Pierwsze efekty pracy Szymona Majewskiego nie powalają na kolana. Ale PKO BP mówi już o odwróceniu niekorzystnego trendu
Rozkręcamy się — przekonuje bank. Już nie chodzi tylko o nowe rachunki, ale lifting sieci.
PKO BP pochwalił się pierwszymi owocami największej w jego historii kampanii marketingowej i jednej z najdroższych na rynku. Od 18 marca, kiedy satyryk Szymon Majewski pojawił się na ekranach telewizorów, zachęcając do założenia jednego z pięciu nowych rachunków osobistych, bank otworzył 40 tys. kont.
— Liczba nie powala na kolana. Ważna jest jednak liczba nowych klientów, których udało się zdobyć — mówi Iza Rokicka, analityk DI BRE Banku.
Porównanie z Millennium
Bank podaje, że 70 proc. rachunków zakładają osoby, które nie miału w nim konta. Skoro tak, to w ciągu trzech tygodni trwania kampanii rzeczywiste efekty to około 30 tys. ROR. Reszta to konta konwertytów, czyli klientów, którzy zamienili starą ofertę na nową. Ale nawet jeśli przyjąć, że PKO BP otworzył 40 tys. rachunków, to średnia na jeden dzień wychodzi mniej niż 2 tys. Jeśli tę liczbę podzielić przez 1208 placówek PKO BP, wówczas średnia na jeden oddział wyniesie niespełna dwa rachunki na dzień.
Dla porównania: Millennium, który z kampanią kont ruszył na początku lutego, po sześciu tygodniach, czyli w czasie dwa razy dłuższym, również uruchomił 40 tys. rachunków, dysponując prawie trzykrotnie mniejszą siecią. Średnia dzienna sprzedaż w tym banku w pierwszych trzech tygodniach kampanii wynosiła 1,3 tys. rachunków dziennie, co w przeliczeniu na oddział daje blisko trzy rachunki. Z tym że, według naszej informacji, stopień konwersji w Millennium jest większy niż w PKO BP. Nowi klienci to ponad połowa zainteresowanych rachunkami.
Tomasz Marszał, szef marketingu PKO BP i mózg całej kampanii, przekonuje, że sprzedaż rachunków systematycznie rośnie i obecnie sięga 3 tys. kont dziennie. Jeśli jednak do sieci własnych placówek doliczymy około 2 tys. placówek agencyjnych, które też oferują rachunki klientom, to efektywność nadal nie jest duża.
— Pracownicy agencji przeszli takie same przeszkolenie jak pracownicy banku — mówi jeden z agentów PKO BP.
Przyznaje, że zainteresowanie promocją jest spore, jednak jest za wcześnie by oceniać efekty kampanii.
Odrabianie zaległości
Bank już wczoraj oznajmił jednak, że udało się odwrócić niekorzystny trend spadku liczby rachunków (minus 80 tys. w 2010 r.). Wraz z rozpoczęciem kampanii zaczęło ich wreszcie przybywać. Poza tym, co cieszy twórców całej akcji, 70 proc. nowych klientów to osoby poniżej 40. roku życia.
Angaż Szymona Majewskiego w charakterze twarzy całej kampanii jest tylko częścią wizerunkowego liftingu. Bank zmienił już logo, ale korekta jest nieznaczna (inny krój czcionki, kolor liter oraz kropki nad akronimem PKO). Jeszcze w tym roku pojawi się ono na wszystkich dokumentach i drukach banku oraz na placówkach.
— Do końca I kwartału 2012 r. zmienimy szyldy oddziałów na nowe — mówi Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP.
Będzie to początek rewitalizacji sieci. Potem przyjdzie kolej na remont generalny placówek.
— Modernizacja potrwa kilka lat. W poprzednich latach tego rodzaju prace nie były prowadzone, podczas gdy rocznie powinno się rewitalizować 250 oddziałów. Teraz musimy odrabiać zaległości. Do 2013-14 r. chcemy zmodernizować wszystkie oddziały — mówi Zbigniew Jagiełło.
Prezes nie chce podać, jakie będą koszty całej operacji. Zapewnia tylko, że bank będzie chciał utrzymać niski współczynnik koszty/dochody. Na koniec 2010 r. wynosił on 41,7 proc.
Według informacji "Pulsu Biznesu", bank przeznaczy na kampanię promocyjną rachunków detalicznych oraz zmianę wizerunku banku około 60 mln zł. Sama gaża Szymona Majewskiego w ramach dwuletniego kontraktu wyniesie ponad 3 mln zł.