Anna Azari i Jadwiga Emilewicz: dzięki wspólnej platformie rozwoju innowacji oba kraje mogą się od siebie uczyć

opublikowano: 04-06-2018, 07:32
aktualizacja: 04-06-2018, 07:35

Polska od Izraela może uczyć się innowacyjności w gospodarce, jesteśmy też zainteresowani konkretnymi programami izraelskimi, np. dotyczącymi cyberbezpieczeństwa - mówi minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz we wspólnym wywiadzie dla PAP z ambasador Izraela Anną Azari.

Ambasador Azari dodaje, że Polska to nowy, duży zagraniczny rynek dla Izraelczyków. "Kiedy będziemy na nim budować obustronną platformę dla rozwoju innowacji, sądzę, że będą się uczyć od siebie obie strony" - zaznacza.

Okazją do rozwoju wzajemnych kontaktów gospodarczych mają być zapowiadane przez minister Emilewicz i ambasador Azari wspólne przedsięwzięcia - "Pociąg Innowacji" 13 czerwca, kongres Impact’18 w dniach 13-14 czerwca w Krakowie, a także Polsko-Izraelskie Forum Biznesowe 19 czerwca w Tel Avivie.

Rozmówczynie PAP zwracają także uwagę, że Izrael i Polska zwiększają swoje kontakty gospodarcze, bo mieszkańcy obu krajów, dzięki rozwojowi turystyki, coraz lepiej się poznają.

PAP: Czego oczekuje Izrael w relacjach gospodarczych z Polską?

Anna Azari: Większej współpracy między naszymi krajami. Główne branże, w których mamy szanse nawiązać szersze relacje to innowacje i nowoczesne technologie - od cyberbezpieczeństwa po medycynę i fintech.

PAP: A jakie cele w relacjach z Izraelem stawia sobie Polska?

Jadwiga Emilewicz: Mamy dwa podstawowe cele. Po pierwsze, zachęcamy naszych przedsiębiorców do tego, by w ogóle interesowali się innymi rynkami niż polski. Chcemy wzbudzić u nich apetyt na eksport. A Izrael jest bardzo ciekawym rynkiem, bo choć nie bardzo dużym, to bardzo wymagającym. A zatem produkty, towary i usługi, które się na nim znajdą mają duże szanse wejścia również na inne rynki światowe.

Po drugie, chcielibyśmy się uczyć od naszych partnerów, gdyż patrzymy z uznaniem na izraelską drogę do innowacyjności i jest ona dla nas źródłem inspiracji. Przede wszystkim jak wzbudzić zainteresowanie u polskich przedsiębiorców - że warto i opłaca się być innowacyjnym. Że opłaca się inwestować w nowe technologie, ponieważ na tym powstała potęga gospodarcza Izraela w ciągu ostatnich niespełna 20 lat. I dzięki temu kraj ten jest dzisiaj drugą na świecie najbardziej innowacyjną gospodarką tuż po Stanach Zjednoczonych. "Innowacyjność po polsku" potrzebuje społeczeństwa gotowego do wspierania innowacyjnych jednostek, przez prawo i aparat państwowy po kulturę przedsiębiorstw.

PAP: W jaki sposób uczyć się innowacyjności od Izraela?

J.E.: Jeśli mówimy o młodych spółkach technologicznych to mam nadzieję, że dzięki inicjatywie, którą chcemy wspólnie z panią ambasador Azari dokończyć. To program, w którym po stronie izraelskiej weźmie udział renomowana instytucja zajmująca się wspieraniem młodych innowacyjnych firm – Start-Up Nation Central oraz akcelerator innowacji CREATORS Tel Aviv. Polskim partnerem projektu będzie Bank Gospodarstwa Krajowego, Polski Fundusz Rozwoju, Agencja Rozwoju Przemysłu, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości i Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii oraz partnerzy prywatni czyli duże firmy oraz startupy. Chodzi o wspólny program akceleracyjny, czyli szkołę przedsiębiorczości, dla nowych spółek technologicznych. W przedsięwzięciu wezmą udział młode spółki z Izraela i młode spółki z Polski. Mam nadzieję, że w wyniku tego kilkumiesięcznego programu na koniec powstaną polsko-izraelskie spółki, które dostarczą na rynki - nie tylko polski i izraelski - ale globalnie ciekawe towary i usługi.

