Gdyby całe państwo było tak dobrze zorganizowane jak sektor bankowy, Krajowa Izba Rozliczeniowa (KIR) i Polski Fundusz Rozwoju (PFR), moglibyśmy bez problemu zrobić wybory przez internet. Dwa tygodnie temu premier Mateusz Morawiecki ogłosił założenia tarczy finansowej, w ramach której do małych i średnich firm ma trafić 75 mld zł publicznych pieniędzy.

Tydzień temu zarys planu dystrybucji trafił z PFR do banków i jest duża szansa, że za tydzień gotówka będzie już na kontach firm. Poznaliśmy kulisy pracy nad przygotowaniem największego transferu pieniędzy w historii Polski oraz zasady ich dystrybucji. Według naszych informacji pieniądze z tarczy finansowej zostaną uruchomione 27 kwietnia, choć data nie jest jeszcze pewna na 100 proc.
— Pracujemy nad tym, żeby program był operacyjnie gotowy w przyszłym tygodniu, zgodnie z obietnicą, że tarcza finansowa zostanie uruchomiona z końcem kwietnia. Operacyjnie jesteśmy gotowi, natomiast została jeszcze kwestia zgody Komisji Europejskiej na pomoc publiczną. Premier Mateusz Morawiecki poprosił przewodniczącą KE o przyspieszenie prac i i mamy nadzieję, że w przyszłym tygodniu zgoda zostanie udzielona — mówi Paweł Borys, prezes PFR.
Od dwóch tygodni nad projektem pracuje pół tysiąca osób z banków, PFR i KIR. Obowiązuje zasada: „wszystkie ręce na pokład”. Poziom zaangażowania uczestników przypomina akcje społeczne z czasówPRL, tyle tylko że tym razem mają one charakter dobrowolny. Bankowcy chwalą program i komplementują ludzi z PFR, a PFR chwali współpracę z bankami. Wiele rzeczy zostało już przetestowanych, jednak aby cały system zadziałał w dniu „0”, wiele kwestii wymaga jeszcze sprawdzenia. Schemat transferu pieniędzy do firm będzie podobny do opracowanego kilka lat temu przez banki systemu wypłat z programu 500+. Ścieżka jest już przetarta i od ręki będzie można wykorzystać na potrzeby tarczy finansowej niektóre procedury.
Tylko ich część niestety — transfer pieniędzy do firm jest bowiem wielokrotnie większy od 500+ i bardziej technologicznie złożony. W ciągu trzech lat działania prorodzinnego programu PiS banki przekazały beneficjentom 60 mld zł. W ramach tarczy finansowej tyle pieniędzy może trafić do firm w ciągu kilku dni.
Banki — KIR — PFR
Dokumentacja w sprawie transferu pieniędzy z tarczy finansowej trafiła do banków tydzień temu. W miniony weekend sześć banków komercyjnych przeprowadziło testy systemu. W poniedziałek pełną gotowość zgłosił ING Bank Śląski. W kolejnych dniach meldowały się następne banki. W przygotowaniach do realizacji założeń tarczy finansowej brały udział wszystkie największe banki komercyjne, z mniejszych z czasem dołączył Credit Agricole. Do udziału w transferze pieniędzy do firm szykują się też banki spółdzielcze, jednak ze względów technicznych (mnogość systemów informatycznych) przystąpią one do niego w późniejszym terminie.
Gigantyczna operacja transferu 75 mld zł opiera się na trzech filarach: bankach, KIR i PFR. Na pierwszej linii znajdą się banki. To tutaj przedsiębiorcy będą składać wnioski o subwencje, logując się do systemu bankowości internetowej. Proces wnioskowania ma być maksymalnie prosty, składać się z kilku rubryk. Wysokość należnej subwencji zostanie wyliczona automatycznie po wpisaniu danych. Zatwierdzony za pomocą podpisu elektronicznego i kodu SMS przez firmę wniosek bank wyśle do KIR, która stanie się centralnym rejestrem, „hubem” gromadzącym wszystkie dane z banków, w którym m.in. będzie się odbywać weryfikacja pod kątem wyszukiwania nieprawidłowości.
— Jeśli firma wyśle więcej niż jeden wniosek, np. z kilku banków, to KIR zaakceptuje tylko pierwszy — mówi anonimowo przedstawiciel sektora.
Weryfikacją merytoryczną zajmie się PFR. Fundusz sprawdzi w ZUS i w skarbówce, czy wnioskujący faktycznie nie ma zaległych podatków i składek ubezpieczeniowych, porówna liczbę pracowników z wniosku z deklaracjami ubezpieczeniowymi i zasięgnie informacji w CEDG.
Jedna z trzech
Po zweryfikowaniu danych z deklaracji przedsiębiorcy PFR wyśle jedną z trzech informacji zwrotnych do banku: akceptację wniosku, częściową akceptację lub odmowę akceptacji. W pierwszym w drugim przypadku wraz z decyzją do banku trafią pieniądze. Gdy wniosek zostanie w pełni zaakceptowany, firma dostanie 100 proc. subwencji. Kiedy weryfikacja wykaże nieścisłości w deklaracji, PFR wypłaci kwotę odpowiadającą danym zawartym w publicznych bazach.
— Będzie możliwość składania odwołań, ale w późniejszym terminie — mówi jeden z naszych rozmówców.
Wstępne założenia są takie, że proces reklamacyjny dotyczący wniosków uznanych w części lub całkowicie odrzuconych zostanie uruchomiony kilka, kilkanaście dni od startu tarczy finansowej.
— Należy uniknąć zamieszania i bałaganu na starcie programu. Najpierw trzeba wypłacić pieniądze tym firmom, których sprawa jest czysta. Na wyjaśnianie wątpliwości będzie czas w drugim etapie — mówi osoba zaangażowana w projekt.
Informatyczne systemy banków, KIR i PFR i tak będą mocno obciążone w pierwszych dniach startu programu. Poza tym PFR musi sprawdzić, jak wygląda cały proces wnioskowania, ile jest błędów we wnioskach, ilu chętnych się zgłasza. Cały proces, od złożenia wniosku po odebranie decyzji, jest całkowicie zdalny i zautomatyzowany. Wniosków nie będzie można składać w oddziałach i za pośrednictwem call center. Wiele wskazuje na to, że zainteresowanie tarczą będzie duże, gdyż banki zapowiadają, że wystartują z akcją informacyjną.
— Parametry finansowe programu są bardzo dobre, proces wnioskowania łatwy, firmy powinny zgłaszać się po pieniądze. Im szybciej, tym lepiej — mówi prezes jednego z banków.
Jeśli firma nie ma konta w banku dystrybuującym wsparcie, może założyć konto i złożyć wniosek. Nie musi przenosić historii kredytowej czy przedkładać dokumentów. Dostęp do finansowania z tarczy finansowej jest bezpłatny. Banki nie pobierają też wynagrodzenia od PFR.