Dostawcy stali odetchnęli — po wielu miesiącach cenowych spadków wyroby hutnicze zaczęły drożeć. Najmocniej pręty budowlane. Według danych Polskiej Unii Dystrybutorów Stali (PUDS), za tonę trzeba zapłacić 1,56 tys. zł, tymczasem jeszcze pięć tygodni temu kosztowały 1,44 tys. zł. Blachy podrożały o 40 zł — do 1,66 tys. zł za tonę.
— Jeśli ktoś nie zakontraktował zakupu stali, to obecnie u producentów jej nie kupi, bo na najbliższy miesiąc mają pełne portfele zamówień — mówi Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Wiele dużych firm przewidziało jednak ten scenariusz i już dawno zakontraktowało dostawy po określonych z góry cenach.
— Znamy przecież swój portfel zamówień i możemy oszacować, jak będzie wypełniał się w najbliższym czasie. Prognozujemy więc zapotrzebowanie. Zakupy zakontraktowaliśmy po stałej cenie aż do 2018 r. Kto tego nie zrobił, może mieć problemy. My możemy kupić wyroby hutnicze po cenach niższych niż obecnie, ale gdyby zaczęły tanieć, musielibyśmy płacić cenę wyższą od rynkowej. Tak jest na przykład w kontraktach na asfalt. Kto zakontraktował go rok temu, zapłacił drożej, kto spekulował i poczekał — zarobił — mówi Marcin Lewandowski, wiceprezes PORR Polska Infrastructure. Dystrybutorzy stali prognozują jednak korektę cen.
— Wzrost jest zbyt gwałtowny. Myślę, że w połowie roku nastąpi stabilizacja, a może nawet lekka obniżka cen — uważa Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu.
Stefan Dzienniak także obawia się o cenową i popytową stabilizację. W marcu, po miesiącach spadków, zaczęła rosnąć produkcja i dostawy wyrobów stalowych z Chin. Producenci z Państwa Środka znów będą więc odbierać rynek hutnikom z innych krajów. Jerzy Bernhard uważa, że obecną podwyżkę cen można było przewidzieć.
— Od początku roku drożały surowce, zwłaszcza złom i ruda żelaza — mówi Jerzy Bernhard.
Ruda żelaza kosztuje już ponad 70 USD za tonę, a od początku roku zdrożała o 84 proc. Wyższe ceny są także efektem wciąż trwającej koniunktury na rynku mieszkaniowym oraz rozpoczynających się inwestycji drogowych z nowej perspektywy. Stefan Dzienniak uważa, że ceny rosną także dlatego, że klienci zaczęli kupować wyroby hutnicze na zapas. 30 kwietnia jeden z dwóch działających w Polsce wielkich pieców zamyka do remontu ArcelorMittal Poland. Musi wykonać wartą 175 mln zł inwestycję, by wypełnić unijne wymogi środowiskowe. Remont potrwa 80 dni. Zmaleją więc dostawy i krajowi odbiorcy będą musieli zwiększyć import — rynkową lukę zapełnią dostawy z Czech czy Niemiec. © Ⓟ