Adam Łukojć na stanowisko dyrektora departamentu zarządzania portfelami akcyjnymi w TFI Allianz Polska awansował po niespełna czterech miesiącach pracy w towarzystwie. Mimo błyskawicznej kariery woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Nowy szef nie przewiduje rewolucji w sposobie pracy 5-osobowego zespołu. Opinia jego członków, monitorujących poszczególne segmenty rynku, nadal ma stanowić bazę dla decyzji podejmowanych przez zarządzającego funduszem. Za kilka tygodni ostateczny głos w sprawie składu portfeli funduszy Allianz Akcji, Selektywny i Aktywnej Alokacji (po odchodzącym Pawle Małysce) przypadnie nowemu członkowi. Jego nazwisko to na razie tajemnica.
Na własnym przykładzie
Gdy w styczniu Adam Łukojć przejął zarządzanie dwoma funduszami, Allianz Akcji Małych i Średnich Spółek oraz Allianz Stabilnego Wzrostu z grupy funduszy mieszanych, zmiana nie przebiegała równie niepostrzeżenie. Odbiła się zwłaszcza na składzie portfeli. Allianz Akcji Małych i Średnich Spółek zarządza około 130 mln zł. To nieco mniej niż aktywa podobnego funduszu z oferty Skarbiec TFI (157,3 mln zł), którym Adam Łukojć zawiadował przez cztery lata. Wynik za ostatnie 12 miesięcy (34,8 proc.) plasuje fundusz Skarbca na czwartej pozycji w grupie ponad 20 produktów. Stopa zwrotu za trzy lata (35,7 proc.) zapewnia mu szóstą lokatę. W rankingu „Pulsu Biznesu” punktującym miesięczne wyniki uzyskiwane od września 2016 r. do kwietnia 2017 r. zajął czwarte miejsce.
— To produkt, z którego jestem naprawdę dumny. Od 2012 do 2016 r., a więc w czasie, gdy nim zarządzałem, fundusz rzadko przewodniczył stawce, ale systematycznie osiągał jedne z najwyższych wyników w grupie. Gdyby nie wysoka opłata za zarządzanie, mógłby dodatkowo awansować w tabeli — komentuje Adam Łukojć. Funduszowi Allianza na razie daleko do konkurenta. Roczna stopa zwrotu (23,8 proc.) plasuje produkt na szesnastym miejscu, a trzyletnia (14,5 proc.) zamyka stawkę. W rankingu „PB” fundusz jest trzeci od końca.
Terapia szokowa
Za mocną stronę funduszu nowy zarządzający uważa to, że… można było szybko go przebudować.
— Portfel zastałem w dobrym stanie pod względem płynności. To oznacza, że można było z nim sporo zrobić i dość szybko zbudować go po swojemu, biorąc oczywiście pod uwagę opinie pozostałych członków zespołu. Od początku roku wymieniona została blisko połowa portfela i jestem zadowolony z jego składu — mówi Adam Łukojć. Płynność wciąż jest istotna — m.in. dlatego w nowym składzie portfela małe spółki nie dominują wyraźnie nad średnimi.
— W porównaniu z podmiotami o małej kapitalizacji podstawową zaletą spółek wchodzącychw skład mWIG40 jest płynność. Naturalnie, za większe bezpieczeństwo trzeba zapłacić wyższą cenę. W krótszym terminie fundusze z całościową ekspozycją tylko na jeden segment, tj. na małe bądź średnie spółki, mogą osiągać lepsze wyniki. W dłuższej perspektywie jednak zdecydowanie bardziej zasadne jest posiadanie w portfelu obu typów, przede wszystkim ze względu na mniejszą zmienność wyników — twierdzi Adam Łukojć.
Allianz Akcji Małych i Średnich Spółek to fundusz skoncentrowany na polskim rynku, w którym ze świecą szukać spółek z WIG20 czy zagranicznych. Tak ma pozostać. Ukłon
w kierunku zagranicy wchodzi w grę w przypadku funduszu Allianz Stabilnego Wzrostu, który obecnie skoncentrowany jest na rynku polskim. — Allianz Akcji Małych i Średnich Spółek jest przeznaczonydla kogoś, kto chce mieć polskie „misie”. Natomiast w przypadku funduszy mieszanych klient oczekuje, że ktoś połączy za niego różne klasy aktywów. Wtedy zagraniczna ekspozycja ma sens — zwłaszcza w czasach niskiej rentowności polskiego długu — mówi Adam Łukojć. W Allianz Stabilnego Wzrostu na koniec marca pracowało około 250 mln zł. W ciągu 12 miesięcy fundusz zarobił 6,9 proc. wobec średniej dla grupy 7,7 proc. Wynik za trzy lata (2,1 proc.) był jeszcze słabszy. W tym samym czasie statystyczny przeciętniak z grupy funduszy stabilnego wzrostu zarobił o 5,3 pkt. proc. więcej.
Od szczegółu do ogółu
Ekspert podkreśla, że podstawowym argumentem za inwestowaniem w polskie spółki o małej i średniej kapitalizacji są ich wyniki.
— W ciągu pięciu lat małe i średnie krajowe spółki wzrosły średnio o ok. 70 proc., a więc rocznie średnio o ok. 12 proc. Stawiałbym na nie w konkurencji z dużymi podmiotami, bo WIG20 za kilka lat może być na poziomie podobnym do obecnego. Spółki wchodzące w skład tego indeksu przez lata prezentujązbliżone wyniki. Natomiast wiele podmiotów o mniejszej kapitalizacji zwiększa skalę działalności, a w konsekwencji, w średnim terminie, wyraźnie poprawia wyniki finansowe. Obecnie najbardziej atrakcyjnie wyglądają wybrane spółki technologiczne, przemysłowe i deweloperzy — mówi Adam Łukojć. Hossa na rynkach akcyjnych trwa już jakiś czas, GPW ruszyła z kopyta pod koniec ubiegłego roku. Mimo to, zdaniem Adama Łukojcia, na inwestowanie w akcje nie jest za późno.
— W Polsce podstawowy wskaźnik oceny atrakcyjności giełdowych akcji P/E [cena do zysku — red.] wynosi obecnie około 13. Odwrócona relacja, wskazująca na potencjał zysku, wynosi 7-8 proc. W przypadku obligacji jest to około 3 proc., dla lokaty 1,5-2 proc., akcje wypadają więc wyjątkowo korzystnie. Spora różnica potencjału zysku w poszczególnych klasach aktywów sugeruje, że nie mamy jeszcze do czynienia z końcem hossy. Pod koniec poprzedniego cyklu oczekiwane stopy zwrotu z różnych klas aktywów były do siebie zbliżone — argumentuje Adam Łukojć.