Za depozyty w bankach przyjdzie zapłacić

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2020-05-31 22:00

Duże banki nie potrzebują kapitału, dlatego będą ciąć oprocentowanie rachunków. Ekwiwalentem ujemnej stawki będą specjalne opłaty. Ale niższe stopy będą miały też beneficjentów.

Z tego artykułu dowisz się:

  • które depozyty będą płatne,
  • czy oprocentowanie lokat terminowych będzie ujemne,
  • jak spadną zyski banków,
  • jak obniżka stóp wpłynie na koniunkturę na rynku nieruchomości i akcji,
  • czy na obligacjach będzie można jeszcze zarobić.

Myślę, że banki będą starały się maksymalnie ściąć koszty depozytów. Ten proces już oczywiście się rozpoczął i po dwóch poprzednich obniżkach stóp przez RPP potencjał jest ograniczony, ale jeszcze jakieś pole do tego jest. Nie sądzę natomiast, by banki decydowały się na wprowadzenie ujemnego oprocentowania depozytów dla klientów detalicznych. Może tak się natomiast stać w przypadku klientów korporacyjnych, na przykład powyżej określonego salda — mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.

W praktyce przyjmuje to formę prowizji (taki mechanizm dla wybranych klientów wprowadził ING Bank).

— Część spółek wypycha to już do kupowania obligacji skarbowych — dodaje Łukasz Jańczak.

Jego zdaniem banki będą próbowały zmniejszyć negatywne efekty obniżki stóp procentowych, oferując inne produkty, jak np. fundusze.

— Obniżki stóp powodują jednak, że TFI będą zapewne musiały obniżyć opłaty w funduszach papierów dłużnych, tak by nie konsumowały one stopy zwrotu. Banki będą też na pewno próbowały sprzedawać inne usługi, wykorzystując np. napływ inwestorów na giełdę. Nie będzie to jednak łatwe, bo część depozytów z pewnością pozostanie nietknięta, a ostatnia obniżka niewiele tu zmieni. Wielu klientów uznaje po prostu, że część pieniędzy trzeba trzymać na rachunku w banku, i będą się godzić z tym, że de facto tracą — mówi analityk.

Specjalista nie ma wątpliwości, że kolejne obniżki to bardzo duży problem dla banków, przed którym instytucje tylko w niewielkim stopniu mogły się zabezpieczyć. Jak mogą się „odkuć”?

— Moim zdaniem będą próbować podwyższać marże kredytowe i to może dotyczyć przede wszystkim kredytów obrotowych dla firm oraz nowych kredytów hipotecznych. W kredytach konsumenckich nie ma takiej możliwości — dodaje Łukasz Jańczak.

Analityk Ipopemy zakładał, że obniżki stóp skończą się na poziomie 0,5 proc. dla stopy referencyjnej NBP. Jak przyznaje, po decyzji RPP jest potencjał do obniżki prognoz wyników giełdowych banków.

Stracone lata

Prognozy już wcześniej ściął Maciej Marcinowski, analityk Trigon Domu Maklerskiego, który był jednym z nielicznych ekspertów przewidujących jeszcze jedną obniżkę stóp procentowych w drugim kwartale. W raporcie z 29 kwietnia Maciej Marcinowski szacował, kolejna obniżka stóp oznaczać będzie konieczność zmniejszenia prognoz zysku netto sektora o 25-30 proc. Zdaniem analityka konsens prognoz zysków sektora na lata 2020- 22 powinien spaść o 80 proc. w porównaniu ze stanem z początku roku. Do końca kwietnia obniżył się o 49 proc. Uwzględniając koszty związane z kredytami frankowymi, analityk spodziewasię, że trzy banki — Alior, mBank i Millenium — przez najbliższe trzy lata notować będą kilkusetmilionowe straty. Zysk największego gracza — PKO BP — stopnieje w tym roku do niespełna 1,3 mld zł z ponad 4 mld zł w 2019 r. (-70 proc.). W 2021 r. zysk spadnie o jedną trzecią. Maciej Marcinowski nie spodziewa się ujemnego oprocentowania dla klientów detalicznych.

— Ale uważam, że duże depozyty korporacyjne będą obciążone jakimiś opłatami, jako ekwiwalent ujemnego oprocentowania — dodaje analityk.

Jego zdaniem banki będą podnosić marże kredytowe, opłaty i prowizje oraz będą zmniejszać koszty.

— Będzie to jednak proces długi i trudny — zaznacza.

Oprocentowanie lokat czy kont oszczędnościowych nie będzie ujemne — deklaruje Tomasz Dymowski, dyrektor zarządzający Pionu Produktów Detalicznych i Biznesowych w Banku BNP Paribas. Ale cięcia będą.

— Należy się spodziewać, że ostatnia decyzja RPP wpłynie na kolejne już obniżenie oprocentowania produktów depozytowych w bankach. Decyzja ta wpłynie również na poziom oprocentowania depozytów w Banku BNP Paribas. W efekcie oprocentowanie lokat czy kont oszczędnościowych może osiągnąć poziom zbliżony do 0,1 proc., a w niektórych przypadkach nawet do 0,01 proc., natomiast nie będzie ujemne — mówi Tomasz Dymowski.

