Akcjonariusze nie mają na czym budować optymizmu

Kamil Zatoński
opublikowano: 2006-05-12 00:00

Co bardziej nerwowi inwestorzy bardzo źle przyjęli wyniki Agory po pierwszym kwartale. Kurs spółki na początku wczorajszej sesji spadał nawet o 6,9 proc., bo pokazała ona rezultaty znacznie niższe od oczekiwanych przez analityków. Zysk operacyjny stopniał z 52 mln zł do 3,28 mln zł (oczekiwano 11 mln zł), a netto — z 43,25 mln zł do zaledwie do 0,84 mln zł (oczekiwano 10 mln zł). To najgorsze wyniki od dwóch lat.

Ze względu na jednorazowe zdarzenia trudno je porównywać z poprzednimi okresami. Zaburzeń nie brakowało. Akcjonariusze Agory jak najszybciej będą chcieli zapomnieć o klapie „Nowego Dnia”. W czwartym kwartale ubiegłego roku koszty funkcjonowania gazety, którą firma wydawała od połowy listopada, wyniosły 29 mln zł. W pierwszym kwartale nie było lepiej: strata operacyjna sięgnęła 21,5 mln zł. Jedyną dobrą informacją jest to, że „Nowy Dzień” to już rozdział zamknięty.

Agora co prawda próbuje poprawić nieco odbiór wyników, informując, że gdyby nie nakłady związane z nieudanym projektem i zaksięgowanie kosztów programu motywacyjnego (aż 10,7 mln zł), to zysk operacyjny wyniósłby 35,5 mln zł. Nawet jednak na papierze nie wygląda to dobrze, bo oznacza spadek o 32 proc. rok do roku. Pogorszenie rentowności wykażą także wyniki kolejnych kwartałów, co wiąże się ze wzrostem wydatków na promocję i marketing.

W pierwszym kwartale na promocję i marketing „Gazety Wyborczej” spółka wyłożyła około 38 mln zł (w sumie już 51,5 mln zł). Prezes Wanda Rapaczyńska zapowiada, że plan tych wydatków (60-70 mln zł) trzeba zweryfikować o 30 proc. w górę. Wydaje się, że to dość optymistyczne założenie, skoro na promocję konkurencyjnego „Dziennika” Axel Springer przygotował w tym roku 100 mln zł brutto.

Sytuacja konkurencyjna rozjaśni się jednak najwcześniej za kilka miesięcy, kiedy będzie można ocenić, jak zmienia się czytelnictwo obu tytułów i ich przychody z reklam oraz czy obniżenie przez Agorę ceny egzemplarza sztandarowego tytułu spowoduje taki wzrost rozprowadzanego nakładu, by sprzedażą zamortyzować zmniejszenie wyniku. Według szacunków analityków BDM PKO BP, będzie tak, jeśli średnia sprzedaż „Gazety Wyborczej” przeskoczy 500 tys. egzemplarzy. Taki wynik spółce udało się osiągnąć w pierwszych dwóch tygodniach. Pytanie, czy uda się go utrzymać? Siłą tego tytułu są dodatki (konkurencyjny „Dziennik” na razie z nich zrezygnował), dzienną sprzedaż może podciągać zwłaszcza poniedziałkowa „Praca” i dodatek telewizyjny. Na wnioski o przepływach czytelników jest jednak za wcześnie, ale gdyby dziś pokusić się o prognozę rozwoju sytuacji, to należałoby obstawiać scenariusz umiarkowanie pesymistyczny. Choć wydawcy „Dziennika” oficjalnie są zadowoleni ze sprzedaży 200 tys. egzemplarzy dziennie, to można przypuszczać, że na tym nie poprzestaną.

Dla inwestorów Agory pocieszające są za to wieści z rynku reklamy. Szybko rosną wydatki na promocję produktów finansowych, a wciąż słabe wyniki sprzedaży nowych aut powinny zdynamizować nakłady producentów z branży motoryzacyjnej. Choć potwierdza się, że rynek reklamy w segmencie dzienników ogólnopolskich rośnie wolniej niż w telewizji czy nośnikach zewnętrznych, to zauważyć trzeba, że przychody „Gazety Wyborczej” z reklam zwiększyły się bardziej (o 10,2 proc.), niż rósł cały segment dzienników (o 8 proc.). To jednak za mało, by budować optymizm co do zachowania kursu akcji spółki. Tym bardziej że pomimo dużych zasobów gotówkowych (290 mln zł na koniec kwartału) Agorze brakuje pomysłu (a „Nowy Dzień” pokazał, że także kompetencji) na ich inwestycyjne, a nie dystrybucyjne spożytkowanie.