A zatem to pierwszy obszar współpracy, który chcemy zainicjować. A który, mam nadzieję, później będzie się rozwijał i bez współpracy państwa zarówno Izrael, jak i polskiego.

Jeśli chodzi o nieco większe i stabilne spółki, aktywne w bardziej tradycyjnych sektorach, to chcielibyśmy, aby poprzez współpracę, zakup pewnych towarów i usług, czy poprzez dobre praktyki były gotowe je wdrażać u siebie. Np. niedawno jeden z polskich dystrybutorów energetycznych podpisał umowę o współpracy ze spółką energetyczną z Izraela na transfer rozwiązań z zakresu cyberbezpieczeństwa, które jest dzisiaj w sektorze energetycznym bardzo ważne i poszukiwane.

PAP: A co chce zyskać Izrael na kontaktach gospodarczych z Polską?

A.A.: Należy zaznaczyć, że Polska i Izrael nie są państwami równoważnymi. Polska jest dużym krajem, a Izrael małym. Myślę, że obie strony mogą się od siebie uczyć. Izraelscy przedsiębiorcy zawsze patrzą za granicę. A Polska to nowy zagraniczny rynek dla Izraelczyków. Rynek duży. Kiedy będziemy na nim budować obustronną platformę dla rozwoju innowacji, sądzę, że będą się uczyć od siebie obie strony.

Na przykład przedsiębiorcy z Izraela będą mogli się dzięki temu uczyć jak współpracować z Europą, z Polską. Nasze firmy już współpracują z partnerami na całym świecie, bo sam Izrael nie jest dużym rynkiem, ale zawsze szukamy rynków nowych. Polska nie jest już wprawdzie dla nas nowym rynkiem, ale wciąż ciekawym, i interesującym krajem.

PAP: Od dwóch lat rośnie zainteresowanie naszym krajem firm izraelskich. Jakimi sektorami?

A.A.: Fundusze venture capital oceniają, że polska scena start-upów jest bardzo ciekawa i mogą tu coś nowego zrobić. Ale Polską jest też zainteresowany izraelski sektor fin-tech czy medyczny. A także wszelkie branże, które mają w swojej nazwie przedrostek "cyber".

PAP: Na jakich przedsięwzięciach izraelskich związanych z innowacyjnością Polska się wzorowała, tworząc rynek innowacji?

J.E.: Inspirowaliśmy się bardzo mocno tym, co zrobiło państwo Izrael w ciągu ostatnich 20 lat. Na pewno bardzo ciekawym eksperymentem, który się udał był projekt Yozma. Rozpoczął go rząd Izraela w 1993 roku. Był to projekt, który starał się stworzyć platformę inwestycyjną dla funduszy venture capital. Na ten rynek trafiły fundusze publiczne i w ten sposób chciano przyciągnąć fundusze venture capital z całego świata. Chodziło o to, by inwestować w nowe, ryzykowne przedsięwzięcia.

Bardzo mocno wzorowaliśmy się na tym tworząc program Start-in-Poland. A także platformę inwestycyjną ulokowaną w Polskim Funduszu Rozwoju, która na podobnych zasadach, chciałaby inwestować. Czyli przyciągać fundusze typu venture. Jeden z największych innowacyjnych funduszy izraelskich otworzył z polskim inwestorem spółkę w Polsce. A to oznacza, że rynek start-upowy w naszym kraju jest interesujący i jest w co inwestować.

Co może nas jeszcze inspirować? Wszelkiego rodzaju programy, które przygotowywane są przez lata w Izraelu. Chociażby te, które miały służyć zapewnieniu bezpieczeństwa państwu. Chodzi o wszystko, co wiąże się z cyberbezpieczeństwem, które najlepiej obrazuje poziom wydatków izraelskiego PKB. Dziś Izrael wydaje na cyberbezpieczeństwo 15 proc. swojego budżetu.

PAP: A czego jeszcze brakuje naszemu ekosystemowi innowacji?

