Wykluł się Handlobank, pisklę Banku Handlowego

Andrzej Siłuszek
opublikowano: 1998-10-15 00:00

Wykluł się Handlobank, pisklę Banku Handlowego

Bank Handlowy, drugi co do wielkości bank w Polsce (po PKO BP) ma tylko 36 placówek prowadzących obsługę kasową. Krajowy potentat, PKO BP, ma ich 6977, a Pekao SA — 194 (cała grupa Pekao SA — 629)i Bank Zachodni — 177 oddziałów i filii prowadzących rachunki indywidualnych klientów. Handlowy przez dziesiątki lat obsługiwał wyłącznie przedsiębiorstwa i dopiero niedawno, bardzo nieśmiało, zajął się rachunkami klientów indywidualnych.

W GOSPODARCE centralnie planowanej obsługa wyłącznie podmiotów prawnych była wygodna i zapewniała dominującą pozycję na najbardziej lukratywnym fragmencie rynku usług bankowych. O efektywność działania nikt wówczas nie pytał, było to pojęcie obce klasowo i mąciło obraz permanentnego, gospodarczego sukcesu.

Z CHWILĄ wejścia w gospodarkę rynkową okazało się, że odziedziczona po socjalizmie struktura jest ciężka i nie zapewnia efektywności działania. Bank Handlowy ma wysokie fundusze własne i prowadzi potężną akcję kredytową dla dużych podmiotów gospodarczych. Nie dysponuje jednak dużymi depozytami i ma niewielkie możliwości ich powiększenia, co w znacznym stopniu osłabia efektywność wykorzystania bardzo wysokiego kapitału własnego.

JEDYNYM źródłem pozyskania znaczących depozytów są rachunki indywidualnych klientów, ale żeby móc je prowadzić, trzeba dysponować rozbudowaną siecią punktów prowadzących obsługę kasową. Bank Handlowy nie ma takiej sieci, a zbudowanie jej od zera do rozmiarów adekwatnych do wielkości banku — co najmniej 200 punktów — jest zadaniem na dziesiątki lat. Idąc tą drogą, na szybkie, spektakularne sukcesy nie ma co liczyć.

OD PEWNEGO czasu Handlowy przymierza się do rynku obsługi klientów indywidualnych. Ale zabiera się do tego tak, jak sójki wybierały się za morze. Niezdarnie i ślamazarnie. Zupełnie nie wykorzystuje renomy najbardziej wiarygodnego polskiego banku (bez obrazy innych). Gdyby już kilka lat temu zdecydował się choćby na przyjmowanie wynagrodzeń pracowników firm, które obsługuje, to po pierwsze — uzyskałby znaczny wzrost depozytów, po drugie zaś — wzrosłaby jego renoma ekskluzywnego banku. Snobizm klientów jest tą cechą, którą kupiec musi umieć wykorzystać.

HANDLOWY przespał również kolejne prywatyzacje banków. Dysponuje takimi możliwościami kapitałowymi, że nawet te duże mógłby wybierać jak raki z ssaka. I raptem okazało się, że zostały już tylko dwa: Pekao SA i Bank Zachodni. Zdecydowanie lepszym kąskiem jest Pekao SA, więc czym prędzej Bank Handlowy zdecydował się kupić w ofercie publicznej ok. 4,5 proc. jego akcji (do udziału w prywatyzacji Zachodniego też się zgłosił).

TRZEBA przyznać, że Handlowy i Pekao są względem siebie komplementarne. W Pekao jest sytuacja odwrotna niż w Handlowym — wysoki poziom depozytów i mała akcja kredytowa, wynikająca z niewysokich, jak na potrzeby banku, funduszy własnych. Ale żeby kupić 55-proc. pakiet jego akcji, trzeba pokonać w przetargu 9 konkurentów, a wśród nich m.in. amerykańskie: Citigroup, Bank of America, Chase Manhattan i GE Capital, niemiecki Deutsche Bank oraz francuski Credit Agricole.

WYDAJE SIĘ, że szeroko rozumiany interes państwa przemawia za Handlowym. Bankowość jest tą sferą działalności gospodarczej, w której każde państwo stara się, aby udział kapitału zagranicznego nie przekraczał 20 proc. W Polsce udział ten już sięga 24 proc., a gdyby wszystkie tegoroczne prywatyzacje objął kapitał zagraniczny, wówczas udział ten wzrósłby do 53 proc. Po fuzji Handlowego i Pekao powstałby największy bank w środkowo-wschodniej Europie, a 84. na naszym kontynencie pod względem kapitałowym i 127. pod względem aktywów (ciągle jeszcze mało depozytów!).

TYMCZASEM Bank Handlowy SA powołał do życia Handlobank (cóż za obrzydliwa nazwa, rusycyzm z germanizmem razem wzięte!) do obsługi klientów indywidualnych. Tylko po co? To trochę tak, jakby góra urodziła mysz.