Słaby popyt na pierwszym miejscu w rankingu barier — wynika z badania "Pulsu Binzesu"
Przedsiębiorcy alarmują: nasila się wojna cenowa. Narzekają też na małą sprzedaż i zatory płatnicze.
Polskim firmom najbardziej doskwiera słabnący popyt — wynika z Gazelowego Indeksu Tendencji (GIT), badania ankietowego "PB" wśród małych i średnich przedsiębiorców. Już drugi kwartał z kolei problem ze znalezieniem odbiorcy jest liderem rankingu barier wymienianych przez szefów firm. Narzekają zarówno firmy zarabiające na zwykłym Kowalskim, jak i uzależnione od zamówień od przemysłowych gigantów.
Odblokowane inwestycje
Słaby popyt był w październiku najdotkliwszą barierą dla co czwartego przedsiębiorstwa (25 proc. wskazań).
— Zdecydowana nadwyżka podaży nad popytem to wąskie gardło całej branży. Potencjalnych klientów ubyło, a producentów na rynku wewnętrznym przybywa. Wiele firm chwilowo wycofuje się z Zachodu i skupia się na rodzimym odbiorcy. W dodatku ceny komponentów rosną z powodu wahań kursowych i monopolistycznej pozycji dostawców — mówi Robert Klaudel, dyrektor zarządzający firmy Restol z branży meblarskiej.
Na szczęście z badania wynika, że problem popytu nie jest już aż tak bolesny jak w poprzednim kwartale. W lipcowym badaniu barierę tę wskazało 38 proc. przedsiębiorców.
— Sytuacja nadal jest trudna, ale nie aż tak, jak kilka miesięcy temu. W wakacje wykorzystywaliśmy połowę mocy produkcyjnych. Dzisiaj już około 70 proc. — twierdzi Witold Mosak, prezes spółki telekomunikacyjnej PZT Inwestel.
Po kilku miesiącach zastoju firmy wreszcie zaczęły nieco odważniej inwestować.
— W pierwszej połowie roku dużym problemem był paraliż decyzyjny. Nasi partnerzy potrzebowali trochę czasu, żeby ocenić, jakie skutki będzie miał globalny kryzys, jaką strategię powinny przyjąć, na co wydawać pieniądze i jakie rezerwy tworzyć. Teraz firmy wiedzą już, na czym stoją i odblokowały inwestycje — mówi Grzegorz Szulc, prezes Vemco z branży informatycznej.
Cenowa bijatyka
Na drugim miejscu w rankingu barier — podobnie jak w lipcu — znalazły się problemy firm ze ściąganiem należności od kontrahentów. To poważny kłopot dla 16 proc. badanych (w poprzednim kwartale było ich 19 proc.).
— Mamy opracowane systemowe rozwiązania dotyczące ściągania zobowiązań. To pozwala nam łagodzić skutki zjawiska, ale rzeczywiście ten problem istnieje — mówi Grzegorz Szulc.
Na trzecie miejsce wskoczyła wojna cenowa. Jest to obecnie główna bariera dla co dziesiątego przedsiębiorstwa (w lipcu problem ten wskazywało tylko 4 proc.).
— W tej fazie koniunktury to normalne zjawisko. Kiedy kilka miesięcy temu byliśmy na dnie, wojny cenowej nie było, bo nie było zamówień — nie było o co się bić. Teraz popyt rusza, więc każdy chce z tego tortu zagarnąć jak największą część dla siebie. Producenci są w stanie schodzić z cenami poniżej kosztów — mówi Witold Mosak.
Robert Klaudel mówi wprost — to niszczenie rynku.
— Niektórzy producenci ścinają ceny o 40-50 proc., uderzając w całą branżę. Firmy sprawdzają, kto kogo przetrzyma. Ale traci na tym klient. Tak szybko schodząc z cen, producenci muszą obniżać jakość produktów, stosować tańsze zamienniki dobrych komponentów. A przecież powinniśmy otrzymywać coraz lepsze produkty, a nie coraz gorsze — mówi dyrektor firmy Restol.
Słabnie natomiast negatywny wpływ kursów walut na działalność firm. Z trzeciego miejsca w lipcu bariera ta spadła na szóste (z 10 do 7 proc.). To jednak zrozumiałe. W ostatnim kwartale złoty był względnie stabilny.
Łukasz Tarnawa: Uwaga na rosnącego w siłę złotego
1Co najbardziej uwiera przedsiębiorców?
Badanie pokazuje, że głównym problemem są obecnie czynniki koniunkturalne, a więc słaby popyt, trudności w ściąganiu zobowiązań, ceny dumpingowe. Dopiero na dalszym planie znajdują się inne niedogodności. Widać pewien odprysk światowego kryzysu finansowego w problemach firm z uzyskaniem finansowania. Widać też, że konsekwentnie utrzymuje się problem otoczenia instytucjonalnego i prawnego prowadzenia działalności.
2Jak długo firmy będą musiały zmagać się ze słabym popytem?
Trzeba podkreślić, że powrotu do poziomów sprzed roku-dwóch nie wrócimy przez kilka lat. W najbliższych kwartałach można jednak spodziewać się pewnego nasilenia popytu zagranicznego, choć w związku ze spodziewanym umocnieniem złotego nie musi się to przełożyć na poprawę wyników finansowych firm. Nadal nie najlepsze są natomiast perspektywy rynku budowlanego i branż od niego uzależnionych. Inwestycje deweloperskie zostały wyhamowane i niewiele mieszkań będzie oddawanych. Nie liczyłbym też na odbicie popytu konsumpcyjnego. Powstrzymywać go będzie rosnące bezrobocie i niewielkie podwyżki płac.
3Czeka nas w niedalekiej przyszłości jakieś dodatkowe zagrożenie?
Barierą może być umacniający się złoty. Z jednej strony będzie odbierał konkurencyjność polskim eksporterom. Z drugiej — spowoduje napływ atrakcyjniejszych cenowo produktów z importu, nasilając konkurencję i wojnę cenową na rodzimym rynku.