Wybór papieża – nie ma kandydatów zarejestrowanych

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-04-22 20:00

Pogrzeb papieża Franciszka w sobotę zapowiada się jako największe tego typu wydarzenie od pochówku królowej Elżbiety II w 2022 r., a w skali watykańskiej – od pogrzebu Jana Pawła II w 2005 r. Spośród świeckich głów państw z chrześcijańskiego kręgu cywilizacyjnego będą – jak się to mówi – wszyscy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Niezależnie od sobotniej uroczystości, narasta zainteresowanie wyborem następcy Franciszka, czyli 267. papieża Kościoła rzymskokatolickiego. Konklawe z udziałem 135 uprawnionych kardynałów, którzy jeszcze nie ukończyli 80 lat – poza nimi żyje jeszcze 117 purpuratów starszych, to elitarna grupa o wysokiej średniej dożywalności – rozpocznie się w pierwszym tygodniu maja. Wszyscy obecni kardynałowie (zwykle kilku schorowanych nie dociera) mają czynne i bierne prawo wyborcze, czyli nie tylko głosują, lecz mogą kandydować. Głosowanie zdalne jest wręcz niewyobrażalne. Termin konklawe pochodzi przecież od „cum clavis”, czyli „pod kluczem” – uczestnicy wyborczej procedury w Kaplicy Sykstyńskiej, nocujący dość siermiężnie w Domu św. Marty, są rzeczywiście odcięci od świata. Uaktualniona przysięga elektorów zakazuje im korzystania z nowoczesnych środków łączności. Notabene żandarmeria Watykanu (nie mylić z Gwardią Szwajcarską), która normalnie purpuratom salutuje – akurat podczas kontrolowania wchodzących na konklawe jest bezwzględna.

Wybory odbędą się w trybie tzw. konstytucji apostolskiej, której autorem był Jan Paweł II, zaś znowelizował ją Benedykt XVI. W jednym ważnym przepisie konklawe będzie jednak z nią niezgodne – otóż konstytucja przewiduje udział do 120 kardynałów, a tu uprawnionych jest 135… Przepis o wieku oczywiście ma pierwszeństwo, zatem żaden purpurat uprawniony nie zostanie wyproszony. Notabene spośród 135 elektorów aż 108 pochodzi z nominacji Franciszka (miał hojną rękę do obdarzania godnością kardynalską, głównie poza Europą, stąd przekroczenie limitu), 22 mianował Benedykt XVI, zaś pięciu najstarszych stażem to jeszcze epoka Jana Pawła II. Ta proporcja nie ma oczywiście żadnego przełożenia na wybór nowego papieża, np. na zwiększenie szans kontynuatorów linii Franciszka – cokolwiek to znaczy – albowiem papieże nominują przecież kardynałów o bardzo różnych poglądach.

Główną różnicą procedury konklawe w stosunku do ordynacji świeckich jest brak preselekcji kandydatów. Nie ma żadnych prawyborów, zbierania podpisów, list zarejestrowanych kandydatów, kart z wydrukowanymi nazwiskami i kratkami do stawiania krzyżyków. Lista startowa obejmuje 135 teoretycznych kandydatów, zatem ogromną niewiadomą jest nie tylko wynik finalny, lecz… pierwszej tury głosowania. Kardynałowie ręcznie wpisują na jednakowych kartkach nazwisko popieranego kandydata, trzyosobowa komisja skrutacyjna publicznie to odczytuje i liczy, zaś kartki są szybko palone żeby wykluczyć rozpoznawalność charakteru pisma. Palone z dodatkiem odpowiednich substancji, aby dym ulatujący przez komin Kaplicy Sykstyńskiej oznajmił wiernym efekt danego głosowania. Pierwsze dymy oczywiście są czarne, ale po którejś rundzie wreszcie puszczany jest biały…

Do wyboru papieża konieczne jest uzyskanie przez kandydata co najmniej dwóch trzecich oddanych głosów. Koniecznie trzeba przypomnieć, że to grubo powyżej większości bezwzględnej. W kolejnych rundach głosowania odpadają kardynałowie z najmniejszymi wynikami, zatem na końcu może zostać tylko dwóch kandydatów, ale większość dwóch trzecich cały czas obowiązuje. Gdy następuje pat, konklawe robi sobie dzień przerwy i dalej głosuje aż do skutku. Próg dwóch trzecich to w parlamentach bardzo wielu państw tzw. większość konstytucyjna. Gdyby papieski przepis przekopiować do konstytucji i ordynacji świeckich, to realnie nigdy nie zostałby w głosowaniu powszechnym wybrany prezydent np. w Polsce czy Francji. W systemie głosów elektorskich bywa to natomiast możliwe, ale rzadko, tylko w USA.