Gdyby nie gazowe memorandum i wywołana przez nie seria dymisji na najwyższych stołkach, Grażyna Piotrowska-Oliwa stałaby wczoraj w błysku fleszy — bowiem kierowane przez nią do 29 kwietnia Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) zanotowało w pierwszym kwartale 1,07 mld zł zysku netto, trzykrotnie przebijając ubiegłoroczny wynik i znacznie przekraczając prognozy analityków (konsensus zakładał0,9 mld zł czystego zysku). Według spółki, lepsze od oczekiwań wyniki to zasługa m.in. wyższej niż rok wcześniej sprzedaży ropy naftowej i korzystniejszej taryfy na gaz (po tym, jak w listopadzie wynegocjowano z Gazpromem obniżkę cen).
— W wynikach PGNiG na plus zaskoczył upstream [czyli poszukiwanie i wydobycie — red.], któremu pomogły wyższe od oczekiwanej ceny ropy naftowej. Najwyraźniej zniknęło dyskonto wobec cen ropy brent, z jakim spółka sprzedawała swój surowiec. Lepsze od oczekiwanych wyniki to również zasługa niższych kosztów wydobycia, rozczarowała natomiast rentownośćsegmentu obrotu i magazynowania — ocenia Maciej Hebda, analityk Espirito Santo Investment Bank. Według niego, warto zwrócić uwagę na poprawę przepływów pieniężnych i zmniejszenie zadłużenia PGNiG.
— To wydatnie zwiększa zdolność spółki do wypłaty dywidendy. Zarząd co prawda deklarował wcześniej zatrzymanie zysków, by sfinansować program inwestycyjny, ale ton ostatnich wypowiedzi wskazuje na to, że na inwestycje i tak pieniędzy wystarczy, a PGNiG może podzielić się gotówką z akcjonariuszami — mówi Maciej Hebda.