Od startu dostaw 6 lipca do klientów trafiło już ponad 40 tys. egzemplarzy, a popyt rośnie szybciej, niż fabryki są w stanie reagować. W ciągu zaledwie 18 godzin od premiery liczba zamówień przekroczyła 240 tys., ustanawiając nowy branżowy rekord. Jak podkreśla współzałożyciel i szef koncernu Lei Jun, skala zainteresowania przerosła najbardziej optymistyczne prognozy, a firma musi zmierzyć się z rozbieżnością między oczekiwaniami klientów a realnym tempem produkcji.
Wyzwania produkcyjne. YU7 bardziej skomplikowany niż SU7
YU7 to dopiero drugi samochód elektryczny Xiaomi, ale już teraz wiadomo, że jego produkcja jest znacznie bardziej wymagająca niż w przypadku debiutanckiego sedana SU7. Większy rozmiar, bardziej złożona konstrukcja i bogatsze wyposażenie sprawiają, że montaż wymaga więcej czasu.
Dla porównania: pierwsze 100 tys. egzemplarzy SU7 powstawało przez 230 dni. SUV YU7 już w godzinę od premiery zebrał 289 tys. rezerwacji, choć część z nich opłacono zwrotną zaliczką.
Skrócone kolejki, ale nadal niemal rok oczekiwania
Największym wyzwaniem pozostaje logistyka i dostawy. Obecnie klienci zamawiający YU7 muszą czekać od 45 do 48 tygodni, czyli nieco krócej niż latem, gdy przewidywany czas dostawy wynosił nawet 59 tygodni.
Według analityków Goldman Sachs tempo produkcji zbliża się już do poziomu 10 tys. egzemplarzy tygodniowo – co daje nadzieję, że Xiaomi stopniowo zmniejszy dystans między liczbą zamówień a dostawami.
Nowy gracz w gronie liderów
Choć od wejścia Xiaomi do sektora motoryzacyjnego minęło zaledwie 15 miesięcy, firma dostarczyła już (do końca lipca 2025 r.) ponad 300 tys. elektryków. Tylko w lipcu i sierpniu sprzedaż przekroczyła 30 tys. sztuk, bijąc wewnętrzne rekordy i potwierdzając, że chiński gigant elektroniki staje się realnym konkurentem dla BYD i Tesli.