Dwa lata temu giełdowa wartość DM IDMSA, domu maklerskiego należącego do Grzegorza Leszczyńskiego i Rafała Abratańskiego, zbliżyła się do 1,2 mld zł. Twórcy byli gwiazdami polskiej finansjery, snuli plany rozbudowy imperium. W październiku 2010 r. w X-Trade Brokers, założone przez Jakuba Zabłockego, 220 mln zł zainwestował Enterprise Investors, wyceniając dom maklerski na około 1 mld zł. To przykłady gigantycznych wycen firm tworzonych od podstaw. O powtórce zamarzyli Robert Walicki i Tomasz Rulka, założyciele i szefowie V Group, spółki prowadzącej sieć salonów Plusa, od połowy 2012 r. notowanej na NewConnect. Zapragnęli wejść do branży finansowej. Założyli V Capital, które ma być spółką holdingową dla funduszu private equity, domu maklerskiego i TFI. W zarządzie zasiadła też Małgorzata Dominiczak- Zielińska, przez kilkanaście lat związana z grupą Fortis (obecnie BNP Paribas) jako szefowa domu maklerskiego i TFI.
![DYWERSYFIKACJA: W czerwcu 2012 r. V Group, kierowane przez Tomasza Rulkę (z lewej) i Roberta Walickiego, zadebiutowało na NewConnect. Za pieniądze pozyskane z giełdy ma przejmować salony i rozbudowywać sieć dilerską Plusa. Właściciele twierdzą, że to już dojrzały biznes, więc mogą uruchomić kolejny. [FOT. ARC] DYWERSYFIKACJA: W czerwcu 2012 r. V Group, kierowane przez Tomasza Rulkę (z lewej) i Roberta Walickiego, zadebiutowało na NewConnect. Za pieniądze pozyskane z giełdy ma przejmować salony i rozbudowywać sieć dilerską Plusa. Właściciele twierdzą, że to już dojrzały biznes, więc mogą uruchomić kolejny. [FOT. ARC]](http://images.pb.pl/filtered/b43bb31a-d828-404f-b2c1-725df53758c8/bc245a1b-1714-524d-883e-33c03fd83a46_w_830.jpg)
— Zjedliśmy zęby na rynku kapitałowym jako traderzy w Polsce i za granicą. Sporo inwestowaliśmy też na własny rachunek. Od dawna myślimy o wejściu na ten rynek. Mamy kilkunastoletnie doświadczenie i innowacyjny pomysł — możemy zaproponować lepszą ofertę, niż mają obecni gracze. Wierzymy, że to przyciągnie inwestorów — mówi Tomasz Rulka, prezes V Capital.
Okazja do wejścia
Wspólnicy deklarują, że „od kilkunastu lat myślą o wejściu na rynek maklerski, a od dwóch lat się przygotowują”. Teraz nadarza się okazja. Według ustaleń „Pulsu Biznesu”, V Capital stara się o przejęcie DM Amerbrokers. Firma podpisała wstępną umowę z właścicielem, DZ Bankiem, a wniosek o zgodę trafił do Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).
— Mogę potwierdzić, że staramy się o przejęcie domu maklerskiego, ale na tym etapie nie możemy podać żadnych szczegółów — ucina Tomasz Rulka.
Zaznacza, że V Capital nie jest przywiązane do konkretnego domu maklerskiego. Jeśli akwizycja się nie uda, to spróbuje przejąć inny.
— Nasz model biznesowy i operacyjny możemy wdrożyć w każdym domu maklerskim. Wolimy przejąć, niż zakładać od zera, bo tak jest szybciej i prościej — istniejący dom maklerski ma ludzi i infrastrukturę. Zamiast budować wszystko od zera, po prostu rozbudowalibyśmy ofertę — mówi Tomasz Rulka. Dlaczego V Capital wchodzi na rynek w czasie, gdy większość domów maklerskich ledwie zipie, a tłumu chętnych do inwestowania nie widać?
— Teraz jest dobry moment na przejęcie. W 2006 i 2007 r. ceny były dużo wyższei nikt nie myślał o sprzedaży. Obecnie jest zupełnie inaczej, grupy finansowe się restrukturyzują — mówi Tomasz Rulka.
Potem trzeba będzie przyciągnąć klientów. V Capital zapowiada, że nie będzie walczyło ceną. — Zaprezentujemy zupełnie nową jakość systemów obsługi i edukacji oraz narzędzi, które pomogą w inwestowaniu. Trzeba pamiętać, że branża się zmienia — prawie wszystko odbywa się w sieci, tradycyjne punkty obsługi klienta tracą na znaczeniu — mówi Robert Walicki, przewodniczący rady nadzorczej V Capital.
