiekt spowodowałby, że wynik finansowy Warty (ok. minus 0,2 mln) byłby dodatni – tym może pochwalić się ledwie kilka klubów PKO BP Ekstraklasy.
Dla Farjaszewskiego Warta to coś więcej niż piłka i dlatego walczy o powstanie stadionu, który na razie widnieje na wizualizacjach. Ekologiczny, skromny, o bardzo niskich kosztach utrzymania, kompaktowy, zielony, otwarty dla mieszkańców obiekt, który żyje cały czas, a nie od meczu do meczu – ma wpisać się w krajobraz poznańskiej dzielnicy Wilda.
– Jeśli buduje się inne obiekty użyteczności publicznej za publiczne pieniądze, warto, aby stadion powstał na takich samych zasadach. I następnie był stadionem otwartym, powodem do dumy dzielnicy Wildy, a drużyna Warty, zasłużona dla Poznania, mogła w końcu rozgrywać tam mecze – mówi Farjaszewski. Warto także podkreślić, że dziś rozmawiamy o funkcjach stadionu, które brane są pod uwagę już na etapie projektowania. Oznacza to obiekt, który będzie ciągle żył: sportem, wydarzeniami kulturalnymi, strefą otwartą dla mieszkańców dzielnicy etc. Obecny obiekt nie spełnia wymogów żadnego poziomu rozgrywkowego, mimo iż miasto Poznań wybudowało w ostatnich latach jupitery za niecałe 3 mln zł.
Puls Biznesu: W powszechnym mniemaniu klub piłkarski zarządzany jest przez działacza starej daty, który kombinuje, jak może, a na końcu wynik sportowy i tak się nie zgadza. Tymczasem występująca w PKO BP Ekstraklasie Warta Poznań publikuje plan rozwoju na lata 2024-2027, który ma się opierać na strategii ESG, czyli aspektach środowiskowym, społecznym i zarządzaniu. Co się za tym kryje?
Bartłomiej Farjaszewski, właściciel Warty Poznań: Działania w tym zakresie są podejmowane od początku mojego zaangażowania w Wartę. Stadion, który ma powstać, będzie ekologiczny i samowystarczalny, w pięknym miejscu, sportowej części Poznania, otwarty dla społeczności. Oczywiście w mieście jest już obiekt, z którego korzysta Lech. Jednak to wielka i zupełnie inna arena, którą wybudowało miasto. On nie jest przystosowany do tego, by grały tam dwa zespoły. Jest bardzo drogi w utrzymaniu - i to z wielu powodów. Natomiast stadion Warty ma być zeroemisyjny, praktyczny i służący mieszkańcom.
Warta to projekt wykraczający poza ekstraklasową piłkę nożną?
Tak, dlatego chciałem, aby powstała kobieca drużyna oraz sekcje blindfutbolu czy ampfutbolu. Dzięki temu, że otworzyłem tę ostatnią, Marcin Oleksy zdobył FIFA Puskas Award za najładniejszego gola roku bez względu na rodzaj piłki nożnej. Gdy zawodnik Warty Poznań odbierał nagrodę, oklaskiwali go sam Leo Messi czy Mbappe. To coś niespotykanego w polskiej piłce i chyba cała piłkarska Polska była z tego faktu dumna.
Od początku brałem pod uwagę społeczną odpowiedzialność biznesu i to, że Warta nie może być zamknięta na lokalną społeczność. Wracając do poprzedniego pytania, strategia ESG została sporządzona w tym roku, ale wszyscy, którzy śledzą losy klubu, widzieli, iż realizowana była od początku mojej obecności jako właściciela, czyli przeszło 5 lat. Zielony klub to nie tylko hasło - to będzie także działanie.
Jak w tym wszystkim ważny jest wynik pierwszej drużyny Warty?
