Niespodziewana upadłość biura podróży GTI Travel to zła wiadomość dla Signal Iduny – ubezpieczyciela, który wystawił mu gwarancję. Jej wartość to ponad 7 mln zł i wygląda na to, że zostanie ona w całości skonsumowana na przywiezieniu około 1 tys. klientów z wczasów oraz zwrot kosztów ponad 3 tys. wycieczek.
- Jesteśmy w stałym kontakcie z władzami województwa mazowieckiego i przedstawicielami biura GTI Travel. Wszystkim klientom zapewniamy informację i pomoc w tej niekomfortowej sytuacji – mówi Michał Gołębiewski, rzecznik prasowy Signal Iduny.
Bankurctwo GTI Travel to dla ubezpieczyciela poważny problem. Konieczność wypłacenia 7 mln zł gwarancji na pewno nie pomoże mu w poprawie wyników. A te w ubiegłym roku były fatalne. Spółka majątkowa miała blisko 20 mln zł straty przy zaledwie 55 mln zł przypisu. W 2011 r. strata wynosiła 14 mln zł.
- Ten rok uda nam się zakończyć zyskiem, jeśli uruchomimy któryś z dużych projektów, nad którym trwają obecnie intensywne prace – zapowiadał w marcu na łamach „PB” Jan Myszkowski, szef Signal Iduny w Polsce.
Bankructwo biura podróży czyni ten plan raczej nierealnym. Na początku roku Signal Iduna sięgnęła po kapitały swoich niemieckich właścicieli. Dostała od nich 14 mln zł. Połowa tej kwoty pójdzie na GTI Travel.
Signal Iduna jest jednym z największych pechowców wśród ubezpieczycieli, jeśli chodzi o gwarancje dla biur podróży. Choć ubiegły sezon ją oszczędził (główny ciężar 15 bankructw rozłożył się na TU Europę i AXA), to należy pamiętać, że dwa-trzy lata temu zbankrutowały ubezpieczone u niej Selectours i Orbis. Kosztowało to towarzystwo ponad 10 mln zł.
Rekordzistą jest jednak TU Europa, która w ubiegłym roku dostała po łapach za wzięcie na siebie ryzyka wystawienia gwarancji dla Sky Clubu. Ponieważ przejął on wcześniej biznes od upadłej w 2011 r. Triady, to nikt nie chciał jej wystawić gwarancji. Zaryzykowała TU Europa i kosztowało ją to 25 mln zł.