Pieniądze od ufających
Według szacunków przedstawicieli branży, na przejęcie i rozwój domu maklerskiego V Capital będzie potrzebowało około 25 mln zł. V Group w ciągu trzech kwartałów 2012 r. wypracowała niespełna 0,5 mln zł zysku netto. Skąd właściciele wezmą pieniądze na akwizycję?
— Z prywatnej emisji akcji. Z uwagi na ograniczenia prawne nie możemy ujawniać szczegółów. Ale zebranie kapitału nie będzie problemem. Z sukcesem przeprowadziliśmy emisję na NewConnect, mamy grupę inwestorów, którzy nam ufają — zapewnia Tomasz Rulka. Oferta V Capital wzbudza w branży kontrowersje. „PB” dotarł do jej szczegółów, w tym prezentacji dla inwestorów. Założyciele V Capital na 17 slajdach kuszą wizją stworzenia holdingu finansowego składającego się z domu maklerskiego (na który zbierają pieniądze z emisji), TFI (w 2014 r. V Capital ma przejąć firmę z „3-4 mld zł aktywów”) i funduszu private equity (właściciele powołali Black Diamond Fund). Z prezentacji można się dowiedzieć, że fundusz ma w portfelu „udział w firmie wykorzystującej technologię Wireless Sensor Network, znajdującą się w Top50 technologii światowych, do produkcji systemów monitorujących ugięcia dużych powierzchni dachowych (1,4 mln zł)”, a na koncie „udział w przejęciu jednej z Polf i doprowadzenie do poszerzenia istniejącej dystrybucji na Wschodzie o sprzedaż wytworzonych przez siebie leków (1,8 mln zł). Po wpisaniu nazwy w wyszukiwarkę pojawia się również firma inwestycyjna z… USA.
Zysk z gwarancją
Z prezentacji wynika, że V Capital chce pozyskać z emisji akcji 24 mln zł — 15,5 mln zł przeznaczy na zakup domu maklerskiego, resztę na rozruch. Kusi inwestorów licznymi przykładami konkurentów, którzy odnieśli sukces: BOSSA, Noble Securities, DM Alior Banku, TMS Brokers, IDMSA czy XTB. Na podstawie ich wyników oraz synergii między spółkami przekonuje: „w okresie 6 lat grupa zakłada wytworzenie wartości rynkowej na poziomie 1 mld zł. Przy tej wartości cena akcji kształtowałaby się na poziomie około 80 zł. Przyrost powinien odbywać się sukcesywnie na przestrzeni kolejnych lat, jednakże rynek może dużo wcześniej zdyskontować rozwój grupy i cena akcji może dużo wcześniej osiągnąć zakładany poziom”. Inwestorów, którzy w grudniu objęli 739 tys. akcji po 13 zł, przekonywali nie tylko wizją 515 proc. zysku w kilka lat, ale również… gwarancją zarobku.
„PB” dotarł do umowy „opcji sprzedaży o europejskim stylu wykonania”, którą proponowali twórcy V Capital. Na jej podstawie inwestorzy mogli nabyć opcję sprzedaży akcji. Robert Walicki i Tomasz Rulka zobowiązywali się w niej, że za 24 miesiące odkupią akcje po 13 zł plus… 18 proc. zysku w skali roku. Taka konstrukcja, zdaniem niektórych naszych rozmówców, sprawia, że emisja akcji przypomina wysoko oprocentowaną pożyczkę. I tu pojawia się kontrowersja, bo — w myśl polskiego prawa — pieniądze na zakup domu maklerskiego nie mogą pochodzić z kredytu. Co na to Komisja Nadzoru Finansowego? Łukasz Dajnowicz, rzecznik komisji, nie chciał odnosić się do konkretnego przypadku, ale… — Generalnie akcje to kapitał własny, a nie pożyczka. Ale jeśli taka konstrukcja znajdzie się lub — czysto teoretycznie — znalazła się we wniosku do KNF, to będzie poddana szczegółowej analizie. Każdy wniosek jest rozpatrywany indywidualnie pod kątem art. 106h ustawy o obrocie instrumentami finansowymi — informuje Łukasz Dajnowicz. Zapewnia, że nadzór bardzo uważnie bada inwestorów starających się o zgodę na wejście na rynek.
— Pochodzenie pieniędzy musi być udokumentowane przez wnioskodawcę, w przypadku dochodów z pracy — PIT, a dywidend — uchwały WZA. Ważne są m.in. zobowiązania inwestorskie, które obejmują kwestie związane ze wsparciem kapitałowym, ładem korporacyjnym itp. — tłumaczy Łukasz Dajnowicz.
Zapytaliśmy twórców V Capital, skąd wezmą pieniądze na realizację opcji, jeśli biznes maklerski nie wypali, i czy wówczas gwarancja 18 proc. zysku nie pozostanie tylko na papierze. — Z uwagi na ograniczenia prawne nie możemy odnosić się do szczegółów oferty — odpowiada Tomasz Rulka.