Już niemiecki przemysł witał się z gąską i pojawiła się nadzieja, że największa potęga przemysłowa Europy w końcu wyjdzie z recesji, na co mógłby wskazywać cykl koniunktury, która wyraźnie zaczęła zwyżkować. Niestety, te nadzieje rozsypały się w pył wraz z nadejściem sierpniowych danych, które okazały się bardzo negatywne. Wszystko wskazuje na to, że Niemcy padają ofiarą amerykańskich ceł.
Produkcja w przetwórstwie przemysłowym (z wyłączeniem budownictwa i energii) tąpnęła w sierpniu aż o 5,4 proc. r/r, a jej trzymiesięczna średnia krocząca spadła o 1,8 proc. To bardzo słabe dane, zwłaszcza w kontraście do lipca, kiedy produkcja wzrosła o 2,1 proc. r/r, po raz pierwszy od ponad dwóch lat osiągając dodatnią dynamikę. Wzbudziło to chwilowy optymizm i nadzieję, że niemiecka gospodarka wkracza na ścieżkę ożywienia. Wygląda jednak na to, że był to raczej przejściowy szum niż zwiastun trwałego trendu. Cykl rozczarowań trwa w najlepsze.
Jak wskazuje Destatis, niemiecki urząd statystyczny, za pogorszenie sytuacji w największym stopniu odpowiada branża motoryzacyjna, w której produkcja załamała się aż o 18,5 proc. m/m. Jest to o tyle zaskakujące, że właśnie ten sektor zdawał się odradzać po głębokiej zapaści. Co więcej, jeszcze niedawno agencja S&P Global podnosiła prognozy produkcji lekkich pojazdów na lata 2025 i 2026.
Wiele wskazuje na to, że za tym gwałtownym hamowaniem stoją amerykańskie cła. Chociaż porozumienie handlowe między USA a Unią Europejską złagodziło pierwotne warunki, obniżając stawki z 25 proc. do 15 proc., to wciąż znacznie więcej niż 2,5 proc. obowiązujące przed kwietniem tego roku. Początkowo wojna handlowa nie uderzała mocno w europejski przemysł, gdyż amerykańscy importerzy gromadzili zapasy, sztucznie podsycając popyt. Ten mechanizm jednak przestał działać. W efekcie niemiecki eksport do USA skurczył się w sierpniu o 20,1 proc. r/r, osiągając najniższy poziom od prawie czterech lat. Wojna handlowa zaczyna zbierać swoje żniwo.
Podsumowując, bieżący rok nie przyniósł przełomu w gospodarce Niemiec. Przemysł i budownictwo tkwią w recesji, inwestycje – poza pojedynczymi sektorami, jak obronność – nie odbijają, a konsumenci wstrzymują się z większymi zakupami. Jakby tego było mało, coraz mocniej na kondycji gospodarki odbijają się teraz skutki wojny handlowej i protekcjonizmu. Dla naszego zachodniego sąsiada może to oznaczać kolejny rok stagnacji.