Zalando ubiera się na chudsze czasy

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2022-09-27 20:00

Niemiecka grupa zwiększa zatrudnienie w polskiej logistyce i dopasowuje się do kryzysowych zmian w zakupach. Spowolnienie modowego e-handlu ma być tylko tymczasowe.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaka jest dynamika wyników Zalando i czego spółka spodziewa się w najbliższych miesiącach
  • jak spowolnienie gospodarcze wpłynęło na zakupy modowe w internecie
  • ile polskich marek modowych sprzedaje na Zalando
  • jak duża jest nowa inwestycja Zalando w Bydgoszczy
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Internetowa gorączka zakupowa wygasła wraz z kolejnymi falami pandemii, co widać w wynikach gigantów. Niemieckie Zalando, które jest największym internetowym sprzedawcą odzieży i obuwia w Europie, w pierwszym półroczu 2021 urosło o prawie 40 proc. Teraz wynik rok do roku był płaski, a w II kw. przychody spadły.

— Artykuły modowe nie są produktem pierwszej potrzeby, więc przy spadku dochodu rozporządzalnego klienci ograniczają zakupy. Skala tego spadku nie jest jednak bardzo znacząca. W naszym przypadku II kw. ubiegłego roku był po prostu bardzo dobry, więc teraz obserwujemy lekkie spowolnienie. Klientów jednak wciąż przybywa, a my rozszerzamy asortyment, żeby ich przyciągać — mówi Daniel Rogiński, dyrektor generalny Zalando w Europie Środkowej i Wschodniej.

Grupa zakłada, że drugie półrocze będzie wyraźnie lepsze — oczekuje wzrostu GMV (całkowitego obrotu na platformie z uwzględnieniem przychodów niezależnych sprzedawców) o 6-13 proc.

Miejsce na wzrost:
Miejsce na wzrost:
Zalando, którego dyrektorem generalnym w Europie Środkowej i Wschodniej jest Daniel Rogiński, stawia w Bydgoszczy duży magazyn, w którym pracę znajdzie 3,5 tys. osób. Po pandemicznym skoku przychodów dynamika wzrostu niemieckiej grupy zwolniła, ale drugie półrocze ma być lepsze.
Wojtek Szabelski

Czas inwestycji

Pogorszenie koniunktury wpływa na zmianę struktury zakupów. Zalando obserwuje w praktyce efekt czerwonej szminki, czyli większą chęć kupowania luksusowych produktów.

— Obserwujemy dynamiczny wzrost zakupów w segmencie premium. Klienci mogą kupować mniej, ale wciąż chcą sprawiać sobie przyjemność, więc wybierają produkty z wyższej półki. Jednocześnie rośnie zainteresowanie ofertami wyprzedażowymi dostępnymi w ramach naszego outletu online Zalando Lounge — mówi Daniel Rogiński.

Mimo spowolnienia gospodarczego niemiecka grupa kontynuuje inwestycje w logistykę. W Polsce ma pięć dużych centrów dystrybucyjnych i kilka mniejszych obsługi zwrotów. W przyszłym roku ruszy duże centrum w Bydgoszczy, w którym zatrudni 3,5 tys. osób. Mniejszy obiekt tego typu powstał już kilka miesięcy temu pod Bydgoszczą — pracuje w nim 0,5 tys. osób.

— Inwestycje w logistykę to ciągły proces, potrzebujemy powierzchni na przechowywanie naszych towarów oraz produktów partnerów, którzy korzystają z usług fulfillmentowych. Z centrum w Bydgoszczy będziemy obsługiwać oprócz Polski także m.in. klientów w Niemczech i na naszych nowych rynkach w Europie Środkowej, np. litewskim — mówi szef Zalando w regionie.

Wirtualne wyzwania

Strategia Zalando przewiduje stopniową transformację w platformę handlową, w której obrotach coraz większy udział będą mieli niezależni sprzedawcy. Część z nich korzysta z usług fulfillmentowych, czyli umieszcza swoje towary w magazynach Zalando. Obecnie większość GMV grupy generuje sprzedaż towarów, które Zalando wcześniej kupiło od producentów, ale udział sprzedaży sklepów, które korzystają z pośrednictwa niemieckiej firmy, przekracza już 30 proc.

— Celem strategicznym jest dojście do poziomu 50 proc. udziału sprzedaży platformowej w GMV do 2025 r. i jesteśmy na dobrej drodze do jego osiągnięcia. Wystawia się u nas około 100 polskich marek, które dzięki Zalando mogą szybko skalować biznes na 25 rynkach europejskich — mówi Daniel Rogiński.

Tylko w pierwszym półroczu Zalando miało 3,78 mld EUR GMV i 2,62 mld EUR przychodów. Grupa odpowiada za około 3 proc. wartości europejskiego rynku modowego i kilkanaście procent sprzedaży odzieży i obuwia w internecie. Jej celem strategicznym jest przekroczenie 10-procentowego udziału w całym rynku, ale sprzedaż online wciąż mierzy się z problemami, których w sieciach stacjonarnych nie ma. Duże koszty w tym biznesie generuje m.in. obsługa zwrotów.

— Wyobrażenie społeczne jest takie, że nowe technologie pewnego dnia pozwolą na mierzenie i idealne dopasowywanie produktów w wirtualnych przymierzalniach. To jest jednak ekstremalnie skomplikowane: każdy typ ubrania, każdy materiał i każdy projekt ma zupełnie inne cechy, co sprawia, że wirtualne garderoby są obecnie bardzo dalekie od doskonałości. Nasz zespół technologiczny pracuje jednak nieustannie nad naszym rozwiązaniem, a także algorytmami uczenia maszynowego, które pozwalają na zmniejszenie liczby zwrotów. Dzięki nowym rozwiązaniom spadła ona o 10 proc. — mówi szef Zalando w regionie.

W ubiegłym roku w Niemczech Zalando zaczęło otwierać stacjonarne centra outletowe. Obecnie ma ich 13. Czy pojawią się też w Polsce?

— Testujemy ten koncept, na razie wyniki są obiecujące. O kolejnych inwestycjach w Polsce — sklepowych, logistycznych lub w centra usług — poinformujemy w odpowiednim czasie — mówi Daniel Rogiński.

Okiem budowniczego
Mathieu Giguere
dyrektor zarządzający, European Cross Border Team, Panattoni

Kontrakt na budowę centrum logistycznego dla Zalando w Bydgoszczy był największym kontraktem na powierzchnię magazynowo-przemysłową podpisanym przez nas w ubiegłym roku. Takie projekty trwają 12-18 miesięcy, więc na rynku realizuje się jeszcze wiele inwestycji zaplanowanych w ubiegłym roku, które w dużej mierze idą zgodnie z planem mimo wzrostu kosztów i przede wszystkim ograniczeń w dostępności materiałów. W tym roku widać spowolnienie, ale popyt najemców na nową powierzchnię magazynową nadal jest bardzo duży. Zapotrzebowanie wciąż jest widoczne ze strony detalistów, a także firm logistycznych, które obsługują wiele mniejszych podmiotów e-commerce’owych. Jednocześnie na największych do tej pory rynkach — pod Warszawą, Łodzią, Poznaniem i Wrocławiem — coraz trudniej jest o pracowników do dużych centrów logistycznych, dlatego takie obiekty mogą pojawiać się w takich miastach jak Bydgoszcz — położonych w rozsądnej odległości od zachodniej granicy, dysponujących dużą populacją i zdolnych zapewnić dobrą infrastrukturę komunikacyjną dla pracowników.