Sąd: spółka z NewConnect była gangiem. Kary? Do 8 lat więzienia

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2025-10-09 18:27

Progres Investment działał jak szajka i bezprawnie przejął majątek klientów wart ponad 100 mln zł – uznał sąd. Trzynaście osób zostało skazanych, sześć usłyszało wyroki bezwzględnego więzienia.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego sąd uznał, że spółka Progres Investment (PI), notowana na NewConnect w latach 2011-15, była de facto zorganizowaną grupą przestępczą?
  • na jakie kary zostali skazani Paweł J. i Marek A., byli szefowie PI, a na jaką, i dlaczego, Tomasz T., były wieloletni prezes towarzystwa ubezpieczeń na życie Benefia?
  • jakie 10 innych osób siedziało na ławie oskarżonych w tej sprawie, i jakie wyroki usłyszały te osoby?
  • i jakie szanse na odzyskanie majątku wartego ponad 100 mln zł mają pokrzywdzeni w tej sprawie?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie zapadł wyrok w jednej z największych afer polskiego rynku kapitałowego i ubezpieczeniowego: ujawnionego przez PB toksycznego romansu towarzystwa ubezpieczeń na życie Benefia z notowanym w latach 2011-15 na NewConnect Progresem Investment (PI).

Po trwającym 5,5 roku procesie sędzia Izabela Ledzion nie miała wątpliwości: cała trzynastka oskarżonych jest winna, a na najwyższe kary więzienia zasługują Paweł J., założyciel i były prezes Progresu (8 lat), Marek A., były wiceprezes spółki (6,5 roku), oraz Tomasz T., do 2012 r. wieloletni prezes Benefii (4 lata i 10 miesięcy). Wyrok jest nieprawomocny.

Na NewConnect i w prokuraturze

PI zadebiutował na NC w 2011 r., a już rok później pokazał kapitalne wyniki: przy 31,3 mln zł przychodów aż 21,1 mln zł czystego zysku. Firma specjalizująca się w udzielaniu innym firmom krótkoterminowego finansowania, zabezpieczanego przewłaszczeniami nieruchomości i udziałów w spółkach, obiecywała dalszy rozwój oraz przejście na GPW. Nic z tego jednak nie wyszło, a w sierpniu 2015 r. sąd ogłosił jej upadłość.

Wcześniej, na początku 2012 r., na podstawie zawiadomienia Sebastiana Targańskiego, jednego z klientów PI, ruszyło śledztwo prokuratorskie w sprawie działań spółki, które potem rozrastało się o wątki dotyczące kolejnych kontrahentów. Już w lipcu 2013 r. zaowocowało pierwszymi zatrzymaniami i zarzutami. Ówczesne wnioski o areszt dla głównych podejrzanych zostały jednak oddalone przez sądy.

W rezultacie m.in. tych decyzji prokurator Michał Dziekański stracił zapał do prowadzenia sprawy i pod koniec 2015 r. najpierw postępowanie podzielił na kilka części, a potem wszystkie je umorzył. Nie pogodzili się z tym pokrzywdzeni kontrahenci PI i sąd oraz nadrzędna prokuratura w 2016 r. przyznały im rację, uznając umorzenia za niesłuszne. Ostatecznie śledztwo zakończyło się dopiero w 2019 r., gdy do warszawskiego sądu wpłynął akt oskarżenia autorstwa prokurator Joanny Trzemżalskiej-Weitz.

13 oskarżonych, wszyscy skazani

Według aktu oskarżenia w latach 2010-13 wokół PI funkcjonowała zorganizowana grupa przestępcza mająca na celu oszustwa oraz przywłaszczanie nieruchomości i udziałów w spółkach o wartości wielokrotnie przekraczającej udzielone finansowanie. Prała także pieniądze pochodzące z tegoż przywłaszczenia, co miało na celu zalegalizowanie bezprawnie pozyskanych nieruchomości. Szkody klientów śledczy wycenili przy tym na ponad 100 mln zł.

Oskarżonych o łącznie 51 przestępstw zostało trzynaście osób, z których żadna nie przyznawała się do winy. Jedenaście z nich, wśród nich współpracujący z PI notariusz Jarosław C., miało należeć do zorganizowanej grupy przestępczej. Według prokuratury gangiem kierowali szefowie Progresu: Paweł J. i Marek A., a niepoślednią rolę odgrywał w nim też Tomasz T., który oprócz szefowania Benefii w latach 2011-12 był członkiem rady nadzorczej PI. Wszystko to potwierdził nieprawomocny wyrok sądu.

Tomasz T. nigdy nie uczestniczył w rozmowach z klientami Progresu i ukrywał swoją rolę, ale - jak to ujęła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Izabela Ledzion – „prężnie działał za kulisami”. Miał nie tylko założyć gang, ale też wydawać polecenia Pawłowi J. i Markowi A., i de facto, jak zeznali niektórzy świadkowie, pełnić funkcję „szefa wszystkich szefów” czy „nadprezesa” Progresu. Było to możliwe, bo to właśnie Benefia (znów za sędzią Ledzion) „sponsorowała” przestępczą działalność PI.

