Drożejąca ropa naftowa skłoniła władze Bangladeszu do skrócenia pracownikom państwowym tygodnia roboczego o jeden dzień. Poinformowano o tym we wtorek, podkreślając, że chodzi o oszczędzanie energii.
Pracownicy państwowi będą więc mieć wolny nie tylko piątek, co jest normą w krajach muzułmańskich, lecz także sobotę. Oznacza to, że w soboty nieczynne będą biura i urzędy oraz banki. Władze mają nadzieję, że zmniejszy się dzięki temu liczba samochodów na ulicach miast, a więc i zużycie benzyny, której cenę musiano ostatnio podnieść, a także zużycie energii elektrycznej.
Oczekuje się, że sektor prywatny pójdzie śladami państwowego i też da pracownikom wolne soboty.
Paliwa płynne zdrożały w niedzielę w Bangladeszu średnio o 16 proc., co wywołało już pierwsze publiczne protesty, a także żądania, by państwo subwencjonowało ceny paliw.
Z kolei przedstawiciele kół biznesu natychmiast zaprotestowali przeciwko wolnym sobotom, argumentując, że takie rozwiązanie w praktyce eliminuje Bangladesz z handlu międzynarodowego na trzy dni w tygodniu, jako że w krajach zachodnich nie pracuje się w niedzielę.