Do 17 marca trwa publiczna oferta obligacji Admiral Boats. Spółka chce zdobyć 6 mln zł, a emisja dojdzie do skutku, jeśli znajdą się chętni na papiery za co najmniej 3 mln zł. Minimalny zapis może opiewać na 1 tys. zł. Oprocentowanie papierów jest stałe i wynosi 8,5 proc. Emisja jest zabezpieczona hipotecznie, a termin wykupu to 2,5 roku.

— Specjalnie wydłużyliśmy okres spłaty ponad ulubione przez inwestorów dwa lata, by wykup przypadał po sezonie, przez co spółce łatwiej będzie go zrealizować — mówi Jarosław Ostrowski, dyrektor zarządzający ds. emisji w Ventus Asset Management, będącym oferującym. Pieniądze z emisji mają być przeznaczone na kapitał obrotowy.
— Większy kapitał obrotowy jest niezbędny do wejścia na nowe rynki oraz do udziału w dużych kontraktach związanych z konstrukcjami stalowymi — wyjaśnia Andrzej Bartoszewicz, prezes Admiral Boats.
Nowe rynki to przede wszystkim Dania i Finlandia, ale również Hiszpania i Portugalia. Konstrukcje stalowe to głównie remonty i budowy jednostek hydrologicznych i żeglugi śródlądowej. Admiral Boats często sięga po finansowanie dłużne. Od 2011 r. spółka uplasowała na rynku dziewięć emisji prywatnych. Sześć wykupiła, ale w styczniu 2015 r. odnotowała jednodniowe potknięcie. W kwietniu zapadają kolejne obligacje. Ich wartość to 10,5 mln zł. Prezes zapewnia, że ze spłatą nie będzie problemów.
— Wiesław Kleba, główny akcjonariusz, jest gotowy zasilić spółkę kapitałem. O formie nie rozmawialiśmy. Może to być podniesienie kapitału, pożyczka czy objęcie obligacji — dodaje Andrzej Bartoszewicz.
W 2014 r. spółka miała 39,1 mln zł przychodów, wobec 48,5 mln zł rok wcześniej. Zysk netto spadł z 2,3 mln zł do 677 tys. zł. EBITDA skurczyła się z 7,5 do 4,1 mln zł. Marża EBITDA spadała z 15,5 do 10,4 proc., ale marża na sprzedaży wzrosła z 26,2 do 36,3 proc.
— Potencjał do generowania pieniędzy w firmie jest — podkreśla Andrzej Bartoszewicz. Według niego, wyniki za 2014 r. są obarczone inwestycjami w Tczewie, dzięki którym od kwietnia 2015 r. spółka przestanie wynajmować hale w Kamieniu, rozwiązaniem współpracy z jednym z dystrybutorów z Niemiec i niedojściem do skutku kontraktu w Rosji. Przedpłaty z tego zamówienia zaksięgowano jako zyski nadzwyczajne. — Nie straciliśmy finansowo na kontrakcie rosyjskim, ale straciliśmy potencjalny rynek zbytu — tłumaczy Andrzej Bartoszewicz.
Nade wszystko w 2014 r. w firmę uderzył spadek sprzedaży, będący konsekwencją decyzji podjętych jeszcze w 2013 r.
— W 2013 r. szło nam bardzo dobrze, więc podjęliśmy ryzyko i wyprodukowaliśmy pewną liczbę łodzi w standardowych kolorach. A z łodziami jest jak z samochodami — liczy się rocznik. Wyprzedawaliśmy je w czwartym kwartale 2013 r., co spowodowało, że w 2014 r. mieliśmy niższą sprzedaż. Nie chcę obecnie ryzykować i zostać z zapasami magazynowymi na koniec roku — zaznacza Andrzej Bartoszewicz. © Ⓟ