W porze obiadowej zamawiasz zakupy spożywcze w internecie, a w drodze z pracy odbierasz je z automatu na stacji benzynowej — na takiej zasadzie będzie funkcjonowała nowa usługa giełdowej sieci delikatesów Alma, która rozpoczęła dostawy do maszyn, rozstawionych przez firmę Coolmat na stacjach Statoil.

— Zaczynamy od 5 coolomatów. Wybraliśmy miejsca przy trasach przelotowych i wyjazdowych z miasta, by klientom łatwo było odbierać zakupy np. w drodze z pracy. Na zachodzie Europy, szczególnie w Wielkiej Brytanii, to usługa, która bardzo szybko zyskuje na popularności. Mamy nadzieję, że w Polsce będzie podobnie — mówi Jacek Sobczyk, dyrektor operacyjny Alma Market.
Dla Almy to już drugie podejście do projektu „kliknij i odbierz”. Wcześniej, w połowie roku, testowo ruszył coolomat w Poznaniu, do którego Alma dostarczała towary, ale cały projekt działał pod szyldem Merlin Food. Ze współpracy z Merlinem, należącym do giełdowej Czerwonej Torebki i wystawionym na sprzedaż, nic jednak nie wyszło. Teraz ma być inaczej.
— Zobaczymy, jak będzie wyglądał popyt. Uważam, że na początku najlepiej zbudować skalę w Warszawie, a dopiero potem rozwijać się w innych miastach. Od kilku miesięcy uruchamiamy też punkty odbioru osobistego w sklepach, które realizują zamówienia internetowe — to prawie 20 placówek w różnych miastach. Rozważamy otwieranie takich punktów także w pozostałych naszych sklepach — mówi Jacek Sobczyk. Po trzech kwartałach tego roku Alma miała 1,14 mld zł przychodów, notując 30 mln zł straty netto. Wyników osiąganych przez e-sklep nie podaje. Od tego roku sprzedaż w modelu „kliknij i odbierz” rozwija też inna sieć marketów — Intermarche.
— Na razie punkty „kliknij i odbierz” działają przy czterech sklepach Intermarche i usługa rozwija się nieźle, choć nieco poniżej naszych oczekiwań. Gdy będziemy mieli 20-30 takich punktów, ruszymy z kampanią marketingową, więc ich popularność na pewno wzrośnie wraz ze wzrostem świadomości wśród klientów — mówi Krzysztof Waligórski, prezes dyrekcji handlowej Intermarche.