W klubie piłkarskim on zawsze będzie najważniejszy. To jest rdzeń. Wokół tego staraliśmy się zbudować przedsięwzięcia, które myślę, że przełamią pewien stereotyp pojmowania klubu piłkarskiego. W ostatnich dwudziestu, trzydziestu latach różne osoby przejmowały kluby, różne cele im przyświecały i różnie to się kojarzyło, niektórych to zniechęcało. Były i są też pozytywne przypadki. Z tego, jak funkcjonują i jak są zorganizowane, biorę przykład - oczywiście z Lecha Poznań, ale też Pogoni Szczecin, Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa. Każdy z tych klubów ma swoją specyfikę, bardzo duże budżety i każdy wyróżnia się na tle ekstraklasy. Moim zdaniem pozostałe kluby powinny brać z nich przykład. Chciałbym, aby strategia ESG w przypadku Warty uzupełniła wizerunek niestandardowy, by działania podejmowane dookoła były czymś innym i wyróżniały klub. To może być coś unikatowego w skali Poznania. Równie dumny jestem z działań skierowanych do biznesu - w Warcie Poznań budujemy platformę do szukania synergii wspólnego działania, a nie klasyczny sponsoring „płacenia za logo”. Widzimy w tym duży potencjał. To nie jest tylko moja praca. Klub tworzy wiele osób, jak choćby przewodniczący rady nadzorczej Marcin Janicki czy prezes Artur Meissner. Jesienią ubiegłego roku do rady nadzorczej dołączył Jacek Roszyk. Bardzo dużo w temacie stadionu pomaga Bartek Ignaszewski. Podobnie jak ja jest przekonany, że znajdziemy finansowanie i stadion Warty powstanie. Do tego takie osoby jak Jan Jezierski czy Maciej Wojdyło z zarządu. Oni ten klub mają w sercu i w kontaktach ze sponsorami, ludźmi, których „zarażamy”. Pokazują, że kierunek przez nas obrany wyróżnia się autentycznością, bo to ona przemawia na naszą korzyść. To jest coś innego, niż proponuje reszta klubów.
Tyle że Warta w tej chwili stadion może pokazać na wizualizacjach, w PKO BP Ekstraklasie występuje gościnnie w Grodzisku Wielkopolskim. To blokuje rozwój.
Tak, to bardzo przeszkadza. Granie poza Poznaniem jest uciążliwe. Obiekt w Grodzisku Wielkopolskim, który kupiłem, został przeznaczony pod akademię. Boiska, bursa, szkoła, poziom kształcenia – pod kątem kompleksowości nasza akademia może się zaliczyć do dziesięciu najlepszych w Polsce. Natomiast samo rozgrywanie tam meczów nie ułatwia zadania. Warta jest z Poznania, a nie z Grodziska i każdy powinien to zrozumieć. W końcu chodzi o najstarszy istniejący poznański klub piłkarski. Dobrze, że w ostatnim roku udało się pozyskać kilkanaście milionów złotych na rozbudowę boisk treningowych w Poznaniu, teraz czekamy na kolejne środki na remonty boisk w Grodzisku Wielkopolskim i mamy nadzieję, że na dniach zapadną pozytywne decyzje w tym temacie. Brakuje jednak rzeczy najważniejszej, czyli stadionu. Wkrótce powinien być gotowy projekt nowego stadionu, który został zamówiony przez miasto Poznań. Bądźmy szczerzy: ta decyzja powinna zapaść na najwyższym szczeblu. Ma być to obiekt wielowymiarowy, o niskich kosztach utrzymania, który aktywnie wpisze się w tkankę miejską Poznania.
Gdzie powinien powstać zielony, zeroemisyjny stadion Warty?
W miejscu starego stadionu Warty, który nie spełnia już żadnych wymogów, czyli w centrum Poznania, w zagłębiu sportowych obiektów, parków, terenów rekreacyjnych. W sercu dzielnicy Wilda. To tam powinien zostać zbudowany stadion i jego brak jest bardzo odczuwalny.
Ktoś powie: dlaczego sam pan nie wybuduje stadionu?
Po pierwsze, w Polsce nikt sam nie buduje takich obiektów. Przypomnę też, że ja jestem tylko dysponentem pewnego dobra, jakim jest klub Warta. Klub jest w prywatnych rękach, ale ma już ponad 111 lat, a ja obecnie tym dobrem poznańskim dysponuję. Stadion, który powstanie, będzie miejski i nie będzie należał do mnie. Liczę, że będzie należał do poznaniaków, mieszkańców Wildy. Warta Poznań to obecnie, patrząc na liczby, przede wszystkim akademia i kilkaset młodych dziewcząt, i chłopców trenujących w niej na co dzień. W mojej ocenie, jeśli buduje się inne obiekty użyteczności publicznej – choć oczywiście zgodzę się, że różna jest ich funkcjonalność – za publiczne pieniądze, warto, aby stadion powstał na takich samych zasadach. Byłby stadionem otwartym, dla miasta powodem do dumy, a zasłużona dla Poznania drużyna Warty mogłaby rozgrywać tam mecze.
Może paść też inny argument: Poznań już ma stadion miejski, dlaczego nie podzielicie się nim z Lechem? W Mediolanie na tym samym obiekcie grają AC Milan i Inter, w Rzymie AS Roma i Lazio.
