Komu można przypisać taką wypowiedź? Dla niektórych może być to sporym zaskoczeniem. Tak bowiem sytuację na rynku żółtego kruszcu ocenił w wystąpieniu przed Senacką Komisją Bankową… Ben Bernanke, szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej, uznawanej za jedną z najpotężniejszych instytucji finansowych na świecie.

Zważywszy na fakt, że posiada on stopień naukowy z ekonomii na Harvard College oraz Massachusetts Institute of Technology i kieruje amerykańskimi władzami monetarnymi od kilku lat przeprowadzając Stany Zjednoczone przez największy globalny kryzys finansowy od czasów Wielkiej Depresji, taka deklaracja wydaje się żartem. Patrząc jednak na często całkowicie nielogiczne zachowanie rynku złota, słowa Bernanke nie są pozbawione sensu.
Światowa Rada Złota szacuje, że banki centralne, które posiadają około 18 proc. całego, kiedykolwiek wydobytego złota, dokupią w tym roku kolejne 350 ton o wartości 15 mld USD. Ubiegłoroczne zakupy na poziomie 535 ton były największe od 1964 r. Tymczasem ceny kruszcu spadły o 31 proc. od września 2011 r. kiedy to ustanowiły rekord rzędu 1921,15 USD za uncję.
Surowiec wszedł w rynek niedźwiedzia w kwietniu i tylko w tym roku (stan na 4 października) został przeceniony o 21 proc. do poziomu około 1316 USD za uncję. W przypadku utrzymania tendencji zapowiada się najgorszy rok w tym segmencie rynku od 1981 r.
Tak silna przecena surowca może skłonić bankierów centralnych do ograniczenia zakupu. Posiadane przez niż rezerwy złota straciły bowiem na wartości od szczytu aż 545 mld USD.
Największymi rezerwami złota dysponują Stany Zjednoczone. Sięgają one 8133,5 ton o aktualnej około wartości 344,2 mld USD i stanowią 72 proc. wszystkich rezerw.