PB: Strumień pieniędzy płynących do start-upów wysycha?
Michał Płotnicki, EY: Z perspektywy start-upów i scale-upów jest teraz znacznie trudniej o finansowanie. Nie wynika to z braku pieniędzy na rynku. Inwestorzy oczekują teraz, że firmy będą przynosić zyski lub przynajmniej zaprezentują scenariusz szybkiego dojścia do poziomu rentowności, co zmusza start-upy do przemodelowania strategii. Jeszcze niedawno mogły zdobyć kapitał, przedstawiając jedynie wizję skalowania biznesu. Teraz to już nie wystarcza.
Firmy z portfeli funduszy venture będą miały problem?
Mamy sporo firm, które w dobrych czasach rosły razem z rynkiem i mogły dzięki temu pozyskiwać kapitał. Teraz jest o to znacznie trudniej, a założyciele – i same fundusze venture – muszą wykazać się czymś więcej. W dodatku w Polsce wciąż borykamy się z problemem pewnej luki w finansowaniu – często po etapie startupowym, z funduszami venture na pokładzie firmy wciąż są za małe, by zainteresować fundusze private equity, a niewielu jest w Polsce inwestorów typu growth capital, którzy mogliby stanowić etap pośredni.

Wyceny firm technologicznych w Polsce spadły w ślad za wycenami na rynku amerykańskim. To utrudnia realizację transakcji?
Jest spory rozdźwięk w oczekiwaniach między start-upami a inwestorami. Początek roku pod względem aktywności transakcyjnej był więc słabszy niż pierwszy kwartał 2022 r., natomiast daleko do tego, by mówić o transakcyjnym kryzysie, bo liczba transakcji w pierwszym kwartale 2023 roku jest wciąż większa niż w analogicznym okresie 2021 r.
Kto w obecnym otoczeniu gospodarczym ma największy apetyt na akwizycje?
Duże firmy zagraniczne mają gotówkę, której wartość spada wskutek inflacji, więc intensywnie poszukują celów inwestycyjnych. Aktywne są też międzynarodowe firmy kontrolowane przez fundusze private equity, których strategia zakłada branżową konsolidację na wielu rynkach geograficznych lub budowę platform oferujących portfolio komplementarnych usług. Mniejsza jest aktywność funduszy venture. Co prawda im też nie brakuje pieniędzy, ale ze względu na rynkową niepewność są znacznie bardziej selektywne, podobnie jak fundusze private equity. Gdy jednak na rynku pojawia się cel o dobrym profilu wzrostu i jasno określonej strategii rozwoju, może liczyć na duże zainteresowanie ze strony funduszy.
A polskie firmy? Przy wielu wyrosły w ostatnich latach cvc, czyli korporacyjne fundusze venture, ale ich aktywność nie jest imponująca.
Rozwijanie przez duże polskie firmy funduszy venture zdecydowanie ma sens, bo trudno w olbrzymim organizmie wypracować innowacje, łatwiej pozyskać je z rynku. Polskie firmy, zwłaszcza z tradycyjnych sektorów, powinny intensywnie rozglądać się za start-upami, które mogą dać im szansę na wprowadzenie innowacyjnych produktów. Powinny też inwestować w przedsięwzięcia z branży zielonej energii czy też tzw. clean-techy, które mogą zmniejszyć ich ślad węglowy i umożliwić spełnienie standardów ESG.
Problem w tym, że w Polsce tego rodzaju firm jest niewiele.
Środowisko startupowe w ostatnich latach skoncentrowane było raczej na projektach typowo konsumenckich, motywowane do tego szybkim rozwojem e-handlu. Tymczasem obecnie w B2C znacznie trudniej jest osiągnąć rentowność ze względu na stosunkowo wysoki koszt pozyskania konsumenta. To negatywnie wpływa na atrakcyjność inwestycyjną tworzonych w ostatnich latach w Polsce start-upów.
A co jest teraz w modzie? Spółki z branży AI, zajmujące się analizą danych czy cyberbezpieczeństwem?
W ostatnim czasie start-upy i scale-upy oferujące rozwiązania dla biznesu cieszą się dużym zainteresowaniem inwestorów. Sektor B2B coraz lepiej uświadamia sobie konieczność korzystania z najnowszych technologii, a jednocześnie rozumie, że często łatwiej korzystać z nich w formie usług, niż próbować rozwijać wewnętrznie.