Stadion Lecha to stadion Lecha. Każdy chce mieć swój dom. Miejsce Warty zawsze było przy Drodze Dębińskiej. Nie chcemy mieć tak dużego domu jak Lech. Liczymy na skromny, kameralny, bardzo funkcjonalny i tani w utrzymaniu obiekt w miejscu, które historycznie kojarzy się z Wartą. Poza tym, jak już wspomniałem, stadion przy Bułgarskiej nie jest przygotowany do tego, by grały tam dwie drużyny. Są problemy z murawą, obowiązuję jeszcze przez wiele lat skomplikowane umowy podpisywane przez prezydenta Poznania, które obecnie w zasadzie wykluczają taką możliwość na zdrowych zasadach.
Czuje pan, że w PKO BP Ekstraklasie jest uczciwa konkurencja? Wiele klubów żyje z pieniędzy spółek Skarbu Państwa, kluby należące do samorządów mogą liczyć na dofinansowanie z miejskich pieniędzy. Były przykłady, kiedy klub dostawał pieniądze przeznaczone na zoo albo dla nauczycieli.
Trudno wypowiadać się w kwestiach uczciwości. Powiedziałbym raczej, że takie funkcjonowanie daje tym klubom przewagę, która je faworyzuje. My tę różnicę staramy się wyrównywać, pozyskując sponsorów. Mamy jeden z mniejszych budżetów w PKO BP Ekstraklasie, co nie przeszkodziło w pokonaniu w pierwszym meczu w tym roku mistrza Polski mającego budżet pięciokrotnie większy od naszego. Jesienią zremisowaliśmy w Warszawie z Legią, która dysponuje dziesięć razy większymi środkami. To oczywiście dzieje się w ramach pewnych wyjątków albo miłych niespodzianek i w dłuższej perspektywie budżet ma znaczenie.
O czerpaniu wzorców z Lecha, Pogoni, Legii albo Rakowa już pan powiedział. Jak w takim razie pozycjonuje pan Wartę w PKO BP Ekstraklasie? To ma być klub walczący o najwyższe miejsca? Solidny średniak?
To ma być klub przede wszystkim stojący na mocnych fundamentach, dlatego od początku mojej obecności jesteśmy otwarci na współpracę z inwestorami i sponsorami. PKO BP Ekstraklasa to wabik dla zawodników oraz dla całej otoczki medialnej i funkcjonalnej, dlatego chcemy w niej grać. Klub powinien mieć przy tym wiele źródeł finansowania, nie może być uzależniony tylko od właściciela. Cieszy mnie, że bardzo dobrze rozwija się nasz Klub Biznesu, gdzie tworzymy wspólnie wartość dodaną dla sponsorów i partnerów. Tutaj znów podkreślę, że jako dysponent dobra poznańskiego bardzo się cieszę, iż firmy z Poznania wspierają Warte, co doceniam i za co dziękuję.
Warta to klub ludzi ambitnych. Często powtarzam, że za zasługi są medale i nagrody, a nie praca w danym miejscu. Każdy pracownik klubu powinien na koniec dnia odpowiedzieć sobie krytycznie na pytanie: co dziś zrobiłeś nieprzeciętnego, by przyczynić się do budowy klubu? Warta powinna mieć w pierwszej kolejności solidne fundamenty finansowania i być przede wszystkim bardzo solidnym ligowcem. Akademia jest w dobrych rękach Wojtka Tomaszewskiego i Mirka Wódkowskiego, i rozwija się bardzo dobrze.
Mówi pan o różnych źródłach finansowania. W wielu klubach jednym z nich jest tzw. przychód z dnia meczowego. Według raportu firmy Grand Thorton przygotowanego z Ekstraklasą S.A. Warta wygenerowała raptem kilkaset tysięcy złotych. To był drugi najsłabszy wynik w lidze po Wiśle Płock, której stadion był placem budowy.
Przychód z dnia meczowego jest mały, ale trudno się temu dziwić, skoro na nasze mecze trzeba dojeżdżać kilkadziesiąt kilometrów. Biorąc to pod uwagę, uważam, że i tak wykręcamy dobry wynik. Jeśli wyprawia się urodziny u znajomego mieszkającego 40 km dalej, trudno, żeby przyszło wielu gości. Miejsce Warty jest w Poznaniu i każdy mieszkaniec naszego miasta zapewne się z tym zgodzi.
Wielu piłkarzy wam odmówiło, kiedy zobaczyli, że Warta nie ma własnego stadionu? Bo zawodnik, którym jesteście zainteresowani, sprawdzi w internecie, dokąd ma przyjść, i pomyśli: „co to za klub bez własnego stadionu?”.
