Wyspa ludzi bez nazwisk

Karolina Guzińska
opublikowano: 2003-05-02 00:00

Wulkany i pola lawy o różnych kolorach i kształtach. Gorące źródła i gejzery. Lodowce i wodospady. Fjordy i klify. Chmary ptaków... Tym zachwyca Islandia. Wysoko rozwinięty kraj, któremu udało się zachować środowisko naturalne w nienaruszonym stanie: można tu znaleźć miejsca nietknięte stopą człowieka!

— Jak miał na imię pani ojciec? Michał? No to w Islandii nazywałaby się pani Karolina Mikaeldóttir — mówi Michał Sikorski, redaktor naczelny miesięcznika „Stosunki Międzynarodowe”, autor serwisu www.islandia.org.pl.

To jedyny taki kraj w Europie: mężczyźni po imieniu własnym podają imię ojca z dodatkiem son (syn), a kobiety: imię ojca z dodatkiem dóttir (córka) — np. dzieci Einara Jónssona mają na nazwisko: Einarsson albo Einardóttir.

— Nazwiska zmieniają się co pokolenie, więc dla Islandczyków ważniejsze jest imię — nawet książkę telefoniczną ułożono według imion. Aby odróżnić dwie osoby o tym samym imieniu, często dodaje się zawód lub tytuł. Ludzie nie mają jednak problemu z identyfikacją — na wyspie żyje 275 tys. mieszkańców. Tyle, co na warszawskim Ursynowie... — komentuje Michał Sikorski.

Wyspiarze stworzyli ciekawą kulturę — zachowały się tysiącletnie zabytki piśmiennictwa: sagi w języku wikingów — dziś zrozumiałe jedynie dla Islandczyków.

— Mało kto wie, że Althing to najstarszy parlament nowożytnego świata. Działał już w 1000 roku. Wtedy to wyspa przyjęła chrześcijaństwo — drogą demokratycznego głosowania Althingu — opowiada Michał Sikorski.

Zadziwiają kulinarne gusta Islandczyków — lokalnym specjałem jest hakarl, czyli... zgniłe mięso rekina. Wędzone i suszone, pachnące amoniakiem. Smakuje jak przejrzały ser camembert. Przy jedzeniu lepiej trzymać ten delikates z dala od nosa. I nie obejdzie się bez wysokoprocentowej wódki: svarta daudi — czarnej śmierci — i razowego chleba.

— Zgniły rekin to nic! Narodową potrawą są też marynowane — w tranie i urynie — jądra baranie, zakopywane na wiele lat w beczułkach. Z owcy nic się nie wyrzuca — zjadane są nawet oczy. A w sklepach sprzedają rybne płaty do żucia — nie wiem, czemu Islandczycy tak się nimi zachwycają... No i piją tran. Może dlatego mają najdłuższą w Europie średnią życia: 90,2 lat dla kobiet i 89,0 dla mężczyzn — mówi Michał Sikorski.

Na szczęście półki islandzkich sklepów uginają się od śledzi, łososi, pstrągów, węgorzy i innych ryb. Turyści twierdzą, że jadalny jest też skyr — lokalna potrawa przypominająca biały ser.

— Wszędzie można kupić polskie Prince Polo. Islandczycy za nim przepadają. To się kiedyś udało marketingowo: barter wafelki za ryby... — dodaje Sikorski.

Islandia to nie kraj dla typowych turystów, szukających słońca.

— Wyspa łączy wszystkie żywioły. To jedyne miejsce w Europie — i jedno z czterech na świecie wraz z Nową Zelandią, Kamczatką i parkiem Yellowstone w USA — gdzie masowo występują gejzery — mówi Michał Sikorski.

Nieczynny już Stóri Geysir (Wielki Gejzer) wyrzucał gorącą wodę i parę na wysokość 60 m — teraz godnie zastępuje go Strokkur (Maselniczka), co 5 minut wypluwający 20-metrową fontannę. Atrakcją są też gorące źródła (średnia temperatura sięga 75 st. C).

— Najsłynniejszym termalnym kąpieliskiem jest Błękitna Laguna na półwyspie Reykjanes — otoczony lawą zbiornik z ciepłą, bogatą w minerały wodą. To algi zabarwiają ją na błękitno. Islandczycy wykorzystują wody geotermalne także przemysłowo: 90 proc. mieszkań w stolicy kraju — Reykjaviku — jest nimi ogrzewanych. Ciepła woda płynie też w rurach pod chodnikami, by nie zamarzały zimą — opowiada Barbara Polkowska, kierownik projektu w Prokom Investment.

Ze 140 wulkanów Islandii czynnych jest 26. Islandczycy nazywają je eldfjall: góry ognia. O ich niszczącej sile przekonują się raz po raz: jedną z największych katastrof była erupcja wulkanu Laki w 1973 r.

Wyspa jest najbardziej zlodowaconym krajem Europy.

