We wtorkowej debacie prezydenckiej, którą komentatorzy najczęściej określali mianem chaotycznej, żaden z kandydatów nie zdołał zdobyć wyraźnej przewagi nad konkurentem. To sprawia, że w oczach inwestorów faworytem w wyścigu do Białego Domu pozostaje prowadzący w sondażach demokrata Joe Biden. Prawdopodobieństwo, że prezydentura przejdzie w jego ręce, było w środę oceniane na 60 proc., wskazywały notowania na rynku predykcji PredictIt.

Z jednej strony równie wysoko nie oceniano go od miesiąca, z drugiej jednak trudno interpretować taki wynik jako jednoznaczne przekonanie o porażce Donalda Trumpa. Inwestorzy wciąż powinni brać pod uwagę każdą kombinację wyników — wyborom prezydenckim towarzyszyć będą wybory do Izby Reprezentantów i Senatu.
Najlepszy scenariusz
Przejęcie przez demokratów kontroli nad Białym Domem i obiema izbami kongresu to najlepszy scenariusz dla aktywów ryzykownych, takich jak akcje z cyklicznych i nisko wycenianych sektorów, ocenia bank Credit Suisse. To może być pewnym zaskoczeniem, bo część strategów oceniała taki wynik jako niekorzystny, a to ze względu na zapowiadane przez Joe’ego Bidena cofnięcie obniżek podatków. Jednak zdaniem szwajcarskiego banku bardziej istotne są zapowiedzi demokratów finansowanego deficytem budżetowym zwiększenia wydatków.Poważniejszy pakiet wydatków podbiłby rentowności obligacji oraz wsparł notowania przedstawicieli nisko wycenianych sektorów na tle tzw. spółek wzrostowych, rekrutujących się zwłaszcza z branży technologicznej.
— Najlepszym scenariuszem dla aktywów ryzykownych jest przejęcie władzy przez demokratów, bo będzie to dawało szanse na bardziej zdecydowaną stymulację fiskalną, a zatem i wyższy wzrost gospodarczy — zapowiada Mandy Xu, strateg Credit Suisse, w rozmowie z agencją Bloomberg.
Z drugiej strony najbardziej negatywnym scenariuszem byłoby według niego… także zwycięstwo Joe’ego Bidena, któremu jednak towarzyszyłby podzielony kongres. W takim wypadku szanse na dalszą stymulację fiskalną znacząco by spadły, a to oznaczałoby wysokieryzyko tego, że ożywienie wytraci siłę, a nawet dojdzie do przedłużającego się spowolnienia.
Widmo chaosu
Taki wynik wyborów oznaczałby wyprzedaż aktywów ryzykownych przy jednoczesnym umocnieniu tych uważanych za bezpieczne schronienie na czas dekoniunktury. Na tym jednak negatywne scenariusze się nie kończą. Być może najgorszym byłyby powyborczy pat gorszy od tego z 2000 r. — to tym bardziej prawdopodobne, że w czasie debaty Donald Trump zapowiedział, że w razie porażki może nie uznać wyników. Według części komentatorów Donald Trump — podobnie jak cztery lata temu — jest niedoszacowany w sondażach, a tymczasem nawet jego minimalna porażka w głosowaniu powszechnym może przełożyć się na większość w zgromadzeniu elektorów.
To sprawia, że nie można wykluczyć nie tylko reelekcji urzędującego prezydenta, ale także spornego wyniku, przy którym ostateczny zwycięzca nie będzie znany nawet przez kilka tygodni od daty głosowania. Ogromne znaczenie może mieć fakt, że w warunkach epidemii wyborcy demokratyczni będą bardziej skłonni głosować korespondencyjnie od republikańskich. Po zliczeniu w powyborczą noc głosów wyciągniętych z urn to Donald Trump może mieć wyraźną przewagę, jednak w kolejnych dniach i tygodniach będzie się ona kurczyć w miarę podliczania głosów schodzących pocztą. To oznaczałoby, że niepewność co do ostatecznego wyniku może utrzymywać się nawet do grudnia.
Tego jeszcze nie było
O tym, że takiego scenariusza poważnie obawiają się inwestorzy, świadczy wzmożony popyt na instrumenty zabezpieczające przed spadkiem indeksów czy wzrostem zmienności na giełdzie nowojorskiej. Rozchwytywane są chociażby opcje sprzedaży indeksu S&P500 czy kontrakty na VIX, tzw. indeks strachu opisujący oczekiwania inwestorów co do przyszłej zmienności notowań. Ten ostatni rynek jeszcze nigdy w swojej 16-letniej historii nie wskazywał na żadne wydarzenie, które wiązałoby się z tak wysokim ryzykiem.
„Jeszcze nigdy w historii notowań kontraktów na VIX nie mieliśmy do czynienia z tym, żeby jakieś wydarzenie przekładało się na aż taki wzrost cen serii o zbieżnej z nim dacie zapadalności. To pokazuje, że inwestorzy spodziewają się poważnych zawirowań” — zauważał w niedawnym wpisie na blogu strateg agencji Bloomberg Cameron Crise.
To nasuwa analogię z 2000 r., kiedy amerykański rynek akcji już miał za sobą szczyt wieloletniej hossy zakończonej bańką internetową. Wówczas o ważności wyborów finalnie zdecydował dopiero Sąd Najwyższy, a związana z wyborami niepewność ciążyła amerykańskiemu rynkowi akcji przez cały czwarty kwartał. Jednak tym razem sytuacja może okazać się dużo poważniejsza. Między rywalami w wyścigu prezydenckim widać niespotykaną dotąd wrogość, a polaryzacja społeczeństwa już przełożyła się na niepokoje społeczne, czego przykładem były zamieszki po śmierci George’a Floyda. Nie można więc całkowicie wykluczyć scenariusza zakończenia się wyborów chaosem, którego debata była tylko przedsmakiem.