Milionowe transfery z Benefii

W latach 2010-12 życiowy ubezpieczyciel w obligacje i akcje PI zainwestował kilkadziesiąt milionów złotych. I to właśnie te pieniądze pozwoliły na rozkręcenie biznesu Progresu. Miał polegać na udzielaniu krótkoterminowego finansowania przedsiębiorcom, a polegał na ich oszukiwaniu, stosowaniu „horrendalnych odsetek” przy udzielaniu „lichwiarskich pożyczek” i „wyciąganiu pieniędzy od pokrzywdzonych” (kolejne cytaty z ustnego uzasadnienia wyroku), a także przywłaszczaniu ich majątku wartego wiele razy więcej niż udzielone finansowanie.

Oprócz Tomasza T. wśród 13 skazanych osób są jeszcze dwie związane z Benefią (potem Compensa TU na Życie, dziś Vienna Life): Przemysław M. i Anna B. Pierwszy był członkiem zarządu Benefii w latach 2002-12, a od czerwca 2012 r. do marca 2014 r. również prezesem Progresu. Śledczy nie zarzucili mu udziału w gangu, ale pranie pieniędzy poprzez wytransferowanie z PI kilkudziesięciu nieruchomości przywłaszczonych od jednego z klientów spółki. Usłyszał za to wyrok roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat.

Członkiem grupy przestępczej średniego szczebla, według prokuratury, była natomiast Anna B., wieloletnia współpracowniczka Tomasza T., która dzięki jego decyzjom awansowała w Benefii ze stanowiska asystentki prezesa na funkcję dyrektora ds. PR. Oprócz udziału w gangu śledczy zarzucili jej pranie pieniędzy. To spółki kontrolowane formalnie przez Annę B. były wśród głównych beneficjentów nieruchomości wyłudzonych od klientów PI. Została skazana na 2 lata pozbawienia wolności.

Pokrzywdzeni na lodzie

Wyroki bezwzględnego więzienia usłyszeli jeszcze powiązani z Progresem Jacek S. (3,5 roku) i Jarosław Ż. (2 lata). A pozostałe sześć osób (Marta K., Zbigniew W., Dorota H., Iwona M., Katarzyna C. i Jarosław C.) sąd skazał na 2 lata pozbawienia wolności, zawieszając wykonanie kar na okres 5 lat. Jarosława C. objął też pięcioletnim zakazem wykonywania zawodu notariusza.

Na niektórych skazanych sąd nałożył też kary grzywny - największe na Pawła J. (75 tys. zł) i Marka A. (60 tys. zł). Byli szefowie Progresu mają też solidarnie zapłacić 200 tys. zł nawiązki na rzecz jednego z pokrzywdzonych klientów spółki. Sąd nie uwzględnił natomiast dalej idących wniosków o orzeczenie obowiązku naprawienia wielomilionowych szkód kontrahentów PI, uznając, że nie pozwalają na to przepisy karne. W tym zakresie odesłał pokrzywdzonych na drogę postępowania cywilnego, zaznaczając, że droga będzie trudna.

Po pierwsze — muszą zaczekać na uprawomocnienie się wyroku. A na to przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie, w związku z bałaganem wynikającym z reform byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i działań jego nominatów, trzeba czekać nawet 5 lat. Po drugie – nieruchomości przejęte bezprawnie przez PI były transferowane dalej, często kilkakrotnie, a ponadto obciążane hipotekami. Jest to przedmiotem kolejnych śledztw i procesów, w których występuje też syndyk upadłego w 2015 r. Progresu.

Wysoki stopień społecznej szkodliwości

Odzyskanie zagrabionego przez PI majątku, wartego ponad 100 mln zł, będzie więc trudne, a w wielu przypadkach niemożliwe. Ogłaszając wyrok, sędzia Izabela Ledzion podkreśliła, że firmy będące klientami Progresu splajtowały, a ich właściciele znaleźli się w trudnej sytuacji. M.in. z tego powodu uznała przestępstwa popełnione przez oskarżonych za czyny o wysokim stopniu społecznej szkodliwości.

- Główni oskarżeni pod płaszczykiem wspierania podmiotów gospodarczych, stosując przewłaszczenie pod zabezpieczenie, które de facto było lichwą, wyciągali od pokrzywdzonych ich majątek, działając bezwzględnie i z premedytacją. I dlatego usłyszeli kary bezwzględnego pozbawienia wolności, które uznałam za adekwatne i sprawiedliwe. Zawieszenie kar w stosunku do pozostałych oskarżonych wynika natomiast z faktu, że ich rola i znaczenie w całym procederze były mniejsze – argumentowała Izabela Ledzion.

Wyrok, poza kwestią braku rekompensaty szkód, to niewątpliwy sukces prokuratury. Z łącznie 51 prokuratorskich zarzutów przed sądem utrzymała się zdecydowana większość. Tylko w kilku pomniejszych przypadkach, dotyczących nieskładania przez niektórych oskarżonych sprawozdań finansowych spółek do Krajowego Rejestru Sądowego, sprawa została umorzona. A to dlatego, że część naruszeń ustawy o rachunkowości zdążyła się przedawnić.