Wpływ rewolucji technologicznej na wzrost gospodarczy wymaga pogłębionych analiz
O pojęcia trudno się spierać, trzeba się jednak co do nich porozumieć. Zaniecham więc krucjaty przeciw określeniu „new economy”, które gwałci realia ekonomiczne, zauważę natomiast, że to, co jest nazywane nową gospodarką (u nas czasem już całkiem bzdurnie nową ekonomią), pojawia się niczym magma. Mało kto zadaje sobie trud wyjaśnienia, o czym właściwie mówi: o odrębnym sektorze gałęzi gospodarki czy o technologii informatycznej.
Na pewno nie ma żadnej nowej gospodarki, którą można by przeciwstawić starej. Wszystkie branże rządzą się przecież takimi samymi prawami rynkowymi. Można też przywołać analogię do wynalazku prądnicy i nasycenia elektrycznością gospodarki w XX wieku. Nikt przecież nie mówi, że elektroenergetyka była nową gospodarką, choć zrewolucjonizowała całą gospodarkę światową.
Wszystko to nie oznacza bynajmniej, że ujęcia branżowe problemu są błędne lub zbędne. Przeciwnie, u podstaw analiz funkcjonalnych Information and Communication Technology (ICT) muszą leżeć obszary, ściśle określone przedmiotowo i podmiotowo — tym bardziej że pomiar wpływu ICT na rozwój gospodarczy trafia jeszcze na poważne trudności. Wystarczy wskazać na rozbieżności w ustaleniu wartości produkcji sprzętu informatycznego w cenach stałych, przy uwzględnieniu zmian jego jakości. Stosownie do różnych metod, spadek tych cen w latach dziewięćdziesiątych miał wynieść od 20 do 80 proc. Podjęta przez KE próba obliczenia wpływu ICT na wzrost PKB i efektywności gospodarki w UE i w USA opiera się ponadto na tak wielu założeniach modelowych (a nie empirycznych), że wyniki należy traktować jak wielkości szacunkowe.
Mając te zastrzeżenia na uwadze, przytoczmy za „Europaeische Wirtschaft” Beiheft A, nr 12/2000, że wkład ICT w tworzenie PKB w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych wynosił w USA od 0,7 do 1 pkt proc. i był dwukrotnie wyższy niż w UE. Oznacza to, że wpływ ICT na dynamikę całej gospodarki amerykańskiej wyraża się aż w 1/4 przyrostu PKB (średnie tempo 1994-2000 — 4 proc.), przy czym stopa (relacja do PKB) inwestycji globalnych wynosiła 19,6 proc., a stopa inwestycji ICT — 2,6 proc. Inaczej mówiąc: udział ICT w tworzeniu PKB jest tu dwa razy większy od udziału w nakładach na wzrost gospodarczy. Pozostałe wyniki obszernej analizy makroekonomicznej KE wskazują również na znaczną przewagę USA nad UE w wykorzystaniu technologii informatyczno-komunikacyjnych.
Całkowicie natomiast empiryczne, a co do zakresu wręcz pionierskie ujęcie problematyki technologii informatycznej przedstawia najnowszy raport monachijskiego Wimmex-Institut. Jest to światowy atlas „new economy”, sporządzony na podstawie badań ankietowych 4500 firm, wybranych reprezentatywnie spośród 6 milionów przedsiębiorstw na świecie. Główne dane raportu, który kosztuje 6900 marek plus VAT, przedstawiła „Wirtschaftswoche” z 28 czerwca.
Autorzy raportu zastosowali metodę branżową. Badany przez nich sektor TIMES obejmuje telekomunikację, internet, multimedia, komputery i soft-ware. Pod względem liczby przedsiębiorstw i zatrudnionych w TIMES, Europa dorównuje Stanom Zjednoczonym, natomiast region Azji/Pacyfiku pozostaje daleko w tyle (diagram). Z raportu nie można jednak wnioskować o skali wpływu technologii informatycznej na wzrost gospodarczy.