Złoto ma potencjał do dalszego wzrostu

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2021-11-15 20:00

W błyskawicznym ruchu kruszec wyraźnie pokonał newralgiczny poziom 1830 USD. Zdaniem specjalistów to nie koniec. Ale tło wzrostu ceny złota jest specyficzne i rzutuje na perspektywę kontynuacji

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaki potencjał wzrostu cen złota widzą w najbliższych tygodniach analitycy
  • jak zapatrują się na osiągnięcie przez złoto rekordów z sierpnia 2020 r.
  • jakie obecne zachowania amerykańskiego banku centralnego pomagają złotu
  • a jakie mogą zaszkodzić

Jeszcze na początku listopada złoto kosztowało niewiele ponad 1760 USD za uncję. W ubiegłym tygodniu przekroczyło 1860 USD i na razie broni tego poziomu.

- Osiągnięcie 1916 USD za uncję wygląda na prawie pewne. Trzeba się raczej zastanawiać, czy kurs nie będzie wyżej. Kolejne opory to okolice 1960 USD, czyli szczytów z listopada 2020 r. i stycznia 2021 r. Na razie jako scenariusz bazowy obstawiałbym właśnie wzrost do kursu złota do 1960 USD za uncję – mówi Marcin Kiepas, analityk firmy Tickmill.

- Z perspektywy wykresu ostatni ruch wzrostowy cechował się dość dużym impetem. Poziom 1830 USD został dość gładko przekroczony, co wskazuje na możliwość przejścia do górnej granicy wahań z przedziału 1680-1900 USD. Możemy więc zobaczyć 1900 USD zna uncję. Jeżeli udałoby się złotu pokonać 1900 USD, to następnie na celowniku mogłoby się pojawić 1960 USD – wtóruje Daniel Kostecki, główny analityk Conotoxii.

Według Marcina Kiepasa, za wzrostem cen kruszcu do 1960 USD przemawia to, że już w sierpniu 2021 r. złoto wybroniło się od ponownego spadku do minimów z marca 2021 r.

- Początkowo nic z tego nie wynikało, ale sierpniowa obrona marcowych dołków plus niedawne wybicie powyżej szczytów z lipca i początku września, czyli okolic 1830 USD, to dość mocne sygnały kupna. Szczególnie, że po drodze widać jeszcze przełamanie linii trendu spadkowego poprowadzonej po szczytach z sierpnia 2020 r. i czerwca 2021 r. – dodaje Marcin Kiepas.

- Amerykański dolar jest mocny. Gdyby doszło do jakiegoś osłabienia dolara, mogłoby to jeszcze napędzić kurs złota – zaznacza Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers DM.

Wbrew dolarowi i obligacjom

Siła dolara to jeden z elementów sugerujących, że ostatni wzrost cen szlachetnego metalu jest niezwykły.

Duży jednodniowy ruch kursu kruszcu nastąpił 10 listopada 2021 r. po publikacji amerykańskich danych o wyższej od oczekiwań inflacji (inflacja konsumencka w październiku osiągnęła 6,2 proc. wobec oczekiwanych 5,8 proc.). Tego dnia złoto pokonało 1830 USD i doszło od razu do 1860 USD. Można to jeszcze uznać za modelową reakcję na dane makroekonomiczne.

- To było takie przebudzenie się z myślą, że inflacja w Stanach Zjednoczonych jest wyższa i nie tak przejściowa, jak zakładał Fed. Kapitał trochę się tego przestraszył i wskoczył na rynek złota – mówi Daniel Kostecki.

Po amerykańskich danych o inflacji wzrosły jednak nie tylko notowania złota, ale również dolara względem innych walut. Siła dolara utrzymuje się do dziś, podobnie jak podwyższony kurs złota. A to nie jest już sytuacja normalna. Umocnienie dolara powinno przeceniać wszystkie aktywa, dla których dolar jest podstawową walutą wyceny, a więc również złoto.

Patrząc wyłącznie na rentowności obligacji i siłę dolara złoto powinno tracić. Ale inwestorzy wychodzą z założenia, że Fed traci wiarygodność w kwestii okiełznania inflacji. Jedynie tak można wytłumaczyć wzrost cen złota

Przemysław Kwiecień
XTB DM

10 listopada 2021 r. nie tylko umocnił się dolar i podrożało złoto. Wzrosły też rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. Zresztą rosną w zasadzie od września, gdy złoto drugi raz obroniło się przed zejściem do dołków osiągniętych w marcu.

