Banki pragną szybkiego wdrożenia sekurytyzacji
Sekurytyzacja, czyli przeniesienie aktywów do specjalnej spółki, która emituje na ich podstawie papiery wartościowe, staje się coraz bardziej popularna. Bankowcy już wiedzą, co trzeba zmienić w polskim prawie, żeby ten proces nie był długotrwały i kosztowny. Jednak wprowadzanie zmian może potrwać nawet dwa lata.
Sekurytyzacja to proces, w którym spółka inicjator (często bank) sprzedaje spółce specjalnego przeznaczenia (SPV) aktywa. Mogą to być kredyty hipoteczne, samochodowe, konsumpcyjne. Na ich podstawie SPV emituje papiery dłużne, które otrzymują rating.
— Pozwala to na szybką zamianę aktywów, które firma ma w bilansie, na gotówkę. W ten sposób można zdobyć kapitał na dalszy rozwój działalności — tłumaczy Wojciech Lipka, prezes Środkowoeuropejskiego Centrum Ratingu i Analiz CERA.
Ten sposób finansowania może być ostatnią deską ratunku dla firm, którym banki odmawiają kredytu, bo ich zadłużenie jest zbyt duże. Tak dzieje się w przypadku spółek, które otrzymują płatności nie po miesiącu, ale dopiero po kwartale czy półroczu.
Bankom się spieszy
Sekurytyzacja pojawiła się w USA w latach 70. Do Europy dotarła dziesięć lat później. W Polsce pierwsza taka transakcja odbyła się w 1999 roku. Bankom bardzo zależy na upowszechnieniu tego typu operacji. Gdy nowa umowa kapitałowa opracowana przez Komitet Bazylejski, zrzeszający banki centralne z całego świata, wejdzie w życie (co nastąpi po 2004 roku), polskie banki będą musiały podnieść kapitał. Można to osiągnąć za pomocą emisji akcji, albo pozbywając się części portfela w procesie sekurytyzacji obniżyć wymogi kapitałowe. Aby ta druga opcja weszła w życie na dużą skalę, trzeba jednak sporo zmienić.
— Trwają dyskusje w Związku Banków Polskich. Potrzebne będzie przychylne nastawienie Komisji Nadzoru Bankowego. Być może konieczne okażą się zmiany ustaw. Dlatego prace mogą potrwać 1,5-2 lata — przewiduje Wojciech Lipka.
Na razie nielegalna
Banki mogłyby sekurytyzować na przykład kredyty konsumpcyjne, samochodowe, hipoteczne oraz należności z kart kredytowych.
— Na razie te transakcje są w Polsce niemożliwe. Przede wszystkim ze względu na sposób, w jaki w polskim prawie określana jest tajemnica bankowa — tłumaczy Wojciech Lipka.
Przy przekazywaniu aktywów do SPV należy jednocześnie dokonać cesji wierzytelności. Wiąże się to z ujawnieniem danych, czyli złamaniem tajemnicy bankowej. Można to zrobić pod warunkiem, że klient zgodzi się na ujawnienie swoich danych. Ale przy przygotowaniu umowy sekurytyzacji zapis o ujawnieniu danych musi być ogólny, bo nie wiadomo z góry, jaka spółka SPV zajmie się emisją papierów. Poza tym, cesja wymaga przeniesienia z wierzytelnościami ich zabezpieczenia. W przypadku kredytów samochodowych i hipotecznych byłoby to czasochłonne i drogie.
Bez prawa
Kolejną barierą w stosowaniu sekurytyzacji są nieprecyzyjne uregulowania prawa upadłościowego. Nie wiadomo, czy po upadku inicjatora procesu, syndyk masy upadłościowej mógłby sięgać do przelanych aktywów. Konieczne jest jeszcze ustalenie opodatkowania sekurytyzacji. Zdaniem Wojciecha Lipki, takie transakcje powinny być neutralnie opodatkowane.
Mimo tylu trudności, kilka banków zabrało się za sekurytyzację. W 1999 roku BRE przeprowadził program sekurytyzacji należności szpitali za leki wartości 50 mln zł. Analogiczny program będzie realizowany przez Bank Handlowy. W ubiegłym roku Pekao SA przygotowało transakcję sekurytyzacji należności z tytułu umów leasingowych dla Pekao Leasing.
— W kwietniu powinna być przeprowadzona kolejna sekurytyzacja należności od szpitali za dostarczone leki. Duża firma chemiczna przygotowuje taki program dla należności handlowych. Zaawansowana jest też sekurytyzacja należności EFL — opowiada Wojciech Lipka.