Australijski minister skarbu Josh Frydenberg powiedział, że firmy technologiczne muszą negocjować z lokalnymi wydawcami prasy i nadawcami telewizyjnymi opłaty za treści, które pojawiają się na ich platformach. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, do akcji wkroczy arbiter wyznaczony przez rząd. „Nasze ustawodawstwo pomoże zapewnić, że reguły świata cyfrowego będą odzwierciedlać reguły świata fizycznego“ - dodał.
Do niedawna w większości krajów reklamodawcy przekierowywali wydatki na największy na świecie serwis społecznościowy i wyszukiwarkę, pozbawiając redakcje gazet i portali głównego źródła przychodów. W efekcie doprowadzało to do marginalizacji ich pozycji i konieczności cięcia etatów.
Prezes News Corp Australia, Michael Miller, stwierdził, że projekt nowych regulacji to „znaczący krok naprzód w trwającej dekadę kampanii mającej na celu osiągnięcie uczciwości w relacjach między australijskimi firmami medialnymi a światowymi gigantami technologicznymi”. W maju firma przestała drukować ponad 100 gazet, powołując się na malejące wpływy z reklam.
Według ministra Josha Frydenberga, organy regulacyjne zaczynają działać, aby powstrzymać duopol megakorporacji, do których aktualnie trafia ponad 80 proc. australijskich nakładów na reklamę internetową.
Dyrektor zarządzający Facebook Australia, Will Easton, powiedział, że firma dokona przeglądu przepisów i będzie współpracować z parlamentem. Przedstawiciele Google’a odmówili udzielenia komentarza w tej sprawie.
W październiku Google ogłosił, że w ciągu najbliższych trzech lat planuje zapłacić 1 mld USD wydawcom z całego świata. W listopadzie podpisał również odrębną umowę z czołowymi francuskimi dziennikami i czasopismami. To efekt wprowadzenia w tym kraju tzw. podatku GAFA.