— Nikt nie chce depozytów, nadpłynność sektora jest duża, a firmy jeszcze otrzymują wsparcie z PFR. Oprocentowanie ujemnego nie będzie, ale możliwe jest wprowadzenie opłat za przetrzymywanie depozytów przez korporacje — mówi anonimowo przedstawiciel innego banku.

Na rynku pozostaną oczywiście oferty wyróżniające się oprocentowaniem, ale raczej w małych bankach i obwarowane warunkami. W dużych bankach stawki będą minimalne (już na standardowych lokatach wynoszą do 0,25 proc.), a po uwzględnieniu opłat przetrzymywanie pieniędzy będzie oznaczało stratę.

Inflacyjny domiar

Nie można też zapominać o inflacji, która zje nawet minimalny nominalny zysk z lokat. W piątek GUS podał, że według wstępnych danych inflacja CPI w maju wyniosła 2,9 proc. Według analityków Goldman Sachs średnioroczna inflacja w 2020 r. wyniesie 3,4 proc. Na przełomie roku — jak prognozują ekonomiści PKO BP — wskaźnik cen osiągnie dno, gdy przejściowo może się obniżyć do około 1,5 proc. (to dolny próg odchyleń od celu NBP). Luźna polityka fiskalna przyczyni się jednak do wzrostu inflacji w średnim terminie, co wynagrodzi posiadaczy obligacji oszczędnościowych skarbu państwa indeksowanych inflacją. Chodzi przede wszystkim o papiery kupione przed końcem kwietnia, kiedy na wyraźnie gorsze zmieniły się warunki emisji. Można oczekiwać, że parametry kolejnych emisji zostaną dostosowane (czyli obniżone) w najbliższym czasie. Do niższych stóp zwrotu przyzwyczaić będą się musieli klienci funduszy obligacji.

— Ostatnio stopy zwrotu z funduszy obligacji były bardzo dobre i myślę, że w krótkim terminie jeszcze się poprawią, bo rentowności obligacji spadną. Natomiast w kolejnych okresach będą już niższe. Od niskich stóp procentowych nie da się uciec, chyba że akceptując wyższe ryzyko — mówi Jarosław Jamka, wiceprezes Quercus TFI.

Jego zdaniem zarządzający funduszami dłużnymi będą się starali — w ramach limitów inwestycyjnych — przesuwać w stronę instrumentów o wyższej rentowności, jak np. obligacje przedsiębiorstw, wychodzić w większym zakresie za granicę, inwestując w obligacje w twardej walucie lub w lokalnej.

— Są jeszcze miejsca, gdzie można zarobić więcej i nadrobić niższe rentowności w Polsce. Można też liczyć na większą aktywność zarządzających — uważa Jarosław Jamka.

Jak podkreśla, po dużych odpływach w marcu (z funduszy papierów dłużnych rodzimych TFI odpłynęło 18 mld zł) sytuacja się uspokoiła, a branża może skorzystać na obniżkach oprocentowania lokat w bankach i ewentualnych opłatach, jakie będą musieli ponosić klienci korporacyjni za utrzymywanie depozytów.

Kto skorzysta

Tymi, którzy z pewnością skorzystają na niższych stopach, są spłacający kredyty, np. hipoteczne, bo mogą się spodziewać obniżki oprocentowania. Wygrani będą ci, którzy inwestują na rynku nieruchomości. I to co najmniej z dwóch powodów: tańszy będzie kredyt (choć być może mniej dostępny), a niskie oprocentowanie lokat i obligacji spowoduje przepływ pieniądza na rynek mieszkań.

— Polacy są głodni zyskownej i w miarę bezpiecznej inwestycji, jaką są nieruchomości — uważa Bartosz Turek, analityk HRE Investments.

Beneficjentem zmiany struktury oszczędności będzie też rynek akcji, przekonuje Konrad Łapiński, zarządzający funduszem Total FIZ.

— Wyrosło nowe pokolenie osób, które chcą czegoś nowego i nie chcą przy tym akceptować zerowego oprocentowania depozytów. Jeśli ktoś decyduje się, by część oszczędności przenieść z depozytów na akcje i zaczyna mu to przynosić zysk — a nie było o to trudno w ostatnich tygodniach — to dokłada kolejną porcję kapitału — mówi Konrad Łapiński.

W gotówce i na depozytach Polacy trzymają 1,19 bln zł.

— Ta kwota ciągle rośnie. Nawet jeśli mały procent tych pieniędzy przepłynie w kierunku bardziej ryzykownych aktywów, to mamy potężny zastrzyk i bardzo dobre środowisko do zwyżek cen akcji — mówi zarządzający w rozmowie z „PB”.

Specjalista poleca przede wszystkim małe spółki. WIG20 — ze względu na duży udział banków — będzie mniej atrakcyjny jako całość. WIG-Banki spadł od początku roku o ponad 40 proc.