J.E.: Mamy świetnie rozwinięty system bankowy, mamy rosnącą prężnie scenę start-upową. Ale mamy na pewno ciągle jeszcze mało funduszy venture capital, czyli funduszy podwyższonego ryzyka. Uzupełniają one lukę systemu bankowego, który jest z natury bardziej ostrożny, żyje z depozytu, a nie zasadniczo z inwestycji.

Chcąc budować ten rynek wiemy, że może się on rozwijać endemicznie, czyli w oparciu o nasz rodzimy kapitał. Ale rynki rozwinięte są bardzo międzynarodowe. Stąd pojawienie się tych funduszy izraelskich na polskim rynku spowoduje wzrost kapitału wysokiego ryzyka, którego ciągle u nas jest mało.

PAP: Inicjatywą, która ma zdaję się sprzyjać rozwojowi innowacyjności jest "Pociąg Innowacji", który wyruszy 13 czerwca z Warszawy do Krakowa?

A.A.: To projekt Ambasady Izraela w Polsce, realizowany m.in. w partnerstwie z Ministerstwem Przedsiębiorczości i Technologii, PKP Intercity i Fundacją Impact. Wykorzystujemy fakt, że dużo ludzi z branży jedzie z Warszawy do Krakowa na kongres Impact’18. Doszliśmy do wniosku, że możemy ten czas wykorzystać na cele związane z technologią.

W trakcie ok. 2,5 godz. podróży w trzech wagonach tego pociągu będą odbywały się prezentacje dot. tematów związanych z technologią i innowacjami, a także spotkania B2B. Trzeba kupić bilet na ten poranny pociąg i zarejestrować się na stronie Impactu, by w nich uczestniczyć.

J.E: Przystaliśmy z zainteresowaniem na propozycję Ambasady Izraela, by zorganizować tego typu innowacyjne komunikacyjnie przedsięwzięcie. Bo inicjatyw wspólnych w tym roku realizujemy bardzo dużo. Właśnie tych z zakresu gospodarki.

W pociągu, który wystartuje z Warszawy do Krakowa 13 czerwca o 7.44 będziemy mogli wysłuchać kilku bardzo inspirujących wystąpień tych, którym już się udało, którzy podbili rynki globalne, którzy przyjadą na Impact z Izraela. To będzie też czas, żeby się poznać lepiej. Wiemy, że dobry innowacyjny biznes to biznes międzynarodowy. Dobrze pokazuje to doświadczenie Izraela czy Doliny Krzemowej, której sukces opiera się na tym, że zjeżdżają tam ludzie z całego świata, z wielu systemów edukacji, z wielu systemów gospodarczych. W tym pociągu tworzymy mikrowarunki takiej mieszanki kultur i doświadczeń.

PAP: MPiT jest też współgospodarzem Impactu, który będzie odbywał się 13-14 czerwca.

J.E.: Jest to największe technologiczne wydarzenie i konferencja w Polsce. Już trzecia edycja. Spodziewamy się, że będzie ok. 6 tys. uczestników z całego świata. Już w zeszłym roku było bardzo dużo osób z Izraela. W tym roku będzie ich, mam nadzieję, jeszcze więcej.

PAP: Inicjatywą, która ma służyć rozwojowi kontaktów gospodarczych między Polską a Izraelem, ma być także Polsko-Izraelskie Forum Biznesowe?

J.E.: 19 czerwca spotykamy się w Tel Awiwie. Nie jest to pierwsze tego typu wydarzenie. Dwa lata temu podobne forum towarzyszyło konferencji międzyrządowej polsko-izraelskiej, które odbywało się też w Tel Awiwie. Kontynuujemy tę tradycję na nieco większą, mam nadzieję, skalę. Zainteresowanie jest bardzo duże.

Mamy już ponad 50 firm polskich zainteresowanych udziałem w tym wydarzeniu. Część z nich już jest aktywna na rynku izraelskim, część bierze udział w przetargach i wygrywa te przetargi na dostarczanie towarów czy usług do sektora publicznego w Izraelu. Inne będą tam po raz pierwszy. Dzięki wsparciu Ambasady RP w Tel Awiwie i izraelskiego Ministerstwa Gospodarki organizujemy dla nich partnerów z drugiej strony, aby mogli się poznać, porozmawiać. To będzie jednodniowe, ale bardzo intensywne spotkanie. Będzie mu towarzyszyło również otwarcie biura handlowego Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu w Tel Awiwie. Co też będzie mocnym znakiem, że Polska jest obecna na tym rynku, że potrafimy robić dobre dla obu stron interesy gospodarcze.