— Lodowce pokrywają ponad 10 proc. jej powierzchni. Największy, Vatnajökull, jest tak duży jak pozostałe lodowce Europy razem wzięte: ma 8 400 km kw.! — zapewnia Michał Sikorski.

A lodowiec Myrdalsjokull z najwyższym w Islandii wodospadem Skogafoss? Szlak między dwiema częściami lodowca prowadzi przez niskie, bezleśne góry Landmanalaugar. Jego piękno da się porównać do urody szlaku Inków w Andach...

Na zwiedzanie Islandii trzeba przeznaczyć 2-3 tygodnie.

— Pingveliir National Park —wąwóz nad jeziorem Pingvallavatn, historyczne miejsce zebrań islandzkiego parlamentu. Dettifoss — najpotężniejszy wodospad w Europie. Miejsce zwane Landmannalaugar, którego teren ukształtowała zastygła lawa. Porsmörk — dolina z pięknymi lasami, lodowcem, rzeczkami i kanionami. Lakagigar — długi na 25 km rząd kraterów wulkanicznych... To tutaj w 1783 r. wydarzyła się największa w historii erupcja wulkanu: lawa pokryła wówczas 565 km kw. powierzchni. Ciekawy jest też Skaftafell — park narodowy z 3 lodowcami, m.in. największym: Vatnajökull. No i jezioro Myvatn, gdzie na niedużym obszarze można zobaczyć najróżniejsze formy wulkanów. Niektóre są tak podobne do kraterów księżycowych, że w okolicy tego jeziora ćwiczyli przyszli kosmonauci amerykańscy z Armstrongiem na czele — wylicza Leszek Cichy, alpinista, zdobywca Korony Ziemi, który w czerwcu poprowadzi ochotników na organizowaną przez Fundację Marka Kamińskiego wyprawę po interiorze Islandii.

Atlantycka wyspa to także prawdziwy raj dla miłośników ptaków.

— Żyje tam kilkaset gatunków. Niektóre spotkać można tylko na Islandii, Grenlandii i Wyspach Owczych: pewne odmiany kaczek, a przede wszystkim maskonury z żółtymi dziobami. Nieliczne są ssaki. Wyspę zamieszkują m.in. renifery, które przypłynęły na Islandię na lodowej krze — wyjaśnia Michał Sikorski.

W islandzki krajobraz wpisały się za to niezliczone stada owiec.

— Podróżując po Islandii, można przez dwa dni nie zobaczyć domostw ani ludzi. A owce są wszędzie. Jak Islandczycy dają sobie radę z łapaniem i identyfikacją stad? — mówi Barbara Polkowska.

Dodaje, że pobyt na wyspie jest okazją do obserwacji fok i — jeśli dopisze szczęście — wielorybów.

— Ciekawa — uboga i surowa — jest islandzka flora: mchy, porosty i arktyczne, poskręcane brzózki... Niegdyś wyspa była zalesiona, ale XI-XII-wieczni osadnicy wyrąbali lasy... Islandia jest bezdrzewna do tego stopnia, że z ocalałych lasków brzozowych utworzono parki narodowe! Islandczycy są dumni z narodowego zwyczaju: każdy obywatel musi zasadzić co najmniej jedno drzewo w życiu... — opowiada Michał Sikorski.

Najpopularniejszym sposobem podróżowania po Islandii jest samochód terenowy. Do wyprawy trzeba się jednak dobrze przygotować — Islandia jest słabo zaludniona: około 2 os. na 1 km kw. Warto zabrać nieprzemakalną odzież, zapas żywności i paliwa, mapę, GPS. I namiot — na Islandii wolno rozbijać go w każdym niemal miejscu. Podróżnik może być pewien, że komórka wszędzie złapie zasięg i że raz na jakiś czas napotka tzw. chatkę bezpieczeństwa z pożywienem i radiem.

— Droga nr. 1 to może 20 proc. asfaltu — po reszcie powierzchni przejechał spychacz i utwardził żużel i kamienie. Islandzkie terenówki — a także autobusy — mają koła wyższe niż przeciętnie. Inaczej nie pokonałyby lokalnych dróg — twierdzi Barbara Polkowska.

Sama w ten sposób zwiedzała wyspę. Nie potrafi powiedzieć, co wywarło na niej największe wrażenie: rajd skuterem śnieżnym po lodowcu, wędrówka po wulkanach w interiorze, obserwacja zasnutych dymami gejzerów, gdzie bulgoczą wody i gotują się błota, księżycowy pejzaż terenów zalanych lawą albo pokrytych nalotem siarki czy tęcze nad wodospadami...

— Islandia to całokształt. Unikat w skali Europy. Bogactwo form nieożywionej natury. Wilgotny klimat sprawia, że roślinność jest zielona i bujna — jak nasiąknięta wodą gąbka — co w zestawieniu z barwami wulkanów i lodowców daje niesamowite wrażenie. To nietuzinkowy kraj — wyludniony, cichy i zarazem groźny. Bo mamy świadomość, że towarzyszą nam masy lodowców i nie do końca uśpione wulkany — podsumowuje Barbara Polkowska.