Algorytm czy człowiek — kto jest lepszym szefem?

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2025-03-27 20:00

Nie faworyzuje, nie ulega emocjom, działa bez wahania. O przyszłości dotyczącej decyzji, pracy i empatii w świecie zdominowanym przez AI opowiada prof. Michał Kosiński, psycholog sztucznej inteligencji z Uniwersytetu Stanforda.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PB: Już kilkanaście lat temu czytałem o eksperymencie — sztuczna inteligencja wcieliła się w rolę menedżera i pracownicy uważali ją za lepszą od ludzkich szefów. Czy to niezaskakujące?

Michał Kosiński: To wcale nie dziwi. Od zarania dziejów ludzie próbowali ujarzmić chaos. Najpierw instynktem, potem regułą. Normy społeczne, religia, prawo, procedury w firmach — wszystkie te etapy to kolejne wersje tego samego: zastępowania decyzji podejmowanych przez jednostkę algorytmem decyzyjnym. Człowiek zawsze chciał stworzyć system, który podejmuje decyzje lepiej niż on sam. Bardziej obiektywnie. Bez gniewu. Bez kaprysu. Bez rozbuchanego ja. Sztuczna inteligencja jest tylko następnym krokiem tej ewolucji. Nie rewolucją, lecz kontynuacją. Jest algorytmem, tyle że potężniejszym. Uczy się. Reaguje. Skaluje. Nic dziwnego, że pracownicy mogą widzieć w niej lepszego szefa. AI nie zapomina zasługach, nie faworyzuje, nie miewa złych dni. Po prostu działa. I to właśnie od tysięcy lat

próbujemy zbudować — system większy od naszych słabości.

Czyli sztuczna inteligencja przewyższa człowieka uzbrojonego nawet w kodeksy i procedury?

Może tak być, a nawet już bywa. Jeśli naprawdę wierzymy, że prawo jest jasne i jednoznaczne, spójrzmy wokół. Całe armie prawników, sędziów i doradców żyją z jego interpretacji. Gdyby rzeczywiście chodziło o proste wynikanie: „jeśli A, to B”, nie potrzebowalibyśmy aż tylu osób. Tymczasem każda sprawa wymaga przeanalizowania kontekstu. Niestety, system prawny jest powolny, mało elastyczny, rzadko nadąża za rytmem rzeczywistości. A sztuczna inteligencja? Ma elastyczność wpisaną w kod. Uczy się, adaptuje, analizuje w czasie rzeczywistym tysiące zmiennych. Może podjąć decyzję nie według reguły ogólnej, lecz precyzyjnie dopasowaną do danej sytuacji. Można wyobrazić sobie przyszłość, w której algorytmy AI zastępują tradycyjny system prawny. Zamiast zwracać się do sędziego, aby rozwiązał spór zgodnie z literą prawa, będziemy korzystać z technologii. Bo jeśli przyszłość należy do tych, którzy lepiej rozumieją złożoność świata, to AI może radzić sobie z tym skuteczniej niż nawet najbardziej rozbudowany system prawny.

Innymi słowy, sztuczna inteligencja to idealny doradca...

Jej rola jest dużo większa. To nowy system operacyjny dla świata. AI nie tylko podpowiada. Ona współdecyduje. Proponuje, a gdy trzeba — egzekwuje. Wyobraźmy sobie firmę, która nie polega na stosunkowo sztywnych procedurach, lecz jest żywym, uczącym się organizmem opartym na AI. Wyciąga lekcje zarówno ze swoich błędów, jak też sukcesów. Śledzi zmienne otoczenie rynkowe, wychwytuje nowe trendy, analizuje konkurencję, rozumie klientów. To już nie jest zarządzanie. To dynamiczne współistnienie z rzeczywistością. Korporacja 2.0.

Co z obawą, że wszechstronna AI odbierze pracę menedżerom, prawnikom i doradcom?

Strach ma wielkie oczy. Algorytmy nie pojawiły się wczoraj. Już od lat korzystamy z systemów CRM, ERP, BI czy rozbudowanej automatyzacji i jakoś nie doprowadziły one do masowego zniknięcia białych kołnierzyków. Czy teraz, gdy AI potrafi nie tylko analizować dane, lecz także dostrzegać wzorce, przewidywać reakcje i odczytywać intencje w skali niedostępnej dla człowieka, sytuacja się zmieni? Z pewnością zmieni się układ sił. Ale bez obaw — człowiek nie stanie się zbędny.

A co z emocjami? AI przecież ich nie ma...

To prawda. Maszyna nie czuje — przynajmniej w ludzkim rozumieniu tego słowa. Ale potrafi coś zdumiewającego: symulować emocje z niezwykłą precyzją. Jeśli zaawansowany model językowy jak ChatGPT, Grok czy Gemini umie przewidzieć, co człowiek powie w danej sytuacji, to znaczy, że rozumie jego emocje. A przynajmniej je rozpoznaje i naśladuje. W praktyce oznacza to jedno: empatię można zakodować. I — co zaskakujące — ta syntetyczna empatia bywa nie tylko przekonująca, ale też potężniejsza od ludzkiej. Na dobre i na złe. Nie podlega wahaniom nastroju. Nie odczuwa zmęczenia. Nie traci klarowności po nieprzespanej nocy. Zawsze dostępna, spójna i godna zaufania.

