Wczoraj rano kurs Aliora wystrzelił o ponad 4 proc. Tak inwestorzy zareagowali na raport kwartalny banku, w którym pochwalił się 36 mln zł zysku. Analitycy spodziewali się 22 mln zł straty.

— Ten zysk to pewne nieporozumienie — tłumaczy Kamil Stolarski, analityk ESIB.
Zgodnie z raportem za III kwartał, na czysto bank zarobił od początku roku 154 mln zł. Tymczasem już na półrocze miał 171 mln zł. Jeśli odejmiemy wynik po trzech kwartałach od wyniku po dwóch kwartałach, wychodzi 17 mln zł na minusie.
— Alior zmienił historyczne dane w taki sposób, jakby od początku księgował przychody prowizyjne z 0-procentowym upfrontem — wyjaśnia Kamil Stolarski.
Przypomnijmy, że zgodnie z zaleceniem KNF bank zmienił sposób rozpoznawania przychodów z bancassurance, co uszczupliło wynik netto w III kwartale o 105 mln zł.
Wojciech Sobieraj, prezes banku, potwierdził wczoraj, że pomimo ostatnich perturbacji wciąż aktualne są strategiczne założenia na 2016 r., zgodnie z którymi rynkowe udziały banku mają wynieść 4 proc. (dwukrotny wzrost od 2012 r.), ROE ma być powyżej 16 proc., a C/I poniżej 45 proc.
— Zostawmy 2016 r. Na razie nie widzę realizacji założeńw 2014 r. — mówi Kamil Stolarski.
Zwraca uwagę, że bank już w tym roku miałby problem z „dowiezieniem” konsensu, który na początku roku wynosił 380 mln zł. Nawet gdyby bank nie odpisał 105 mln zł. Sceptycznie traktuje też zapowiedzi zarządu, że taki wynik jest do wypracowania w przyszłym roku.
— Bank wypracowuje teraz kwartalnie 36 mln zł, żeby wynik netto w 2014 r. dobił do konsensu, musiałby zarabiać średnio ponad 100 mln zł kwartalnie. Pytanie, czy są źródła dodatkowego przychodu w wysokości 60-70 mln kwartalnie? Ja ich nie widzę — mówi Kamil Stolarski. Kurs banku wzrósł na zamknięciu o 1,9 proc.