Udział gazu z łupków w globalnym wydobyciu wzrośnie z niespełna 3 proc. w 2009 r. do 13 proc. w 2035 r. W Europie z tego źródła będzie pochodziło 45 proc. gazu, co zaspokoi ponad 10 proc. całkowitego zużycia — wynika z raportu AT Kearney. Może jednak być lepiej, jeśli Europa stworzy wspólną politykę wydobycia oraz system wsparcia.
— Nasze kalkulacje pokazują potencjał wydobywania nawet 100 mld m sześc. gazu w 2035 r., z czego 58 proc. może pochodzić z łupków. To pozwoli na zaspokojenie 16 proc. zapotrzebowania — dodaje Kurt Oswald, partner w AT Kearney i współautor raportu. Na Europę przypada około 7 proc. światowych zasobów — czyli 13,6 bln m sześc. gazu łupkowego. Najwięcej mają Polska i Ukraina. Szczelinowanie jest zabronione we Francji, w Bułgarii i niemieckim landzie Nadrenia Północna-Westfalia. — Dla Polski wydobycie gazu łupkowego całkowicie zmienia zasady gry, bo redukuje zależność od importu, a w najlepszym wypadku pozwala nawet na eksport
— uważa Jörg Mayrgündter, współautor raportu. Na razie wydobyciu w Europie nie sprzyjają warunki gospodarcze, a w szczególności wysokie koszty wiercenia. W USA to 7-17 EUR za MWh, w Niemczech już 11-44 EUR. Natomiast średnia cena rynkowa MWh z gazu w 2012 r. wyniosła 24,3 EUR.
— Rozwój wydobycia gazu łupkowego w Europie obecnie nie jest ekonomicznie uzasadniony. Ten biznes jest długoterminowy, kapitałochłonny i ryzykowny — mówi Kurt Oswald. Dlatego, o ile Stany Zjednoczone w ostatnich latach doświadczyły łupkowej rewolucji, o tyle w Europie szykuje się ewolucja. Badacze AT Kearney uważają, że eksploatacja gazu łupkowego będzie tu opłacalna dopiero od 2017-18 r.