Bankowi inwestorzy panikują bez powodu

Beata Tomaszkiewicz
opublikowano: 2007-08-13 00:00

nstytucje finansowe pokazały za dobre wyniki, więc zostały ukarane przeceną. Inna sprawa, że ich akcje i tak były drogie.

Im lepiej, tym gorzej — tak rynek podszedł do wyników

nstytucje finansowe pokazały za dobre wyniki, więc zostały ukarane przeceną. Inna sprawa, że ich akcje i tak były drogie.

Największe instytucje finansowe na rynku zarobiły w pierwszej połowie tego roku ponad 5,3 mld zł na czysto. To niemal o 30 proc. więcej niż w takim samym okresie ubiegłego roku. W dodatku wszystkie banki, poza Kredyt Bankiem, zaliczyły najlepszy wynik w historii. Kredyt Bank, jako jedyny z dużych, w I półroczu miał gorszy wynik niż przed rokiem. Jednak wówczas na zysk wpływ miały transakcje jednorazowe. Odliczając je, porównywalny wynik jest w tym roku o 10 proc. lepszy.

W zdecydowanej większości przypadków analitycy prognozowali gorszy wynik od rzeczywistego. Czasem, jak w przypadku Banku Handlowego, gorszy niemal o 30 proc. Wydawało się, że inwestorzy powinni oszaleć ze szczęścia i kupować papiery instytucji finansowych niemal po każdej cenie.

Kara za wzrost

Zaraz po prezentacji rekordowych wyników każdy kolejny bank zaliczał przecenę akcji. Jedynym wyjątkiem okazał się Bank Millennium, który raport opublikował jako pierwszy jeszcze przy stabilnej sytuacji na GPW. Zmianę trendu pierwszy boleśnie odczuł BRE Bank, którego akcje zaraz po przedstawieniu rekordowych wzrostów (zysk o 123 proc. wyższy niż przed rokiem) gwałtownie poszły w dół. Analitycy tłumaczyli to zjawisko przerzucaniem się inwestorów na walory innych banków, w oczekiwaniu bardzo dobrych rezultatów także z ich strony. Przy BZ WBK i kolejnych instytucjach finansowych już takiego wytłumaczenia nie było. Inwestorzy po prostu zbyt mocno napompowali wyceny banków.

Korekta się przyda

Niewykluczone, że w rosnącej od ubiegłego roku branży finansowej pewna korekta była nawet potrzebna. Ale w przypadku tego rynku absolutnie nie ma powodów do paniki. Ba, należałoby się zastanowić, kiedy zacząć kupować akcje banków. Wiele wskazuje na to, że cały ten rok będzie rekordowy w historii sektora, a wzrosty z pierwszego półrocza mogą zostać utrzymane. Żaden z zarządów giełdowych banków nie planuje osłabienia tempa wzrostu.

Motorem wzrostu, jak w pierwszym półroczu, będą kredyty, w tym kredyty hipoteczne. Do tego większość instytucji finansowych liczy na ponad 10-procentowe wzrosty kredytów dla firm. Po stronie lokat motorem mają być nadal fundusze inwestycyjne.

— Wzrosty stóp procentowych mogą poprawić marżę odsetkową, co pomoże bankom mającym znaczny udział depozytów detalicznych. Ale osłabienie koniunktury na rynku kapitałowym i mieszkaniowym (wywołane stabilizacją cen) może mieć negatywny wpływ na dochody z jednostek uczestnictwa, zyski z biur maklerskich oraz przychody z rynku hipotecznego. Do tego na rentowność kredytów hipotecznych niekorzystnie wpłynie tendencja spadku zainteresowania długiem we frankach na rzecz mniej opłacalnych kredytów w złotych — ostrzega Marcin Materna, analityk Millennium DM.

Dariusz Górski, analityk DB Securities, jest zdania, że ponieważ duża część zysków banków pochodzi ze sprzedaży TFI, inwestorzy obawiają się końca złotych czasów na tym rynku i dlatego postanowili zrealizować zyski na spółkach, na których i tak do tej pory znacznie zyskali.

Optymizm bankowców

Banki oczekują, że straty wynikające z mniejszej dochodowości niektórych produktów nadrobią znacznym przyrostem wolumenów innych.

Wynikiem będzie wzrost przychodów z opłat i prowizji, które są i mają być rekordowe. Żaden z banków nie planuje dużego wzrostu kosztów, za to znaczne wzrosty przychodów. Mimo zjazdu na giełdach bankowcy są bardziej optymistyczni od inwestorów i nadal myślą o liczeniu zysków, nie strat.