- Kruszec zyskał na wartości w każdej walucie, ale w dolarze najmniej. Co ciekawe, wszystko to wydarzyło się przy wzroście szans na podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. A gdy rosną stopy procentowe lub oczekiwania na wzrost stóp procentowych, to złoto powinno jednak tracić, bo zarówno złoto jak i amerykańskie obligacje są traktowane przez inwestorów jako coś bezpiecznego. Tylko obligacje płacą odsetki, a złoto - nie. Kruszec może jedynie zmienić swoja cenę – dodaje Daniel Kostecki.

- Patrząc wyłącznie na rentowności obligacji i siłę dolara złoto powinno tracić. Ale inwestorzy wychodzą z założenia, że Fed traci wiarygodność w kwestii okiełznania inflacji. Jedynie tak można wytłumaczyć wzrost cen złota – podkreśla Przemysław Kwiecień.

Główny ekonomista XTB zwraca uwagę, że rentowności amerykańskich obligacji wzrosły, ale są niżej niż były wiosną, gdy nie sądzono, że inflacja w Stanach Zjednoczonych będzie przekraczała 6 proc.

- W marcu nie zakładali tak nawet pesymiści. Scenariusz był taki, że w okolicach lata inflacja w Stanach Zjednoczonych przekroczy 4 proc., a później trochę spadnie – przypomina Przemysław Kwiecień.

Psychologia tłumu ważniejsza

-Trudno o jednoznaczne wnioski dotyczące czynników fundamentalnych. Z jednej strony inwestorzy widząc inflację uciekają w kierunku złota i to jest zrozumiałe. Ale z drugiej strony umacniający się dolar i sytuacja na rynku długu każą oczekiwać zupełnie innego scenariusza. Dlatgo odnośnie perspektyw złota kierowałbym się wskazaniami analizy technicznej, czyli tym, co bardziej odzwierciedla psychologię tłumu. Bo jeżeli złoto pójdzie jeszcze trochę do góry, to zwiększą się napływy do ETF-ów inwestujących w złoto, co może wpływać na dalszy wzrost cen. Od strony fundamentalnej wszystko się ze sobą kłóci. Można znaleźć argumenty za tym, że to dopiero początek mocniejszego rajdu na złocie, jak i sugerujące, że niedługo ponownie spadnie do poziomów, na których było w ostatnich miesiącach – komentuje Marcin Kiepas.

Na ETF-y inwestujące w kruszec zwraca też uwagę Daniel Kostecki.

- Inflacja rosła, rosła, rosła, a złoto stało w miejscu. W tej sytuacji niejeden inwestor zaczął wycofywać się z rynku złota, lokując pieniądze w akcje czy surowce energetyczne. Obecnie gdy widzimy trochę uspokojenia na rynku metali przemysłowych, ropy i gazu, kapitał mógłby zatoczyć koło i powrócić na rynek złota podciągając jego kurs wyżej – twierdzi Daniel Kostecki.

Ekspert jest jednak wyjątkowo ostrożny względem tezy o tym, że kruszec może powrócić do poziomu 2060 USD za uncję, jaki osiągnął w sierpniu 2020 r. Potem szlachetny metal wszedł w trend spadkowy.

- Bez żadnych nadzwyczajnych zdarzeń, powrót do poziomów z sierpnia 2020 r. będzie trudny. By do tego doszło inflacja musiałby się mocno wymknąć spod kontroli, ale nie ma już za wielu czynników, które mogłyby do tego doprowadzić. Wydaje się, że obecnie mamy do czynienia z ostatnimi elementami efektu bazy, ale nie wywołają one raczej tak mocnego trendu wzrostowego jak wtedy. Jeżeli złotu udałoby się osiągnąć 1950-1960 USD za uncję, to i tak byłoby całkiem nieźle – uważa Daniel Kostecki.

Perspektywy złota na wyraźnie niekorzystne może zmienić zwrot w polityce monetarnej amerykańskiego banku centralnego.

- Sytuacja mogłaby się odwrócić, gdyby Fed zaczął robić coś takiego jak NBP, czyli zaskakująco podnosić stopy procentowe – wskazuje analityk Conotoxii.

- Rynek zakłada, że Fed będzie maksymalnie opóźniał odchodzenie od ekspansywnej polityki monetarnej. Zwiększeni skali taperingu [ograniczania skupu aktywów – red.] byłoby pierwszym sygnałem, że Fed widzi co się dzieje. Byłoby to coś takiego jak pierwsza podwyżka stóp procentowych przez NBP. Tyle że skala rynku na jaki wpływa Fed jest nieporównywalna – zaznacza Przemysław Kwiecień.