To jednocześnie fascynujące i niepokojące, bo przypomina mechanizm występujący wśród psychopatów — choć nie odczuwają emocji, doskonale potrafią je naśladować. I właśnie dlatego bywają groźniejsi niż ci, którzy naprawdę czują.

To działa w obie strony. Z jednej psychopaci mogą manipulować bez wyrzutów sumienia, a z drugiej potrafią zachować zimną krew tam, gdzie zwykły człowiek traci kontrolę. Podejmują decyzje w sytuacjach, które innych paraliżują. Wysokie ryzyko, presja czasu, niepewność — dla nich to środowisko naturalne, a nawet przyjazne.

Nic dziwnego, że wśród wybitnych chirurgów, traderów i polityków mamy nadreprezentację osób z cechami psychopatycznymi. Brak emocjonalnego ciężaru bywa przewagą...

Sztuczna inteligencja ma w sobie coś z lodowatego spokoju zawodowca. Nie czuje, ale rozumie. Nie wpada w panikę. Nie rzuca słów na wiatr. Nie obraża się, nie przerywa, nie reaguje emocją na emocję. Zamiast podgrzewać atmosferę, potrafi ją wygasić. Tonuje napięcia. Rozbraja konflikty. I może właśnie dlatego jej decyzje tak często są akceptowane. No i przynajmniej w teorii AI nie ma swoich sympatii i antypatii. Nie patrzy, kto mówi, tylko co mówi. Dzięki temu ludzie zaczynają jej ufać — czasem bardziej niż sobie nawzajem.

Pesymiści straszą technologicznym bezrobociem. Optymiści wierzą, że AI da nam więcej wolnego czasu.

Mnie zdecydowanie bliżej do tych drugich. Spójrzmy na to z dystansu. Wielu współczesnych zawodów nasi przodkowie nie uznaliby za prawdziwą pracę, ponieważ nie są niezbędne dla przetrwania. Często mają charakter rozrywki zarówno dla tych, którzy nimi się zajmują, jak też dla ich odbiorców. Weźmy choćby dziennikarstwo — artykuły prasowe, audycje radiowe czy programy telewizyjne nie zaspokajają podstawowych potrzeb biologicznych, nie służą przetrwaniu gatunku, a mimo to ludzkość z upodobaniem karmi się słowem, opinią, narracją…

Można zaryzykować twierdzenie, że sztuczna inteligencja nie doprowadzi do masowego zaniku miejsc pracy, lecz zmieni ich charakter?

Technologia rzadko likwiduje pracę. Zazwyczaj ją przekształca. Tworzy nowe potrzeby, nowe zawody, nowe kompetencje. Dlatego klucz nie leży w obronie status quo, lecz w rozwoju — ciągłym i świadomym. Cofnijmy się do początku ery komputerów. Przewidywano, że zastąpią ludzi w biurach. Tymczasem tak bardzo zwiększyły ich wydajność, że zapotrzebowanie na pracowników wzrosło.

A szefowie też mogą być spokojni o swoją pracę?

Zmieniamy definicję menedżera. Dziś to osoba, która w coraz mniejszym stopniu zarządza zadaniami, pilnuje terminów czy zapewnia komunikację w hierarchii. Tym zajmuje się dzisiaj oprogramowanie. Dziś menedżer to głównie lider. Doradca. Coach. Ktoś, kto wspiera rozwój zespołu, dba o relacje, motywuje. AI może przejąć część z tych zadań, np. analizę nastrojów, monitoring stanu zespołu, sugestie rozwoju. Nie zastąpi jednak osobistego przykładu. Nie zastąpi pasji. Nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz.

Więc przyszłość menedżera to bardziej rola przewodnika niż kontrolera?

Zdecydowanie tak. Coraz mniej poleceń, coraz więcej inspiracji. Coraz mniej mikrozarządzania, coraz więcej wizji. Automatyzacja czynności biurokratycznych zwiększa, a nie zmniejsza rolę człowieka. Zamiast być trybem w maszynie, menedżer staje się sercem zespołu.

I to jest dobra wiadomość.

Oczywiście, bo technologia nie odbiera sensu pracy. Ona go przekształca, a naszą odpowiedzią musi być rozwój. Ciekawość. Odwaga. I gotowość do współpracy z tym, co jeszcze niedawno było science fiction.

Profesor Michał Kosiński

Rocznik 1982. Psycholog sztucznej inteligencji, wykładowca w Wyższej Szkole Biznesu Uniwersytetu Stanforda. Jeden z topowych ekspertów w dziedzinie psychometrii. W 2013 r. jego badania dwukrotnie trafiły na listę „Top 100 Papers That Most Caught the Public Imagination”, a kolejny raz w 2015. W 2014 prof. Kosiński znalazł się w zestawieniu 50 najbardziej wpływowych postaci świata big data. Wystąpił w filmie „Do You Trust This Computer” u boku Elona Muska i Raya Kurzweila. O jego pracy pisał „The Economist” — i to na okładce.