Zdaję sobie sprawę, jak możemy być odbierani ze względu na brak obiektu. Ale jeśli ktoś spojrzy głębiej, zrobi dobry research, dowie się, że tu pracuje młody, nowoczesny trener, który rozwija piłkarzy. Takich zawodników szukamy. Jeśli ktoś chce występować na wielkim stadionie i walczyć o mistrzostwo Polski, wybierze inny klub. My jednak mamy swoje atuty, które mogą przyciągnąć graczy ambitnych i dobrych. Generalnie jednak pewne standardy, jeśli chodzi o stadion, powinny być spełnione i do tego dążymy. Dlatego mówimy o jednej trybunie w pierwszej kolejności. Jej koszt jest szacowany na 100 - 120 mln zł, a nie jak fałszywie twierdzą niektórzy 300 mln. Samo utrzymanie tego obiektu to koszty niemal identyczne jakie ponosimy obecnie w Grodzisku Wielkopolskim.
Blisko 50 proc. budowanej powierzchni jest przeznaczonej na funkcjonowanie Akademii oraz tzw. dzień meczowy. Chcemy spełnić wymagane przez PZPN warunki licencyjne. To nie są fanaberie, tylko spełnienie minimalnych wymogów, by klub mógł funkcjonować. Trzeba przy tym zwrócić uwagę, że mimo wszystko Poznań jest miastem, gdzie realizowanych jest wiele inwestycji. Myślę, iż wielu poznaniaków tak jak ja sam życzyłoby sobie, by zauważony został klub, dla którego tak dużo osób poświęciło serce, zdrowie i pieniądze. Klub, którego członkowie walczyli w powstaniu wielkopolskim, a piłkarze zdobywali dwukrotnie mistrzostwo Polski. To jest kawał historii Poznania.
Wspomniał pan o Rakowie Częstochowa, który też ma prywatnego właściciela, Michał Świerczewskiego. On również poczynił duże nakłady na klub, zdobył nawet mistrzostwo Polski, a stadionu z prawdziwego zdarzenia nie może się doczekać. Na mecze w europejskich pucharach Raków jeździł do Bielska-Białej, a ostatnio do Sosnowca.
Jest tu pewien punkt wspólny. Jego stadion co prawda dostał dofinansowanie, dzięki czemu spełnia przynajmniej wymogi Ekstraklasy S.A., ale to i tak obiekt prowizoryczny. Klub z Częstochowy też podchodzi do tego racjonalnie, nie chce gigantycznego stadionu na 40 tys. kibiców. Uważam, że swoją grą i pracą wykonaną w ostatnich latach zasługuje na taki obiekt. Cały czas mówimy o obiekcie miejskim, który może mieć różne funkcjonalności i będzie służył mieszkańcom. Nie chodzi o to, by powstał stadion, na którym raz na dwa tygodnie rozegra się mecz i poza tym stoi zamknięty, generując koszty. Szczególnie stadion Warty, w centrum miasta, można zaadaptować na różne wydarzenia sportowe, rodzinne, kulturalne, by żył i był otwarty. By mieszkańcy czuli się z nim związani i mieli satysfakcję z dobrze zainwestowanych pieniędzy. Kluczowa jest też społeczność lokalna i dzielnica Wilda. Ludzi stamtąd – seniorów, młodzież, rodziny – już teraz aktywujemy poprzez różne wydarzenia, bo celem jest sprawienie, by Warta była innym klubem, a lokalna społeczność czuła się z nim związana. Dziś dużo się mówi o kondycji fizycznej i psychicznej młodego pokolenia. My jako Warta chcemy to poprawiać, promując zdrowy tryb życia, oferując liczne aktywności fizyczne czy walcząc z wykluczeniem.
Wystarczy panu cierpliwości? W 2022 r. był pan bliski sprzedaży klubu, podpisane były dokumenty, ale w pewnym momencie druga strona się wycofała. Pan znów przejął Wartę, choć powiedział, że miał możliwość powiedzieć: „To już nie jest mój problem”.
Mogłem, ale mam taki charakter, że jak coś buduję, to staram się to dokończyć. Postępuję tak zarówno w biznesie, jak i w przypadku Warty. Chcę, by klub funkcjonował, był ambitny, miał swoją tożsamość, miejsce, gdzie może rozgrywać mecze. By był stabilny, a stadion jest tego gwarantem. Bo Warta Poznań naprawdę zasługuje na ten swój obiekt.

