Na
początku kwietnia sąd uznał, że dla tej sprawy sądem właściwym jest sąd
polubowny przy Związku Banków Polskich (ZBP), a nie sąd powszechny. Taki zapis
znajduje się bowiem w umowie opcyjnej wiążącej Hutę Batory (spółkę z grupy
Alchemii) z bankiem.
— Złożyliśmy zażalenie na decyzję sądu pierwszej instancji, który oddalił nasz pozew. Zależy nam na tym, aby sąd apelacyjny pozwolił spółce dochodzić swoich praw przed sądem powszechnym — mówi Karina Wściubiak-Hankó, prezes Alchemii.
Jej zdaniem, sąd polubowny przy Związku Banków Polskich to instytucja z definicji mogąca pozostawać pod wpływem bankowego lobby.
— Na 82 arbitrów sądu polubownego działającego przy ZBP, zdecydowaną większość stanowią osoby związane z bankami stosunkiem pracy, zlecenia lub członkostwem w radzie nadzorczej — argumentuje Karina Wściubiak-Hankó.
Uważa, że sprawa będzie mieć charakter precedensowy.
— Zdaję sobie sprawę, że uwzględnienie naszych racji może otworzyć puszkę Pandory. Dlatego też lobby bankowe zrobi wszystko, aby nie dopuścić do procesu na neutralnym gruncie sądu powszechnego — przewiduje Karina Wściubiak-Hankó.
Tak ostre słowa wynikają z bolesnego wpływu ujemnej wyceny opcji na finanse Alchemii. Umowy zawarte w zeszłym roku przez zależną Hutę Batory zmusiły bowiem grupę do utworzenia rezerwy na 95 mln zł. W efekcie jej zeszłoroczny zysk netto stopniał do zaledwie 37 mln zł.
Stoicki spokój zachowuje z kolei ING.
- Po pierwsze, wiążąca nas umowa została wynegocjowana i podpisana przez obie strony. Po drugie, skład sądu arbitrażowego nie jest z góry określony i decydują o nim również obie strony sporu – mówi Piotr Utrata, rzecznik ING.