PAP: To forum będzie ważne także dla Izraela?

A.A: Tak i to nie pierwsze tego typu wydarzenie. My cały czas robimy podobne konferencje. Dzięki nim, mam wrażenie, interesy rosną jak grzyby po deszczu. Jeszcze trzy lata temu trudno było namówić izraelskich przedsiębiorców, by przyjeżdżali do Polski. Teraz jest wielkie zainteresowanie współpracą. Cały czas szukam przyczyny, z czego to wynika. Myślę, że znaczenie ma rozwój turystyki z obu stron, normalnej turystyki, nie pielgrzymkowej czy związanej z historią lub martyrologią. To pomaga w rozwoju biznesu. W roku 2017 więcej niż 250 tys. turystów z Izraela przyjechało do Polski, a liczba Polaków do Izraela przekroczyła 100 tysięcy. To jest już liczba, która wpływa także na rozwój biznesu.

PAP: Jakich jeszcze ważnych inicjatyw gospodarczych obu krajów możemy się w najbliższym czasie spodziewać?

J.E.: Mam nadzieję, że w Izraelu podpiszemy wspomnianą umowę ze Start-Up Nation Central. Ona pozwoli nam zrealizować polsko-izraelski program akceleracyjny, adresowany do start-upów. Traktujemy to jako pilotaż, ale oczywiście chcielibyśmy, żeby zakorzenił się na długo w stosunkach gospodarczych obu krajów. Mamy nadzieję, że także spotkania na Impact będą czymś stałym, co wpisze się we wspólną tradycję. Liczymy też na szersze zainteresowanie rozpoczęciem działalności w Polsce przez inne izraelskie fundusze inwestycyjne. Na razie, jak wspominałam, mamy jeden.

PAP: Podobno ten fundusz ma zainwestować w perspektywiczne spółki technologiczne nawet 210 milionów złotych. To jest inwestycja na ten rok, czy będzie bardziej rozciągnięta w czasie?

J.E.: Jeśli fundusz będzie miał tyle interesujących projektów, że będzie w stanie zainwestować tę kwotę ponad 200 mln zł w ciągu jednego roku, to to zrobi. Jeśli nie, będzie to bardziej rozciągnięte w czasie.

PAP: Do tej pory wymiana gospodarcza między Polską a Izraelem była raczej niewielka. Z czego to wynikało? Znajdując odpowiedź na to pytanie dowiemy się może, jak to zmienić.

J.E.: Myślę, że to kwestia wzajemnego poznania. W zupełności zgadzam się z panią ambasador, że kontakty i znajomość ułatwia także spotkania biznesowe. W przypadku Polski pewną analogię stanowią kontakty ze Skandynawią. Choć Skandynawia jest dużo bliżej niż Izrael, Polska nie była miejscem oczywistym dla przedsiębiorców skandynawskich, by lokować tu swoje interesy. Tymczasem dzisiaj Skandynawia pozostaje naszym czwartym partnerem handlowym. Stało się to dzięki temu, że skróciliśmy dystans, skróciliśmy odległość. Najpierw była turystyka, potem pojawiały się kierunki filologii, teraz są bardzo rozwinięte centra usług wspólnych. Jeśli chodzi o Izrael, uruchamiane są kolejne bezpośrednie połączenia do Tel Avivu i nie tylko do Tel Avivu z Rzeszowa, Lublina, Poznania, Trójmiasta, Wrocławia. Te samoloty latają pełne, a ludzie latają coraz częściej na weekendową wycieczkę, na zakupy czy na dłuższe pobyty turystyczne. Zatem ten dystans się bardzo skrócił, co pomaga też prowadzić biznes. Strona izraelska wyraża coraz większe zainteresowanie naszym krajem, mam nadzieję, że czuje się też coraz bezpieczniej i pewniej w Polsce. To też sprawia, że polscy przedsiębiorcy stają się również coraz bardziej zainteresowani Izraelem, a my staramy się im to ułatwić. Staramy się przekonać naszych przedsiębiorców, dzięki inicjatywom Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu oraz naszego ministerstwa, że choć to rynek w kilometrach odległy, to jednak kulturowo bardzo bliski. I chyba nam się to udaje, gdyż stan polskich inwestycji w Izraelu na koniec 2016 r. przekroczył 265,6 mln USD. Oznacza to, że Izrael jest numerem jeden destynacji polskich inwestycji na Bliskim Wschodzie.

