Wg Prodiego irlandzkie "nie" zagraża Nicei

Mariusz Potaczała
opublikowano: 2001-06-22 19:44

DUBLIN (Reuters) - Przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi powiedział w piątek wyraźnie, że Traktat Nicejski "może się zawalić", jeżeli nie uda się przekonać Irlandii by go przyjęła.

Irlandia, uważana dotąd za "cudowne dziecko" UE ze względu na szybki wzrost gospodarczy zaszokowała Europę odrzucając w referendum 7 czerwca Traktat Nicejski.

Prodi po raz pierwszy tak wyraźnie powiedział, że bez ratyfikacji przez wszystkie 15 państw członkowskich Traktatu, który ma przystosować unijne instytucje do działania w znacznie poszerzonym składzie, rozszerzenie będzie zagrożone.

Bez ratyfikacji Traktatu przez Irlandię, powiedział Prodi, "Nicea się zawali - koniec". Przewodniczący UE podkreślił, że rząd irlandzki miał rację mówiąc wyborcom, że Traktat jest kluczowym elementem procesu przyjęcia do UE 12 nowych członków.

Jednak przed przyjazdem do Irlandii Prodi powiedział w wywiadzie prasowym, że pod pewnymi warunkami prawnymi możliwe jest rozszerzenie UE bez ratyfikacji Traktatu Nicejskiego.

Podczas swojej wizyty, która rozpoczęła się w czwartek Prodi ze wszystkich sił starał się jednak podkreślić, że z politycznego punktu widzenia przyjęcie nowych członków bez ratyfikacji Nicei jest niemożliwe.

"Politycznie absolutnie zgadzamy się z rządem irlandzkim. Ostatecznie rozszerzenie nie jest możliwe bez ratyfikacji Traktatu przez wszystkie 15 państw. Irladzki rząd mówił więc prawdę" - powiedział Prodi na konferencji prasowej.

Nie jest pewne, na ile wizyta Prodiego może zwiększyć prawdopodobieństwo przyjęcia Traktatu w powtórnym referendum, które w powszechnej opinii odbędzie się na początku przyszłego roku.

"Prodi wprawił wszystkich w zdumienie" - powiedział Ben Tonra, wykładowca historii europejskiej w University College w Dublinie.

"Wszyscy wychodziliśmy z założenia, że (ratyfikacja Traktatu Nicejskiego) jest koniecznością prawną, a teraz Prodi wyciąga z kapelusza inny scenariusz" - dodał.

Irlandzkie gazety publikują ogromne zdjęcia Prodiego witającego się z otwartymi ramionami z premierem Irlandii Bertie Ahernem, ale przeciwnicy Traktatu także uważają, że wizyta Prodiego może im przynieść korzyści.

"Istotnie, na tym etapie naszym największym wrogiem jest nasz własny rząd" - powiedziała Patricia McKenna z Partii Zielonych, przywódczyni kampanii na rzecz odrzucenia Traktatu.

Przeciwnicy Traktatu przewidują, że mogą zmobilizować do głosowania na "nie" znacznie więcej ludzi niż za pierwszym razem, kiedy to frekwencja wyniosła tylko 34 procent. Powodem są działania UE, która stara się znaleźć sposób by ominąć irlandzkie "nie".

"Ciekawe, czy gdyby referendum odbyło się w Niemczech lub Francji (...) inne rządy również zlekceważyłyby fakt, że jedno z państw członkowskich już odrzuciło Traktat Nicejski" - powiedział Caoinhgin O'Caolain, parlamentarzysta z partii Sinn Fein.

Lider irlandzkiej opozycji, Michael Noonan który spotkał się z Prodim rano powiedział, że nie uzgodnili oni konkretnych kroków jakie należy podjąć w związku z odrzuceniem Traktatu, ale byłoby nierozsądnym strać się go po prostu przeforsować jeszcze raz na tych samych warunkach.

"Myślę że byłoby niedemokratyczne po prostu czekać na okazję, by zadać irlandzkim wyborcom jeszcze raz to samo pytanie" - powiedział Noonan.

Prodi zdecydowanie powtarza, że nie ma możliwości renegocjacji Traktatu.

((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))