Miesiąc temu ujawniliśmy, że Włodarzewska, znany stołeczny deweloper z obligacjami na Catalyst, balansuje na krawędzi bankructwa: nie płaci terminowo ani zobowiązań publicznoprawnych, ani w stosunku do kontrahentów.



Jerzy Szymański, prezes i największy akcjonariusz spółki, przekonywał, że wcale nie jest źle. Nie widział też niczego zdrożnego w tym, że znajdując się w takiej, a nie innej kondycji, Włodarzewska wciąż sprzedaje mieszkania w nieukończonych lub nawet nierozpoczętych inwestycjach.
— Jestem przekonany, że raport skonsolidowany jednoznacznie wskaże, że nasze działania nie stanowią zagrożenia ani dla obecnych, ani dla przyszłych klientów firmy — zapewniał Jerzy Szymański.
Zmienna spółka
Skonsolidowany raport pojawił się ponad tydzień temu (miesiąc po wynikającym z przepisów terminie) i przyniósł naprawdę ciekawe informacje. Zarząd Włodarzewskiej przyznał w nim (w przeciwieństwie do niedawnego sprawozdania jednostkowego), że jednak istnieje ryzyko dla kontynuacjidziałalności spółki, związane głównie z koniecznością zrefinansowania kredytu w BOŚ Banku, zapadającego już 30 września 2015 r. (jego saldo to 16 mln zł). Włodarzewska prowadzi rozmowy z bankiem, by odroczyć termin spłaty do 2017 r.
— Jesteśmy przekonani, że osiągniemy porozumienie. To będzie korzystne dla nas, ale również dla banku, bo zyska nowe źródła spłat tego kredytu, z kolejnych etapów inwestycji na warszawskim Ursynowie — twierdzi Jerzy Szymański.
Rokowania są dobre, bo BOŚ Bank finansuje grupę Włodarzewska na ponad 100 mln zł. I trudno sobie wyobrazić, by zrobił tak wielkie odpisy. W raporcie skonsolidowanym zarząd Włodarzewskiej potwierdził też informacje „PB” o hipotekach przymusowych, ustanowionych na jej nieruchomościach na rzecz ZUS i fiskusa (zobowiązania wobec tego drugiego zostały już jednak spłacone, a negocjacje ugodowe z ZUS trwają).
Po raz pierwszy spółka przyznała też, że ma chroniczne, choć nieopiewające na wielkie kwoty, opóźnienia w obsłudze kredytu hipotecznego. Władze Włodarzewskiej podtrzymują jednak, że dziś sytuacja jest znacznie lepsza niż na koniec 2014 r., bo jedna ze spółek z grupy sprzedała nieruchomość za 12,5 mln zł.
— Właśnie podpisaliśmy ugodę z jednym z byłych podwykonawców, a z dwoma kolejnymi dojdziemy do porozumienia przed końcem sierpnia — mówi Jerzy Szymański.
Zmienny audytor
Prezes Włodarzewskiej twierdzi, że opis ryzyka, dotyczącego przesunięcia spłaty kredytu w BOŚ Banku, pojawił się w raporcieskonsolidowanym po sugestii ze strony audytora z Misters Audytor Adviser (MAA). I że w przypadku raportu jednostkowego, badanego przez rewidenta tej samej firmy, podobnej sugestii nie było. Tymczasem już w lipcowym tekście ujawniliśmy, że MAA do sprawozdania jednostkowego Włodarzewskiej nie miał żadnych uwag.
Doczekał się natomiast otwartej krytyki ze strony biegłego Pawła Karkowskiego, który na zlecenie podwykonawców Włodarzewskiej przygotował opinię z puentą, że „spełnia przesłankę uznania jej za niewypłacalną”. Paweł Karkowski zwrócił uwagę, że raport audytorów z MAA „nie poświęca nawet słowa potencjalnej kwestii niewypłacalności” oraz jedynie „opisuje i przytacza dane sprawozdania finansowego, ale nie przeprowadza rzetelnej analizy ryzyk”.
Barbara Misterska-Dragan, prezes MAA, a jednocześnie zastępca prezesa Krajowej Rady Biegłych Rewidentów, w odpowiedzi zapewniała, że opinia i raport MAA są zgodne z prawem, standardami rewizji finansowej, etyką zawodową i niezawisłością. Tymczasem w opinii do sprawozdania skonsolidowanego pojawia się jedno zastrzeżenie audytora i aż cztery uwagi, z których najważniejsza dotyczy… Włodarzewskiej jako jednostki dominującej. Chodzi właśnie o ryzyko kontynuacji działalności polegające m.in. na konieczności zrefinansowania kredytu, zapadającego we wrześniu 2015 r.