A.A.: Sądzę, że Izrael w oczach Polaków to była przede wszystkim Ziemia Święta. A w Ziemi Świętej nie robi się interesów. Z kolei dla Izraelczyków Polska przez lata była krajem postkomunistycznym, czyli takim "czarno-białym". To się zaczęło zmieniać właśnie głównie z powodu rozwoju turystyki. Gdy mieszkańcy Izraela zaczęli przyjeżdżać i oglądać ten piękny, żywy kraj, z dobrą ekonomią.

PAP: Pani ambasador, jakie produkty izraelskie mogłyby w Polsce znaleźć swój rynek?

A.A.: Izrael nie zawsze eksportuje produkty, sprzedaje przede wszystkim know-how.

PAP: A z jakimi produktami i usługami kojarzy się w tej chwili Polska w Izraelu?

A.A.: Na ten moment importujemy przede wszystkim produkty żywnościowe. Myślę, że trzeba już przejść na wyższy poziom.

PAP: Tym wyższym poziomem będzie co?

A.A.: Będzie wspólna praca nad nowymi technologicznymi produktami. Ale nie mówię o nowych, innowacyjnych skarpetkach.

J.E.: Żywność, jak na każdym rynku, jest pierwszym naszym towarem eksportowym. Żartowaliśmy podczas spotkania premierów Polski i Izraela, że najpewniej wołowina, którą jedliśmy na wspólnym obiedzie, jest wołowiną pochodzącą z Polski. Oprócz jedzenia także polskie kosmetyki są dobrze znane i rozpoznawalne na rynku izraelskim. Podobnie jeden z naszych flagowych produktów, wpisanych w Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju, czyli autobusy. Dziś polskim autobusem można jeździć w Izraelu. Zatem portfel polskich produktów obecnych na rynku izraelskim, stale się zwiększa.

PAP: Czy wspólna historia Polaków i wielu mieszkańców Izraela, mających polskie korzenie, zarówno ta dobra historia, jak i ta zła, bardziej pomaga czy przeszkadza w rozwoju współpracy gospodarczej?

A.A.: Myślę, że na dziś ani pomaga, ani przeszkadza. Wspólna historia ma mniejsze znaczenie, gdy zaczyna się myśleć o Polsce jako dobrym miejscu, by tam pojechać w celach turystycznych. Na przykład na Mazury. Wtedy jest mniej ważne, co było kiedyś. Historia nie ma bezpośredniego wpływu.

J.E.: Jak się spotykaliśmy na Hls&Cyber Israel Technology Day, konferencji poświęconej cyberbezpieczeństwu, wspominałam te nasze wspólne dobre korzenie właśnie w relacjach biznesowych. Wspominałam na przykład urodzoną w moim rodzinnym Krakowie pod koniec XIX wieku Helenę Rubinstein, która co najmniej na dwa sposoby przekroczyła swoją epokę. Po pierwsze działała w świecie biznesu, który był wtedy absolutnie zdominowany przez mężczyzn. Po drugie pamięć o niej przetrwała w marce do dzisiejszego dnia i jest rozpoznawalna na całym świecie. Takich wspólnych dobrych przykładów z zakresu technologii, przedsiębiorczości mamy naprawdę wiele. Myślę, że w sposobie podejścia, w kreatywności, naprawdę jesteśmy do siebie podobni. Jesteśmy takimi "transformation nations". Jeden i drugi naród ma niezwykle długą historię. Wspólna historia połączyła nas na wiele lat i dobrze nas połączyła. To nie przypadek, że Polska przez wiele stuleci była jednym z najbardziej gościnnych miejsc dla osób pochodzenia żydowskiego. Oba narody łączy również takie podejście, żeby w trudnych czasach sobie radzić, być przedsiębiorczym. Ten gen mamy wspólny.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane